Tytuł


Jest to blog o tematyce yaoi - miłość męsko-męska.

Jeśli nie tolerujesz tego typu rzeczy po prostu wyjdź.

czwartek, 8 sierpnia 2013

"Road to love" XIX

Szczerze? Kompletnie nie wiem ile ten rozdział ma słów. Jeśli za krótki to przepraszam, ale jak narazie mam do dyspozycji tylko telefon ^^" Ogarnę gdzieś na kompie liczbę słów i jeśli faktycznie będzie mało to rozdział 20 będzie dłuuugi, tak w ramach rekompensaty XD Nie ma to jak zapierdalać do centrum miasta, bo wi-fi XD Ale przynajmniej dzięki temu notkę mogę udostępnić. A neta nie mam, bo moja mama myślała, że będzie fajna jak pójdzie i zerwie umowę. Tak się cieszyła, że później dostała zjeby od mojego ojczyma, a następnego dnia zapiepszała podpisywać nową umowę. Także nie wiem kiedy przyjedzie facet od neta... Dobra. Nie zanudzam was już moim nudnym życiem i zapraszam do czytania tego czegoś XD
PS. Wygląda na to ~mini, iż znów będziesz musiała mi wybaczyć ^^"
Enjoy ;****
_______________________________________________
Pierwsze płatki śniegu spadały leniwie na miasto. Zbliżał się grudzień. Naruto i Sasuke siedzieli na werandzie na podwórku Uchihów. To jest ich najbliższe zbliżenie prócz pocałunków. Odkąd Itachi przyłapał ich w dwuznacznej sytuacji, Naruto podczas jakiegokolwiek zbliżenia na pewnym etapie się blokuje. Zawsze wykręca się tekstami typu: " A jak wejdzie Itachi?" albo "Chyba ktoś jest w domu." Tak więc Sasuke miał ochotę zabić swojego brata. Ten weekend mają tylko dla siebie, ponieważ Itachi zabrał Emiko na wycieczkę w ramach przeprosin. Brunet już od rana chciał zapytać o coś swojego chłopaka.
-Naru? Nie jest ci zimno? - zapytał z troską w głosie.(nie, to nie jest to pytanie XDdop.aut) Stchórzył kolejny raz.
- Kiedy ty mnie przytulasz to nigdy nie jest mi zimno - mruknął w jego szyję.
- Wiesz... Może ty... - zaczął niepewnie. - Może zostaniesz na weekend? - w końcu udało mu się to powiedzieć.
Blondyna zaskoczyła ta propozycja. Nie wiedział za bardzo do czego Uchiha zmierza.
- Ale przecież masz do mnie rzut beretem.
- No tak, ale wiesz... Itachi wyjechał i teraz byśmy mieli dom tylko dla siebie - wyjaśnił i pocałował go w odkrytą część szyi.
- Ja... - zaczął. Od tego incydentu z Itachim nie był już tak pewny w sprawach intymnych. - Dobrze - westchnął. Nie chciał sprawiać Sasuke przykrości i miał nadzieję, że będąc z nim sam na sam w końcu stanie się śmielszy. Nie
przyznawał się przed brunetem, ale jemu też brakowało dotyku Uchihy. Same pocałunki mu nie wystarczały. Od paru dni zastanawiał się też czy nie wyznać swoich uczuć Uchisze. Bał się jednak odrzucenia. Może Sasuke jest nim tylko, bo go lubi? Wtedy dlaczego akurat wybrał chłopaka,
a nie dziewczynę. Blondyn jak narazie postanowił nie ryzykować. - A co będziemy robić?
- Obejrzymy jakiś film wieczorem - uśmiechnął się. Kamień spadł mu z serca. Naruto się zgodził. Objął go szczelnie w pasie i wpił się w jego usta. Miał ciekawe plany co do tego weekendu. Pocałunek przerwał im dzwonek do drzwi. Uzumaki natychmiast się od niego odsunął. Zarumienił się po cebulki włosów i wszedł do domu. Brunet z rezygnacją poszedł otworzyć drzwi. Przechodząc przez taras zauważył jak blondyn krząta się po kuchni. Człowieka,który stał za drzwiami spodziewał się najmniej. Był to bowiem ich nauczyciel, a zarazem wuj Sasuke - Madara Uchiha.
- Ohayo, Sasuke - przywitał się długowłosy. - Jest Itachi?
- Ohayo. Nie ma. Wyjechał na weekend ze swoją dziewczyną. Wróci dopiero w niedzielę wieczorem - powiedział stając na baczności. Mężczyzna zawsze wzbudzał w Sasuke ogromny szacunek. Sam nie wiedział z czego to wynikało. Na pewno nie chodzi tu o to, iż Madara jest nauczycielem. Tu chodzi chyba o jego postawę i dystans do innych, a także tolerancję. To jemu pierwszemu Sasuke zwierzył się o swojej odmienności seksualnej. Wuj go rozumiał, a przynajmniej tak wyglądało.
- To będzie trochę trudniej - mężczyzna zmarszczył brwi. - Mam do ciebie prośbę, Sasuke - zaczął. - Mógłbyś zająć się moim synem przez weekend?
Bruneta zatkało. Wiedział, że mu nie odmówi, ale też chciał spędzić z Naruto ten weekend sam na sam. Nie miał wyboru...
- Hai - zgodził się niepewnie. - Mam nadzieję, że sobie poradzę - zmierzwił włosy na karku. Myślał jakby tu jeszcze móc coś zrobić. Nagle przypomniał sobie o pewnej osobie. - A Obito nie mógłby się nim zająć? Jest ode mnie starszy, ne?
- Zwariowałeś?! - prychnął. - Miałbym zostawić swoje dziecko temu niezrównoważonemu człowiekowi?! Toż mój syn ma więcej rozumu w głowie niż on!
- No dobrze - westchnął. - A więc gdzie Taichi?
- Śpi w samochodzie, za chwilę go przyniosę - oznajmił. - Przygotuj dla niego posłanie, dziękuje.
Zadziwiający był dla Sasuke język jakim posługiwał się Madara. Przeklnął pod nosem i wszedł do kuchni.
- Co robisz? - zapytał blondyna, który mieszał coś w garnku.
- Gorącą czekoladę - powiedział i oblizał palce.
- Nie rób przy mnie takich rzeczy - jeknął Uchiha. - To ogromnie mnie podnieca.
- I tak ma być - zaśmiał się.
- No nie zupełnie... - mruknął i opowiedział mu o swoim dwuletnim gości.
- Taichi - blondyn powtórzył imię dziecka. - Uwielbiam dzieci! - ucieszył się. - Zaraz zrobię mu gorącą czekoladę.
- Ale on śpi - bruneta zdziwiło szczęście Uzumakiego.
- Oi tam śpi... - machnął ręką. - Jak się obudzi to wypije. Masz bitą śmietanę?
- Mam - mruknął. Bitą śmietanę chciał wykorzystać do czegoś innego, ale co mu teraz pozostało? Usłyszał swojego wuja, więc zostawił Naruto w kuchni i poszedł po chłopca.
- Jeszcze raz ci dziękuje, Sasuke - powiedział Madara kładąc swojego syna w pokoju gościnnym. Maluch słodko spał, więc Sasuke miał nadzieję, że będzie mógł spędzić trochę czasu z Uzumakim. Nie to, że nie lubił Taichiego, ale wiedział jaki ma charakter. Taki sam jaki on miał kiedyś... Trudny przypadek. Brunet westchnął i odprowadził Uchihe pod drzwi. Usłyszał jeszcze parę wskazówek dotyczących opieki nad dziećmi i pożegnał go. Wszedł do salonu gdzie siedział Naruto.
- Gdzie maluch? - szczerzył się.
- Jeszcze śpi - mruknął niechętnie. - Może zajmiemy się teraz sobą, hm? - wymruczał mu do ucha i zaczął całować go po szyi.
- Sasuke - jeknął. - Taichi w każdej chwili może się obudzić!
- Nie myśl o nim - włożył rękę pod jego koszulkę.
- Sasuke? - usłyszeli wysoki głos chłopca. - Chce mi się jeść.
- Ohayo! Jestem Naruto! - blondyn podskoczył do niego i wziął go na ręce. Dziecko od razu zaczęło się śmiać. - Chcesz gorącej czekolady?
- Hai, Naru-chan - śmiał się Taichi i bawił się blond włosami Naruto.
Uzumaki z uśmiechem na ustach i Taichim na rękach wszedł do kuchni zostawiając Sasuke samego. Brunet przeklnął pod nosem i uderzył pięścią w oparcie kanapy. Rzucił pilotem o ścianę i dopiero wtedy był gotów pójść za Naruto. W kuchni zastał ich siedzących na blacie. Naruto i Taichi umazani byli cali w bitej śmietanie. Wnioskując po ich uśmiechach nie przeszkadzało im to zbytnio.
- Chcesz, Sasu? - blondyn wyciągnął w jego stronę kubek z czekoladą.
- Jasne - uśmiechnął się i wpił się w jego usta. Poczuł czekoladę, więc pocałunek był jeszcze bardziej słodki.
- Naru-chan i Sasuke się całują! - pisnął Taichi.
- Coś ci się nie podoba? - warknął w jego stronę Uchiha.
Maluch wystawił mu język i z poważną miną oznajmił:
- Nie jesteś wart tego, żeby całować się z Naru-chan!
Blondyn od razu zaczął się śmiać.
- Widzisz, Sasu? Wychodzi na to, że musisz się lepiej postarać - zachichotał i z Taichim na rękach poszedł do salonu.
Uchiha znów został sam.
- Ten wredny bachor ewidentnie zabiera mi chłopaka - warknął. - Jeszcze trochę, a zostanę forever alone.
Z salonu dobiegały śmiechy i dźwięki jakiejś kreskówki. Brunet stwierdził, że tak nie będzie. Zaplanował weekend z Naruto to będzie miał weekend z Naruto! Przybrał minę męczennika i wszedł do salonu. Usiadł na fotelu i zaczął wzdychać wraz z czasem robił to coraz głośniej aż w końcu zwrócił uwagę Taichiego.
- Przestań próbować zwracać na siebie uwagę, Sasuke - powiedział przemądrzałym tonem. - Naru-chan bawi się teraz ze mną.
- Ja pierdole - warknął pod nosem, żeby nikt go nie usłyszał, a jednak...
- Naru-chan, a Sasuke przy mnie brzydko mówi - poskarżył się.
- Sasuke, Teme! - krzyknął blondyn. - Co ty sobie wyobrażasz?!
- Gomen, Naru, ale ja też chcę z tobą trochę pobyć - oznajmił spokojnie. - A ten mały diabeł mi to uniemożliwia!
- Co ty gadasz?! - oburzył się Uzumaki. - To jest tylko mały, słodki chłopiec! Chodź Taichi. Pójdziemy na podwórko się pobawić - kiedy zwrócił się do małego Uchihy jego głos wyraźnie stał się bardziej łagodny. Taichi chwycił dłoń Naruto, a kiedy odchodzili wystawił język Sasuke. Brunet nie wiedział co ma teraz począć. Musiał wymyślić coś co zwróci uwagę Naruto. Po chwili wpadł na pewien pomysł, choć nie wiedział czy mu się to uda. Wstał i poszedł na taras. Z tamtąd miał parę schodków do Naruto.
- Gomen, Naru.
Blondyn spojrzał na niego, a wtedy Sasuke zrobił kilka kroków. Udał, że się pośliznął i wylądował w połowie schodów. Co prawda upadek był celowy, ale Uchiha nie sądził, że to będzie tak bolało. Naruto natychmiast stał się blady i przerażony podbiegł do leżącego.
- Sasu! Nic ci nie jest?! - krzyczał próbując go podnieść. Nie wychodziło mu to za bardzo ponieważ nie chciał jeszcze bardziej uszkodzić swojego chłopaka.
- Trochę boli mnie noga - jeknął. - Ale mną się nie przejmuj. Ja dam sobie jakoś radę... Baw się dalej z Taichim.
- No chyba zwariowałeś! - krzyknął oburzony. - Muszę się tobą zająć. Zaraz zrobię ci coś do jedzenia, a ty się niczym nie przejmuj - pocałował go.
- On udaje - stwierdził Taichi.
- No co ty, Taichi? - blondyn spojrzał się na niego. - Nie można udać upadku ze schodów. A przynajmniej bólu.
- I tak wiem, że udaje. Robi to specjalnie żebyś się ze mną nie bawił - oznajmił.
- Czy to prawda, Sasuke? - zmrużył gniewie oczy.
- Oczywiście, że nie - zaśmiał się nerwowo. Jego naprawdę bolała ta kostka.
- Kłamiesz - warknął. - Zawsze kiedy kłamiesz to się śmiejesz w ten sposób...
- Naru-chan - zaszlochał Taichi. - Zimno mi - przetarł oczy piąstkami.
- To chodź tu do mnie - uśmiechnął się i rozłożył ręce. - A ty wstawaj - warknął w stronę bruneta.
Kolejny raz mu się nie udało...
***
Siedziała nad pustą butelką. Kolejne piwo za nią, a wciąż pamięta o Deidarze. Nigdy nie sądziła, że myśl o chłopaku zada jej tyle bólu. Przynajmniej w barze było na tyle głośno, że część myśli do niej nie docierała. Zapłaciła barmanowi ,chwiejąc się lekko wyszła na zewnątrz. Zimne powietrze pozwoliło jej trochę przetrzeźwieć. Oczywiście dalej nie panowała nad tym co mówi oraz co robi. Nogi poniosły ją w przeciwnym kierunku od tego gdzie mieszkała. Na ulicy było już dość śniegu, więc dziewczyna nieźle zmarzła. Objęła się ramionami i zaczęła dygotać. Pomyślała, że z chęcią by teraz napiła się sake, tak dla rozgrzania.
- Akemi?! - krzyczał ktoś za nią. Niebieskowłosa nie odwracała się. Nie miała ochoty na rozmowy, szczególnie w tym stanie... Niestety osoba wołając ją dogoniła ją. (bakarayo, koroyaro, yo :3 dop.aut.) - Zaczekaj...!
- Kim jesteś? - zmrużyła oczy.
- Nie poznajesz mnie? - zdziwił się, a w jego głosie można wykryć było nutke żalu. - To ja, Tobi.
Hiruki spojrzała się na niego dokładnie. To prawda... Przed nią stał Obito Uchiha.
- Aha - mruknęła i poszła dalej.
- Zaczekaj! - podbiegł do niej. - Ty jesteś wyraźnie pijana! Dlaczego nie odzywasz się do nikogo z naszej paczki? Twój foch trwa już dwa tygodnie...
- Nie twój zakichany interes! - warknęła głośno.
Tobi poczuł się jakby Akemi uderzyła go w twarz. Dobrze widział w jakim jest stanie i chciał jej pomóc. Nie znał jej od tej strony...
- Może wejdziesz do mnie i napijesz się herbaty? - spróbował. - Mieszkam zaledwie parę domów stąd.
Niebieskowłosa spojrzała na niego. Jej mina mówiła, że nie ma zamiaru zgadzać się na to, ale po chwili nie wytrzymała rozpłakała się. Chłopak przytulił ją niepewnie. Głaskał ją uspokajające po plecach i zaprowadził ją do siebie. Mieszkał sam, więc dom nie był zbyt przytulny. Urządzony był w nowoczesnym stylu. Kiedy zapalił światło w salonie, Akemi poraził wystrój wnętrza. Wszystko było białe i lśniło. Jedynie obrazy miały ciemne kolory. Uchiha posadził ją na kanapie i poszedł zrobić herbaty. Kiedy wrócił, Akemi niepewnie z początku zaczęła opowiadać mu o swojej nieszczęśliwej miłości. Po jej opowieści dla Obito wszystko stało się jasne. Już wiedział dlaczego Hiruki unikała całej paczki... Próbował ją pocieszać, ale wiedział, że jego słowa nic tu nie pomogą. Kiedy już Akemi czuła się lepiej pożegnała się z Obito i ruszyła w stronę swojego domu.
***
- Jesteś głodny, Taichi? - zapytał blondyn.
- Hai - mruknął w jego tors. Ten maluch nie chciał odczepić się od Uzumakiego i to dosłownie.
- To poczekaj tu, a ja zrobię kolację, dobrze? - mówił bardzo powoli, aby maluch go zrozumiał.
- Hai - zszedł z niego i wlepił czarne paczałka w telewizor.
Blondyn od razu się uśmiechnął i kiwnął głową Sasuke, aby ten poszedł za nim. Taichi zdawał się nie zauważać bruneta i blondyna, którzy szli na górę. Uzumaki trzymając za rękę Uchihe wszedł do łazienki. Zamknął drzwi na klucz i od razu poczuł gorące usta na swojej szyi. Odwrócił się, a jego wargi napotkały inne. Całowali się tak namiętnie jakby nie widzieli się z rok. Sasuke od razu się podniecił, to samo blondyn. Brunet zdjął bluzkę swojemu chłopakowi. Obydwaj wiedzieli, że to się stanie tutaj i teraz. Już za długo czekali. Za bardzo siebie pragnęli, aby to powstrzymać. Sasuke zjechał z pocałunkami na szyję blondyna, a następnie na tors. Zaczął zataczać kułeczka językiem wokół sutka Naruto. Przygryzał go i ssał na przemian. Blondyn jęczał z rozkoszy przemieszanej z bólem. Kiedy Uchisze znudziła się ta zabawa, zsunął jego spodnie, a następnie bokserki. Miał już przed twarzą to czego tak od dawna pragnął. Spojrzał na zarumienioną twarz Naruto. Oddychał ciężko z podniecenia. Sasuke chwycił w rękę penisa blondyna. Ten jeknął głośno. Obaj mieli nadzieję, że maluch ich nie usłyszy. Usunął z myśli Taichiego i polizał koniuszkiem języka główkę penisa. Naruto zacisnął palce na czarnych włosach Sasuke. Nie wytrzymywał już tego dłużej.
- Sasuke - jeknął. - Zostaw to. Wejdź we mnie - sapał. Jego oczy zaszły mgłą.
Tym razem brunet się nie sprzeciwiał. Zsunął swoje spodnie i odwrócił od siebie blondyna.
- Sasuke, iie - wychrypał. - Chcę cię widzieć.
- Ale będzie cię bardziej bolało - martwił się o niego.
- Chcę cię widzieć - powtórzył.
- Dobrze - westchnął.
- Naru-chan! - Taichi walił do drzwi.
- Proszę nie teraz - warknął Uzumaki. - Nie w takim momencie!
- Naru-chan wiem, że tam jesteś! - dobijał się.
- Zaraz wyjdę - powiedział na tyle głośno by go usłyszał. - Sasuke - szepnął widząc minę swojego chłopaka. - Gomen...
- To nie twoja wina... - mruknął.
Spojrzeli na siebie wciąż z pożądaniem. Nie mogli nic innego zrobić jak ubrać się i wyjść. Tak też zrobili... Naruto wyszedł pierwszy, ponieważ Sasuke musiał uporać się z pewnym problemem... Blondynowi przeszło od razu kiedy tylko usłyszał głos Taichiego. Ten bachor potrafi zepsuć chwilę. Zszedł do salonu, ale tam go nie było. Jedyne wyjście - kuchnia. Nie pomylił się. Z lodówki wystawała czarna czupryna Taichiego.
- Co robisz? - westchnął.
- Próbuje znaleźć coś zjadliwego - skrzywił się widząc spleśniały ser.
- A może zamówimy pizzę? - zaproponował z wymuszonym uśmiechem. Taichi przytaknął. Nagle coś uderzyło w szybę. Mały Uchiha wskoczył na ręce blondyna i podeszli do okna. Tego się nie spodziewali. Po podwórku biegały nagie Sakura i Ino. Ten widok należał do najprzyjemniejszych szczególne dla Naruto. Wkurzył się, bo niby jakim prawem te dwie idiotki próbują oczarować jego chłopaka.
- Co jest? - zapytał Sasuke widząc minę Naruto, a ta nie należała do najprzyjemniejszych.
- Ktoś cię odwiedził - prychnął i z oburzoną mina poszedł do salonu.
Brunet spojrzał na niego ze zdziwieniem i podszedł do okna.
- No ja pierdole - warknął zaciskając pięści. Z furią w oczach wyszedł na podwórko.
- Sasuke-kun! - rzuciły się na niego.
- WYPIERDALAĆ! - krzyknął ile sił w płucach i odpychając je od siebie wrócił do środka.
- Miałeś rację wtedy pod klasą. To była cisza przed burzą - mruknął blondyn i już więcej się nie odzywał.
***
Naruto i Taichi spali na kanapie przed telewizorem. Sasuke z miną mordercy obserwował małego, który z uśmiechem na ustach tulił się do blondyna. Po chwili wstał i wziął Taichiego na ręce. Zaniósł go do pokoju gościnnego i otulił go szczelnie kołdrą. Starał się go nie obudzić, więc zostawił drzwi lekko uchylone. Zszedł na dół i tym razem na ręce wziął Uzumakiego, który gadał coś przez sen kiedy Sasuke kładł go u siebie w sypialni. Brunet z uśmiechem na ustach zdjął mu spodnie i bluzkę pozostawiają go w samych bokserkach. Sam również się rozebrał, pogasił wszystkie światła w domu i ułożył się przy blondynie. Przytulił go do siebie. Naruto mruknął coś niezrozumiałego i otworzył oczy.
- Gdzie, Taichi? - zapytał.
Brunet pomyślał, że go zaraz krew zaleje! Miał już dość gadania o Taichim. Zamiast odpowiedzieć na zadane mu pytanie wolał pocałować blondyna. Uzumaki się nie opierał. Wręcz przeciwnie, objął bruneta za szyję, aby być jeszcze bliżej niego. Sasuke zaśmiał się w myślach, a jego ręka powędrowała do bokserek Naruto. Kiedy i blondyn dobierał się do bielizny Uchihy, zabrzmiał za nimi piskliwy głosik.
- Mogę z tobą spać, Naru-chan? - jak widać Taichi nie chciał zostawić Uzumakiego w spokoju. Nie przeszkadzało to blondynowi, chociaż skłamałby gdyby oznajmił, że nie odczuł żalu do małego. Czego jak czego, ale takiej chwili nie musiał przerywać. Sasuke patrzył na Taichiego z jeszcze większym mordem w oczach.
- Pewnie - blondyn zgodził się z wymuszonym uśmiechem.
Taichi wgramolił się z niemałą trudnością na łóżko. Ułożył się między chłopakami. Sasuke nie chciał mu na to pozwolić, ale widząc, że Taichi chce poskarżyć się Naruto, natychmiast zmienił zdanie. Tak więc Sasuke leżał z fochem, a Taichi z błogim uśmiechem leżał otulony swoim ulubionym pluszakiem - Naruto. Po piętnastu minutach jedyny dźwięk jaki wypełniał sypialnie były równomiernie oddechy chłopaków.
__________________
Naprawdę się źle czuje wiedząc, że ta notka jest krótka -.-"
Akemi- chciałaś żulić? To będziesz żulić :-P

3 komentarze:

  1. Mini jak to mini wybacza, ale i tak strzela focha, także foch!
    ~mini

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    rozdział wspaniały, zapowiadało się na taki wspaniały weekend dla Sasuke, on, Naruto i chata wolna…. no niestety musiał się pojawić wujek z małym Taichi, który jest diabłem wcielonym chyba… zabierał całą uwagę Naruto…
    Dużo weny życzę Tobie…
    Pozdrawiam serdecznie
    ~Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Głupi bachor... Tak serio to jest już 5 nad ranem i ja jak bym była na miejscu Sasuke to zabiłabym tego bachora albo zamkneła na klucz w jakimś pokoju... Co za rozwydrzeniec..I się jeszcze mnie niektórzy pytają dlaczego nie lubię i nie chce mieć bachora...ekhem znaczy dziecka :d

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy