Tytuł


Jest to blog o tematyce yaoi - miłość męsko-męska.

Jeśli nie tolerujesz tego typu rzeczy po prostu wyjdź.

czwartek, 20 lutego 2014

Gaijin I

Konbanwa! :3
                Jak widzicie, jest to nowe opowiadanie :D Teoretycznie, to miałam Spadającą Gwiazdę wstawić jutro, a praktycznie… wstawię za tydzień xD Bo ja tak bardzo chcę Wam pokazać rozdział nowej historii! Chcę tak bardzo, bo… bo… bo chcę! xD Ale tak naprawdę, to się boję. Nie jestem pewna, czy to Wam podejdzie. Jeszcze powiecie, że się wypalam, czy coś :x W sumie to umierałam po hejcie Inaty i mini ;-; Ale przeżyłam! Bo ja twarda jestem! Niemniej dziękuję za miłe komentarze ;*
                Wystarczy Was zanikiem weny postraszyć, a Wy już aktywacja! xD Lajkam Was <3
                Co do opowiadania. Cóż… Taka nowa era? Mniejsza ilość błędów? Nowy zapis? Realistyczna tematyka? Nie chcecie słodkiego Naruto? Proszę bardzo. Oczywiście po kryjomu będę pisała dla siebie takie „rzygam tęczą”, ale dla Was mam takie o xD Ogólnie nie będzie to za długie. Bo ja mam tak dużo opowiadań do napisania jeszcze xD No nic… Dam radę z Waszym wsparciem :D
                Opowiadanie całkowicie dedykuję, TAT! <3 No, bo ty się tak na to napaliłaś xD Jak chciałaś, for you ;*
                Tytuł Gaijin. Dla wyjaśnienia powiem, o co z tym chodzi :D Otóż mianem gaijina w Japonii nazywa się osobę obcą. Człowieka spoza kraju kwitnącej wiśni <3 Ech… Niektórzy mają na ich punkcie świra. ;-; Pojadę do Japonii i będę niekochana! ;-; Niedobre japońce xD
                Tak więc zapraszam do czytania :D
                Enjoy! ;*
_________________________________________
Czasami zastanawiał się, po co żyje? Nie były to może głębokie myśli i filozoficzne pieprzenie. Po prostu stawiał sobie to pytanie. Za każdym razem, kiedy budził się rano, nie miał pojęcia po co to robi. Nie widział w tym sensu. Żył dla ojca? Dla firmy? Żył, by żyć?  Oddychał, bo musiał? Chodził do szkoły, bo żył, żył, bo musiał. Robił wszystko z przymusu. Może dlatego taki był, może dlatego to wszystko go męczyło. Może dlatego stał się takim skurwysynem, może…
                Wstał tak, jak zawsze, o szóstej. Dokładnie, jak co dzień, umył zęby, ułożył włosy. Ubrał się nawet w to samo, w mundurek. Zjadł śniadanie, które składało się z płatek i mleka, jak zawsze. Może nie wyglądał, ale uwielbiał te miodowe. Nasypał pół miski i zalał to, patrząc się bezmyślnie w mikrofalówkę. Dlaczego? Bo widział. Znowu robił coś, bo mógł to robić, a było tego mało. Zwykle narzucało mu się wszystko. Zawsze chciał grać na gitarze, bo lubił, bo miał do tego myk. Jego ojciec jednak  zadecydował za niego. Będziesz grał na pianinie, rzucił pewnego wieczoru. Dlaczego? Odpowiedź nadeszła zaraz po paru lekcjach, kiedy Sasuke potrafił zagrać podstawowe numery. Zagraj, synu, pokaż gościom co potrafisz.  Czy to była oznaka dumy? Nie. Jego ojciec pokazywał innym, że zrobił z własnego potomka zależnego od siebie psa. Dlaczego Sasuke się na to zgadzał? Może po prostu chciał być lepszy od swojego starszego brata, który zawsze był na pierwszym miejscu? Westchnął, kończąc posiłek. Przynajmniej w szkole był górą…
- Zjadłeś już, Sasuke? – Do kuchni wszedł Itachi z kubkiem kawy w dłoni. – Zaraz jedziemy.
                Sasuke prychnął. Nawet od niego był zależny. Nie mógł doczekać się swojej osiemnastki. W końcu będzie mógł zdać egzamin na prawo jazdy. A teraz? Codziennie jeździł z bratem, tym lepszym. Dzień w dzień wchodził do jego szybkiego samochodu, którego dostał od ojca. Tak, jak co dzień tego nienawidził. Sasuke lubił chodzić do szkoły. Był tam Bogiem. Każdy go wielbił, każdy go słuchał. Jedynie nie trzecia klasa. Oni byli pod władzą jego brata. Możliwe, że Itachi miał władzę nawet nad nim. Nie wiedział. Jego szkoła była jak dżungla. Rządziła się własnymi prawami, jednak Sasuke wiedział, że byłoby inaczej. Wszystko przez głupie reputacje. To prawda. Nie miał pojęcia, czy podobało mu się to, czy może denerwowało. Tak, czy inaczej, nie miał na to wpływu. Był Uchiha, a oni musieli dbać o swój honor. Musieli być najlepsi.
                Odstawił miskę do zmywarki i spojrzał przelotnie na brata. Itachi również wstał od stołu, nie sprzątając po sobie. No jasne, zrobi to sprzątaczka. Zacisnął pięści, by nie wybuchnąć. Nie miał prawa mieć żadnych pretensji do starszego. Był nietykalny. Zasady panujące w jego domu i rodzinie, męczyły go psychicznie. Nigdy nie mógł się odezwać niepytany. Zawsze musiał się słuchać. Uchiha z dnia na dzień widział coraz mniej sensu w swoim istnieniu.  Wyszli z rezydencji, ubrani w lekkie kurtki. Była wiosna. Dokładnie połowa. Było ciepło, ale Sasuke i tak nie lubił tej pory roku. Wolał lato, zdecydowanie. Może i nienawidził się opalać, ale w wakacje wyjeżdżał z domu. Nie widział ojca całe dwa miesiące i było mu z tym dobrze. Wsiadł do auta brata, nie odzywając się ani słowem i czekał, aż znajdzie się na swoim tronie, między poddanymi. Uwielbiał rządzić, to musiał mieć we krwi.
- Robię imprezę, Sasuke. Za miesiąc – poinformował go Itachi, odpalając silnik.
- I musisz mi się spowiadać? Będzie zapewne cała szkoła z niewielkim wyjątkiem – zaśmiał się. – To i ja będę.
- To dobrze – mruknął. – Tylko, Sasuke… To będzie naprawdę duże, proszę cię więc żebyś nie przeszkadzał nam w organizowaniu wszystkiego.
                Itachi, mówiąc „nam”, miał na myśli swoją paczkę, wraz z którą rządził. Akatsuki, tak się nazwali. Sasuke nigdy tego nie komentował. Nie mógł, a może nawet i nie chciał. Wszyscy się do tego przyzwyczaili i każdy ich tak nazywał. To było normalne w ich szkole. Poza tym, Akatsuki, organizowali najlepsze imprezy, zapraszając na nią szkołę, pomijając frajerów, kujonów i tych bez sześciu zer na koncie. A takich dzieciaków było mało. Ich szkoła była prywatna. Jeśli chłam, to tylko znaleźli się tam z pomocą stypendiów. Sasuke nienawidził takich ludzi. Nie pasowali do reszty, więc po co tam byli? Takich trzeba trzymać z daleka od elity. Być może myślał tak, bo ojciec tak chciał, jednak Sasuke gdzieś w głębi był za tym w stu procentach. Został już tak wychowany i wiedział co, komu się należy, a jemu należało się wszystko, co najlepsze. I tak już miało być.
                Wjechali na plac szkolny, a Itachi zaparkował na swoim miejscu. Nikt nie mógł tam parkować, prócz niego. Tę mało ważną informację przyjęli do wiadomości nawet nauczyciele. Niby zwykłe liceum, a w rzeczywistości pojebane od samych fundamentów. Sasuke wyszedł z samochodu, zarzucają plecak na plecy. Już wszyscy wiedzieli o jego nadejściu. Pisk dziewczyn działał niczym najlepszy przekaźnik informacji. Bracia Uchiha z pokerowymi minami ruszyli w stronę swoich paczek. Kumple Sasuke siedzieli akurat pod murkiem szkolnym i podrywali jakąś dziewczynę. Zwykła piątka, nic w tej lasce nie było specjalnego, dlatego nie rozumiał, dlaczego tracą na nią czas.
- Sasuke! – zaśmiał się Suigetsu, machając mu ręką. Hozuki… Totalny idiota, ale jego starzy mieli kasę i znajomości. Sasuke musiał się z nim trzymać. – Zobacz jaka piękna pani uraczyła nas rozmową!
                Sasuke nawet na nią nie spojrzał. Położył torbę obok siedzącego na trawie Juugo.
- Sasuke, dupku! – warknął Hozuki, kiedy dziewczyna odeszła. – To przez ciebie! Podrywać lasek nie umiesz, czy co?!
- Ja nie umiem? – prychnął Sasuke i spojrzał na niego z wyzwaniem. – Przybiegną na każde moje zawołanie. –Wykrzywił wargi w parodii uśmiechu i spojrzał na najbliższą im dziewczynę, która śliniła się, patrząc na niego. Wyciągnął rękę i skinął jej palcem. Ta zerwała się do biegu, stając zaraz przy nim i starając się uśmiechać uroczo. Nie wychodziło jej to. Sasuke zaśmiał się gardłowo i odwrócił od niej plecami. – Tak to się robi, Hozuki.
- Myślisz, że jesteś taki mocny? – Wstał z ziemi i stanął z nim twarzą w twarz. – Nie poderwiesz każdego, nie ma opcji.
- Zakład?! – krzyknął Juugo i zerwał się z miejsca.
- Kogo mam poderwać? – Uśmiechnął się pewnie. – Wybierz kogo chcesz.
Suigetsu rozejrzał się dookoła, jednak nie zobaczył nikogo sensownego, a zarazem odpowiednio trudnego dla Uchihy. Zagryzł wargę.
- Wiedziałem, że nikogo nie znajdziesz – prychnął Sasuke. – Masz czas do lunchu. – Zabrał swoją torbę i ruszył w stronę wejścia do szkoły. Znalazł się na korytarzu. Każdy schodził mu z drogi, także nawet nie musiał na nią patrzeć. Czy bał się zakładu z Suigetsu? Uśmiechnął się łobuzersko. Każdy mu ulegnie, wiedział to. Nagle w coś uderzył. Zdziwiony spojrzał w dół i zamarł. Uzumaki…
- Prze-przepraszam –  mruknął  i wyminął go szybko. Sasuke zauważył rozciętą wargę i delikatnego siniaka na jego szyi. Oczu nie zdążył dostrzec, ale był pewien, iż miał chociaż jedno podbite. Nie przejął się nim. Bardziej zainteresowany był swoją koszulką. Dotknął jej Naruto… Miał ochotę ją teraz wyrzucić, przecież ten chłopak był gaijinem. Ojciec by go zabił, gdyby zadał się z taką osobą. Obcokrajowiec był dla Fugaku najgorszym z najgorszych śmieci na tym świecie. Znajomość z kimś takim, brzydziła jego ojca, ponieważ dla niego liczyła się tradycja. Japońska, czysta krew ponad wszystko. Poza tym Naruto nie śmierdział groszem. Był po prostu jednym z tych, którzy się załapali. Był nikim. Był nienawidzony. Przenosić się do Japonii, to zapewne najgorsza decyzja w jego marnym życiu. Uchiha ruszył dalej korytarzem. Nie miał zamiaru zaprzątać sobie nim myśli.
                Kiedy rozpoczęły się lekcje, Sasuke nie mógł przestać myśleć o osobie, którą wybierze dla niego Suigetsu. Czy było możliwe, by ktokolwiek mu się oparł? Spojrzał na zegarek, siedział właśnie na angielskim. Po tej lekcji lunch, no nie mógł nie powiedzieć, iż był ciekawy. W szkole nie było żadnej dziewczyny, która by sprostała jego wymaganiom. Jednak… On chyba nie miał żadnych wymagań. Nie lubił dziewczyn. Były puste, szczególnie te ze szkoły. Nigdy nie wyobrażał sobie przyszłej żony. Zapewne to ojciec wybierze mu małżonkę, a on jedyne, co będzie mógł powiedzieć to sztuczne: Wyjdziesz za mnie? Ślub z przymusu. Taki był jego obowiązek względem firmy ojca.
                Zaraz, kiedy zadzwonił dzwonek, Sasuke wstał szybko z ławki, nie zwracając uwagi na nauczyciela, który wyraźnie coś ogłaszał. Zlał na to. Jedna zła ocena nie zrobi mu różnicy. Równie dobrze mógłby mieć same pały, a ojciec już by zadbał o jego świadectwo. Ruszył korytarzem w stronę stołówki, wszedł do niej i spojrzał na kolejkę. Podszedł na sam początek, nie kłopocząc się z przepraszaniem. W końcu był Uchiha, wiedzieli to i nie robili problemu. Wziął tacę i wybrał sobie dwie kanapki i pepsi. Rozejrzał się po stołówce i zauważył tego debila w towarzystwie swojego brata i reszty Akatsuki. Z cichym westchnieniem ruszył w ich kierunku, nie oglądając się już na nikogo więcej. Sasuke patrzył na nielicznych i wymiotować mu się chciało na myśl, iż spojrzał dzisiaj na Uzumakiego.
- Cześć, braciszku. – Itachi uśmiechnął się delikatnie. – Słyszałem o waszym zakładzie, ale ten idiota nie chce mi powiedzieć kogo wybrał – westchnął i napił się soku.
Uchiha uniósł brew i spojrzał na Suigetsu.
- Mów – zażądał. – Teraz. – Usiadł przy Itachim i rozpakował kanapkę. Nie lubił jedzenia ze stołówki, ale kanapki mieli naprawdę dobre. Żałował tylko, że nie mieli płatków.
- Uzumaki – rzucił beztrosko, jednak błysk w jego oku go zdradzał. Był dumny ze swojego pomysłu, jak  z żadnego innego.
                Sasuke wstał gwałtownie i złapał go za poły koszuli. W jego oczach pojawiła się żądza mordu. Czy ten pacan zwariował?! Uzumaki?! Przecież on kijem nie chciałby go dotknąć!
- Wymiękasz? – Wyszczerzył zęby. – Boisz się, że Gaijin ci odmówi, hm? – zaśmiał się. – Masz go przelecieć na imprezie u was na chacie. Masz miesiąc. – Przesłał mu całusa. – Chyba że się boisz? To za dużo na ciebie, przyznaj.
- Braciszku – odezwał się Itachi, spokojnie gryząc kanapkę. – Ojciec cię zabije, jak się dowie, ale broń honoru Uchiha. – Machnął ręką. – Nie wycofuj się. Nie tchórz.
                Sasuke zacisnął zęby. Nie mógł w to uwierzyć. Miał przelecieć Naruto? Przecież to facet, do tego „obcy”!
- Itachi – syknął, puszczając zadowolonego Suigetsu. – To jest facet – powiedział z naciskiem na ostatnie słowo.
- Co za różnica? To nie ty będziesz na dole. – Wzruszył ramionami. – Jesteś Uchiha, pamiętaj – warknął. – Będziemy kryć twoją „miłość” – parsknął śmiechem. – Tylko nie zawal. – Wstał od stołu i skinął swoim kumplom. Zaraz po tym odeszli od nich, patrząc na Sasuke z kpiącymi uśmiechami.
                Sasuke był w istnym szoku. Jego pierwszy raz miał przeżyć z facetem, w dodatku z… Naruto? Spojrzał na Suigetsu. Miał ochotę obić mu tę parszywą gębę i zrobiłby to, ale pokazałby wtedy, że był przerażony. Jak miał normalnie rozmawiać z gaijinem? Nagle w stołówce wybuchły śmiechy. Obejrzał się i dostrzegł Uzumakiego oblanego czekoladowym mlekiem. Stał tak na środku ze spuszczoną głową, trzymając tacę z jedzeniem. Jego włosy zostały poklejone przez słodzące substancje mleka. Wszyscy powstawali i zaczęli rzucać w niego jedzeniem, wyzywając go od najgorszych. Uchiha prychnął. Jak miał pokazać się gdziekolwiek z tą chodzącą porażką?  Jego reputacja nie ucierpi, bo nikt nie mógł mu nic zarzucić, jednak samo to, jak on będzie się czuł… To będzie najgorszy miesiąc w jego i tak już beznadziejnym życiu. Zgryzł wargę. Jak miał to rozegrać? To, że Uzumaki był gaijinem wcale nie oznaczało, iż był gejem. Co zrobić? Miał mało czasu, obiecał, że to zrobi, obiecał Itachiemu. Wstał z krzesła. Jak na razie nie chciał na niego patrzeć. Ten jeden dzień przeznaczy na planowanie. To naprawdę najgorsza osoba, jaką mógłby mu Hozuki wybrać. Wyszedł ze stołówki. Szedł korytarzem i natknął się na jego szafkę. Jak ją poznał? Po wyzwiskach, które zostały powypisywane na temat blondyna. Właśnie. Uchiha nigdy nie widział jego twarzy. Nigdy na niego nie patrzył, tylko dzisiaj mu się zdarzyło przez przypadek. I ile miał informacji? Dwie. Był niskim blondynem. Tyle. I Sasuke mógł mieć pewność, że nosił używane ciuchy. To było proste do wywnioskowania. Kiedyś Hozuki, wyśmiewając go, rzucił, iż Uzumaki był z bidula. Uchiha jeszcze bardziej się do niego zniechęcił - jeśli to możliwe. Jak można dotknąć jakiegoś podrzutka, którego nie chciała nawet własna rodzina?

                Sasuke wyszedł ze szkoły. Miał dosyć. Urwie się z ostatnich dwóch lekcji. Musiał ochłonąć, pomyśleć. Najbardziej bał się, że ojciec się dowie. Wtedy miałby w domu piekło. Jego ojciec jeszcze zaakceptowałby jego odmienną orientację, przecież w tych czasach i mężczyźni brali ślub. Poza tym takie małżeństwo także przyniosłoby jakieś zyski, gdyby był to dziany facet, jednak jeśli chodzi o gaijina… Odetchnął. Pójdzie się napić. To najlepsze rozwiązanie na tę chwilę. Wezwał taksówkę i spojrzał ostatni raz na szkołę. Zacisnął pięści. Prześpi się z Uzumakim, choćby miał go wziąć siłą.

19 komentarzy:

  1. Mam nadzieje ze bedzie ciekawe i tak sie zapowiada ale wydaje mi sie troche przewidywalne.. No nwm ale jestem ciekawa kolejnych rozdzialow ! ♥♡♥♡♥ czekam rowniez z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial spadajacej gwiazdy. Slodkosc Naru mi nie przeszkadza xD ale chcialabym go zobaczyc z charakterem podobnym troche do Sasycza Cx
    Pozdrowionka ♥♥♥☆★♡★↔★

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze? Może to chore co teraz napiszę, ale strasznie mi się podobało. Czemu chore? Bo nie jestem za takim potępieniem innych ludzi i wręcz obrzydza mnie zachowanie Sasuke, ale zapowiada się ciekawie XD Naprawdę bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać następnego wpisu.
    Serdecznie Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. Mój kolejny komć do Twojej notki. Jednak w tym nie będzie tak różowo jak w poprzednim. Dobrą chwilę biłam się z myślami, czy mam go pisać czy nie. Bo co jak co, ale nie lubię krytykować, ale pomyślałam, że może Ci to pomoże? Może rozpatrzysz moje wskazówki i coś Ci się spodoba? Tak, to właśnie motywowało mnie do napisania tego wypracowania. Swoją drogą powinnaś mnie docenić za długość tego monologu bo serio się poświęciłam dla Ciebie. Ludzie, którzy mnie znają wiedzą, że wykrzesać ze mnie więcej niż pięć zdań, graniczy z cudem. A tu patrz, u Ciebie machnęłam prawie stronę a4 xD.
    Pomysł z wykorzystaniem niechęci Japończyków do obcokrajowców, świetny. Nigdy bym na to nie wpadła i dlatego tak mi się to podoba. To coś z czego można wyciągnąć naprawdę wiele. Fajnie, że Sasuke jest aroganckim i pewnym siebie dupkiem. Lubię go w takiej roli i serio to do niego pasuje. Dobrze oddałaś też jego ojca, którego zawsze wyobrażałam sobie jako despotę i taki właśnie u Ciebie jest. Za to wielki plus. Trochę za długie moim zdaniem te przemyślenia młodego Uchihy, ale to tylko moje subiektywne zdanie więc się nie czepiam. Teraz przechodzimy do tej mniej miłej części mojego komentarza. Pomysł z zakładem wydaje się oklepany. Już tak wiele razy o tym czytałam, że coś okropnego. Jednak gdy ktoś jest sprytny to można z niego wyciągnąć naprawdę wiele. Tak więc nie skreślam Cię na starcie. Może tak będzie u Ciebie. Dalej. Logiczne było, że w zakładzie dostanie się Saskowi Uzumaki. Okej, wiadomo, to na potrzeby opowiadania. Nie mogę Ci wybaczyć czegoś innego. Jak mogłaś zrobić z Naruto bezradną ciotę? Ja nie wiem skąd ta wariacja. Nie wyobrażam sobie go takiego. Okej, jako obcokrajowiec może nie być akceptowany. Jego droga pod prąd byłaby fajnym urozmaiceniem historii. To nawet byłoby dobre, ale do diabła. Powinien walczyć! Szykanowany, atakowany ale ma wciąż być Uzumakim. Tym charakternym Uzumakim, który się kłóci, broni, bije! Nie musi wygrywać, wiadomo, przeciw sobie ma całą szkołę. Nikt nie jest tytanem, ale przecież można to tak dobrze rozegrać. Chcesz by był trochę podłamany? Możesz to zrobić, ale wewnątrz niego. I mam szczerą nadzieję, że nie zrobisz tak, że blondyn od razu zakocha się w Saskeju. Moim zdaniem to by zabiło to opowiadanie, nie dając najmniejszych szans na jego reanimację. Uchiha powinien się nieźle nagimnastykować by zdobyć jego zaufanie.
    Ciekawa jestem jak przyjmiesz to co napisałam. Mam szczerą nadzieję, że nie odbierzesz tego za atak na swoją osobę, a co najwyżej za konstruktywną krytykę. Pozdrawiam i weny. Wciąż obserwująca :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O i ja również się zgadzam. W zupełności popieram podpowiedzi Dity odnośnie historii i ukształtowania charakteru Uzumakiego. Wiem, że już tyle razy to słyszałaś, że pewnie masz dość, no ale będę kolejna osobą, która poinformuje cię, że "rzygam tęczą" w fikach o dwóch facetach(!) powinno być karalne... Łatwe zakochanie i natychmiastowe odwzajemnienie miłości? Nie no proszę Cię... Znając ich charaktery dobrze wiemy, że to nierealne zakochać się w pięć minut. Gdzie ironia, kpiny, delikatne (tylko delikatne!) obawy no i ten ich specyficzny humor? Ja wiem, że jako autorka kreujesz własnych bohaterów i chcesz ich stworzyć takich jak Ty ich widzisz, no ale... powinnam napisać że są pewne granice w zmianie charakterów postaci, ale napiszę ciut mocniej. Tak kuźwa nie można! To dwaj faceci! Silni, twardzi no i męscy! Nie mniej brawo dla Ciebie za pomysły - niektóre są naprawdę świetne. No i brawo, że (jak zauważyłam - bo owszem obserwuję Twojego bloga, choć do tej pory się nie udzielałam) mimo krytyki nie obrażasz się tylko próbujesz iść naprzód :D No i coś o czym Dita nie wspomniała. Jeśli popracujesz jeszcze nad stroną techniczną tekstu to może być tylko lepiej. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo czytając dawniejsze opowiadania a ten wpis widoczna jest wyraźna różnica.
      Pozdrawiam, życzę Weny i chęci na danie z siebie jeszcze więcej. Również wciąż obserwująca :D

      Usuń
    2. Może teraz wyjdzie, że ja także się czepiam, no ale muszę! A raczej chcę. Po przeczytanych komentarzach zauważyłam, że część stwierdziła, że "Naru - ciota". Tylko jakby nie patrzeć, jest to dopiero pierwszy rozdział, i tak na dobrą sprawę nie wiemy praktycznie nic o Naru, ani o tym dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Także no, nie ma co skreślać chłopaka od razu.

      Co do tekstu, to mi zarówno sam pomysł, jak i wykonanie, bardzo się podobają. Wiem, że to już pisałam, ale no, będę uwielbiać to opko i tyle! Pogódź się z tym, nooo! <3

      I Sasuke - wredny dupek z wpojonym przez ojca systemem wartości. Forsa, pozycja społeczna i forsa - tyle, co się dla niego liczy. Pozostaje tylko pytanie, czy gdyby nie presja ze strony ojca, byłby aż takim dupkiem, czy jednak liczyłoby się dla niego coś innego? (jeny, znów prawie napisałam swoje przemyślenia, co do ciągu dalszego xDD)

      A zakład? Może i oklepany temat, ale, wiedząc jaki Sasu jest w tym opku, nie mogłabym sobie wyobrazić, żeby z własnej woli zainteresował się obcokrajowcem. Ale nawet z banalnego pomysłu, można stworzyć coś fajnego, co nie? :D

      Czekam na ciąg dalszy. I również zastanawiam się, jak Naru odnajdzie się w tej sytuacji. Życzę weny i czasu na pisanie. :*

      I awwwww, dzięki za dedykację. <3 (Jaram się xD)

      Usuń
  4. zgadzam sie z Dita Finger Cx
    Naru nie moze byc taka fajtlapa xc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czekam na kolejne rozdzialy i mam nadzieje ze pokazesz , jak zawsze, baaaaardzo ciekawe opowiadanie Ex

      Usuń
  5. Witam,
    och jak zobaczyłam tytuł tego opowiadania, od razu mi się spodobał... eech raz Naruto nie mógł by być wrednym dupkiem (może napiszesz chociaż jakiś shot.. robi maślane oczka) wredny, wstrętny Sasuke... wychowywany tak, a nie inaczej, ale jak tam gdzieś było, że nawet be takiego wychowania gardził by ludźmi, którzy osiągnęli coś własną pracą, a nie znajomościami, czy ilością zer na koncie... to mnie... ach szkoda słów... pomysł z zakładem... i mam nadzieję, że Naruto się nie da..... mam nadzieję, że będzie coś podejrzewał, że tak nagle ktoś taki, który nim gardził zaczął się nim interesować.... prze chwilę jak była ta akcja w stołówce... Naruto sam sobie nie wylał tego mleka, to podejdzie do niego Sasuke i się wstawi..... Ach jak bym bardzo chciała, aby się okazało, że Naruto tak naprawdę jest bogaty i powinien nosić nazwisko Namikaze....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. łaa~~ zaciekawiłaś mnie! ach~ już bym chciała przeczytać co dalej... mam nadzieję, że to rozwinie się bardzo pomyślnie~ : ) I co Sasuke powie jak zobaczy oczka Naruto? mrmm~~ : 3
    Weny~~ : 3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dooobre! ^^
    Czekam jak najszybciej na jak najwięcej. :3

    OdpowiedzUsuń
  8. biedny Narutek :c ugh, Sasuke to cham ;/ pff, on się liczy, bo ma kasę...no jeszcze czego! Oby Naruto się mu nie dał i zaczął coś podejrzewać...
    czekam na więcej. ^^
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. W morde jeża! Zapowiada się genialnie! Choooociaż.. SASU JAK MOŻESZ BYĆ TAKIM DRANIOWATYM DRANIEM?! ;-----; Mam nadzieję, że biedny Naruciak nie da mu tak od razu..ehehheh :D
    Pzdr <3

    OdpowiedzUsuń
  10. O jezu, Emiko!!!! To jest genialne!!!! Boże *wachluje się*, nawet nie wiesz jak bardzo mnie zaskoczyłaś mnie tym opowiadaniem, pozytywnie oczywiście *o* Czekałam na to, na taką bombę i mam to co chciałam. W tym opowiadaniu Sasuke jest taki Sasukowaty, a Naruto taki niewinny, biedny ;/ Cieszę się, że tak, a nie inaczej przyznałaś role tutaj. Nie wyobrażam sobie, by było na odwrót, więc Narusasu w takim opo jest u mnie od razu na nie. Najbardziej z tego wszystkiego cieszą mnie chyba myśli Sasuke, tak dobrze ujęte.
    To opo jest prp boskie! Przepraszam jeszcze raz, za mój ostatni hejt, dobrze, że wzięłaś go sobie do serduszka.
    Odpowiada mi również długość tego 1 rozdziału, który uważam za istną perełke.

    Koooocham cię mocni ♡♡♡♡♡♡
    Mini

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, Emiko!

    Hmm, hmmm, hmm. Zacznę od tego, że już jestem za stara. Za stara na komentowanie, bo Twoje stwierdzenie, że Cię "zhejtowałam", mnie wkurwiło. Nie wiem, ostatnio wszystko odbieram bardzo newowo, ale i dorośle. Dlatego nie wiem, jak moją konstruktywną krytykę mogłaś nazwać hejtem. Dla mnie hejt to bezmyślne zjechanie, a ja pisząc komentarz, myślałam. Serio, myślałam ;)

    Jak na razie nie wiesz nic, a przecież pisze się komentarze, by Autor wiedział, co czuje i myśli Czytelnik. Dlatego też ja.. wypowiem się, mając na względzie to, że z pewnością jesteś podekscytowana i zależy Ci na pozytywnych ocenach. (Moje dobre serce się załącza... )

    O, więc tak. Jak wspominały moje poprzedniczki, koncept z wykorzystaniem niechęci Japończyków - świetny. Naprawdę, rzadko się to spotyka. Choć przyznam też, że pomysł z zakładem jest dość przewidywalny - jak Cię znamy, będzie happy end, a więc koniec taki, jak w kilku produkcjach filmowych. Muszę jednak powiedzieć, że jestem ciekawa tego, jak TY poprowadzisz tę historię. W końcu wszystko zależy od punktu siedzenia ;) może być zaskakująco, wierzę w to.

    Co do wspomnianej przez Ciebie poprawy w pisaniu w kontekście błędów... No cóż, tu jest lepiej i gorzej zarazem. Lepiej - nie ma błędów ortograficznych, mało interpunkcyjnych. Aczkolwiek jest dużo powtórzeń i gaf stylistycznych. Nawet jeśli w początkowych wersach rozdziału specjalnie użyłaś powtórzeń, wiesz, jako zabieg, to było ich zbyt wiele, przez co mi się osobiście źle czytało. Powiem jednak, że pomysł z taką "realniejszą" tematyką bardzo na plus.

    Może się wypowiem co do samej treści. Nie mam nic do zarzucenia kreacjom postaci, ba! , podobają mi się jak diabli. Zarazem Sasuke, którego nie można nazwać "draniem", a wręcz, jak to ujęłaś, skurwysynem, jak i Naruto. Ja, co prawda, nie odebrałam do jako fajtłapę, a raczej zastraszonego nastolatka z amerykańskiego liceum. Tak, doskonale oddałaś klimaty szkół kreowanych na potrzeby filmów w Ameryce ;) . Wręcz szkoda mi Uzumakiego, jednak Sasuke - kurwa, no, idealnie Ci wyszedł. Zaś Itachi... - kocham tę postać, więc troszkę mi źle z tym, że zrobiłaś z niego takiego nieczułego chuja, ale.. No, przecież byłby nim w takich realiach, jakie przedstawiłaś. Za wykreowanie jego postaci - kolejny plus.

    Ogólne wrażenie? Powiem tak - jako, że troszkę "poznałam" Twój styl, wiem, że wybrałaś przewidywalną historię, by wprowadzić do niej nieprzewidywalne wątki, przez co będziemy "spijać" każde słowo, które wyklikasz. Jestem więc ogólnie na tak i będę czekała na następny rozdział. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz moich oczekiwań w stosunku do Ciebie, tym bardziej, że teraz są naprawdę wysokie!

    Pozdrawiam!
    Inata S. (mam wrażenie, że o czymś zapomniałam, więc może coś dodam jeszcze,,, )

    OdpowiedzUsuń
  12. Baaardzo podoba mi się to opo...
    Jest tylko jeden powód dla którego cię uwielbiam (kłamie, jest kilka) no wiem....ale takie najważniejsze, to to, że dodajesz notki w miarę regularnie, a kiedy nie możesz tego zrobić, to informujesz nas o tym, w następnym tygodniu zaskakując czymś jak zwykle wspaniałym :D kolejnym plusem jest to, że nie lubisz smutnych zakończeń...i baaaardzo dobrze :D nikt nie lubi...no chyba że SasuSaku, to wtedy byle gorzej ( ^^ )
    Dobra, to ja się jak zwykle nie rozpisuje ;3

    Powodzenia, i ciągłej weny (aż po zaaaawsze i koniec świata...i dłużej) i oby nikt Ci telefonu nie zabierał :3

    Ode mnie tyle

    //Hetani ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Yhm... Cóż... Masz dość specyficzny styl pisania. Czytam Twoje opowiadania od około roku, ale w ciągu tego czasu zostawiłam około 2 komentarze (niestety).

    Co mam na myśli mówiąc, że Twój styl pisania jest dość specyficzny? Już tłumaczę: dużo słodzisz, "rzyganie tęczą", co niektórym się podoba, innym nie. Rok temu czytałam te opowiadania, bo nie wyrabiałam z beki, a w takich sytuacjach zbytnia gejoza u większości bohaterów i multum słodkich, romantycznych gestów mi nie przeszkadzały, teraz czytam je bardziej z przyzwyczajenia. To i może będzie TROCHĘ podchodziło pod hejt (chociaż dla mnie to bardziej krytyka), ale trudno.

    Lubisz robić z Naruto takiego ciotowatego typka... Praktycznie w każdym opowiadaniu Ci taki wychodzi. Bardzo nadajesz się do pisania takich romansów, ale, jak już wspomniałam (lub nie), nie jestem fanką takiego słodzenia. Wszyscy się koffają, loff 4ever, a fakt, iż są dwoma chłopami(!) jest totalnie pomijany. Zero sprzeciwu ze strony rodziny (np. moi rodzice to by mnie zabili), zero szydzenia, ukrywania orientacji, nic. Nie wydaje mi się, żeby wszyscy w Japonii mieli takie super podejście do homoseksualistów (choć jest to kraj dość tolerancyjny, ale wyjątek potwierdza regułę). Mała ciekawostka - nie wiem, czy wiesz, ale właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni całowanie się w miejscach publicznych jest zakazane (wiem, to i tak wszystkich gówno obchodzi, ale skoro akcja się toczy w Japonii, to japońska kultura i inne pierdoły powinny być). Pomysł dość oklepany, ale mam nadzieję, że czymś nas zaskoczysz i że Naruto nie od razu wpadnie w sidła miłości, nie będzie orgazmował na sam widok Uchihy i okaże się chłopem z silną wolą (albo przynajmniej coś w tym stylu). Sasuke Sasukowaty, jak zawsze. Modlę się, żeby on też za szybko nie wpadł tylko przez spojrzenie w oczy Naruciakowi.

    Łah! Jestem leniem, więc komentarz do poprzedniej notki zostawię tu. W sumie to mam mieszane uczucia, bo jak napisałaś shota o czymś, co często zdarza się w rzeczywistości, to od razu zrobiły się hejty. Jak już wspomniałam, jedni lubią rzyganie tęczą, inni nie. Mi to nawet odpowiadało, przecież ludzie na świecie to nie tylko świętoszki, które są ze swoim pierwszym partnerem do końca życia, a to, że ktoś z kimś zrywa dla innej osoby, nie jest żadną nowością. Dlatego nie do końca rozumiem tą nagonkę na "naru dziwkę". Gdyby każda czytelniczka rzeczywiście nigdy nie była w sytuacji, kiedy uświadamia sobie, że wcale nie kocha swojego chłopaka... Sorry, ale zwracanie uwagi akurat za to wydaje mi się bezpodstawne i bezsensowne. Z drugiej strony to, co Młotkowi zrobił Gaara, też powinno zostawić jakiś ślad na jego psychice. Ale w sumie nie wiem, można powiedzieć, iż zdarzyła mi się podobna sytuacja (no dobra, troszkę inne okoliczności), a żadnej traumy nie miałam, więc to raczej zależy od psychiki.

    W każdym razie pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  14. Czemu od wczoraj nie ma rozdziału? Coś się stało? Emiko proszę dodaj coś, bo jak nie to wpierdol, pamiętaj XDDDD

    Koocham cie ♡
    Mini

    OdpowiedzUsuń
  15. Heh szczerze? Nienawidzę takich osób jak Sasuke. Oceniają innych po ich majątku lub po ich pochodzeniu. W prawdzie trochę mam uraze do Japonii za to, że obcokrajowców nazywają "Gaijin' (Gaijinami). Pomysł na opowiadanie jest bardzo ciekawy, aczkolwiek fabuła jest przewidywalna.

    Trochę mnie rozśmieszyło "Może nie wyglądał, ale uwielbiał miodowe.", trochę mi tak się skojarzyło z "Hej ty! Wyglądasz jakbyś lubił płatki miodowe!" xD No ja też je lubie ._.
    No oczywiście szkoda mi mojego Naruto... Biedaczek. I że to nie ruszyło Sasuke? Ech, no cóż, ja zapewne bym się popłakała na taki widok.

    I ten zakład... Biedny Naruto-coraz bardziej mi go szkoda, aczkolwiek (!) mam swoje podejrzenia i są one raczej pozytywne. Mam tylko nadzieję, że to opowiadanie zasłuży sobie na "happy end". Tak, zgadzam się z Tobą, że Sasuke nie jest draniem, masz rację; On jest skurwysynem.

    Nigdy nie czytałam opowiadania, gdzie postacie są tak bardzo zróżnicowane, że można poczuć te napięcie i klimat.

    Czytam dalej.

    Pozdrawiam, Ami-chan.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mimo iż opowiadanie zostało już dawno rozpoczęte dopiero teraz się na nie natknęłam, ale szczerze muszę powiedzieć iż bardzo mi się spodobało:)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy