No hej :D
Ten rozdział będzie jeszcze krótki, poza tym niezbyt
dokładnie sprawdzony ^^" Po prostu przez cały tydzień leżałam w gorączce i
tak wyszło :< Nie byłam w stanie spojrzeć w ekran XD Poza tym nie będę miała
internetu przez miesiąc z powodu przeprowadzki, no ale dam sobie radę XD
Enjoy! ;*
Enjoy! ;*
PS. Po tym rozdziale posypią się hejty xD
PS2. Rozdział wstawiony po raz drugi po oprawie :D
PS2. Rozdział wstawiony po raz drugi po oprawie :D
_____________________________
- Itachi! – wydarł się, kiedy
wszedł do domu, jednak odpowiedziała mu cisza. – Świetnie – prychnął. – Wprost zajebiście!
Był
wściekły, ponieważ zrobił z siebie prawdziwego idiotę, a to i tak nic nie dało.
Księcia z bajki zachciało mu się zgrywać. To wszystko wina Suigetsu! Wyszło mu,
zgadzanie się na głupie zakłady, a gdyby nie to, to przynajmniej miałby spokój.
Wszedł do salonu i usiadł na kanapie, oddychając ciężko. Nie zrobił żadnego
postępu. Znajdował się w tej samej czarnej dupie, co jeszcze wczoraj, podczas
lunchu, a tkwił w tym nawet głębiej, jednak nie miał zamiaru odpuścić. Nie
teraz, nie po tym, jak się do niego odezwał. Przełamał pierwsze lody, a było to
dla niego trudne, aż sam się sobie dziwił, że dał radę. Po praniu mózgu, które
zafundował mu ojciec, powinien iść się teraz powiesić. Zakrył twarz dłońmi.
Musiał się uspokoić i ogarnąć! Wystarczy, że jego umysł uzna to, za zabawę
kosztem Uzumakiego, a reszta przyjdzie sama. Już się wyłamywał. Po tym, jak się
poczuł, gdy Hidan uderzył Uzumakiego, utwierdził się w przekonaniu, że nie był
godny noszenia nazwiska Uchiha. Wstał i ruszył w stronę swojego pokoju, nie
chcąc już o tym myśleć.
* * *
Nie
mógł uwierzyć, że weekend minął tak szybko, jak również, że od „napaści” na
Uzumakiego, nie widział swojego brata. Siedział całą niedzielę w domu, czekając
na niego, a po starszym ani śladu. Tracił już powoli cierpliwość, jednak, na
szczęście, Itachi pojawił się w poniedziałek pod szkołą. Sasuke podszedł do
niego szybkim krokiem, mając w oczach mrożącą krew w żyłach chęć zabójstwa.
- Gdzie się szlajałeś? –
warknął, przyciskając go do muru. – Śmierdzisz – stwierdził.
- Oj, pobalowaliśmy trochę z
chłopakami – wzruszył ramionami. – Nawet fajną dupę wyrwałem. Chyba okazała się
facetem, nie pamiętam, ale przyjemnie było – uśmiechnął się z tylko dla siebie
znanego powodu. – No, a jak tam twoja księżniczka? – zapytał.
- Uciekła – odepchnął go. –
Nasz plan nie wypalił, patafianie.
- Ej, bez takich – zrobił
urażoną minę. – Uciekł, ale nie wyprze się tego, że mu pomogłeś. No nie wiem.
Jest ci coś winien. Upomnij się o to tylko – powiedział i napił się wody. – O
kurwa, ale mnie suszy.
Sasuke
machnął na niego ręką i odwrócił się do Suigetsu, który szczerzył zęby jak
głupi.
- I jak ci idzie zdobywanie gaijina?
– zaśmiał się. – Jeszcze dzisiaj go nie widziałem, czyżbyś go zamordował?
- Z Uzumakim wszystko idzie jak
z płatka – uśmiechnął się wymuszenie.
- Na pewno – prychnął i skinął
za jego plecy.
Uchiha
spojrzał w tamto miejsce i zobaczył Uzumakiego, który stojąc do nich tyłem,
rozmawiał z nauczycielem. Jak na razie był bezpieczny, choć Uchiha zobaczył
miny niektórych chłopaków, które świadczyły o kolejnym głupim planie dokuczenia
blondynowi. Westchnął, zdając sobie sprawę, że teraz będzie musiał do niego
podejść. Poczekał, aż skończy rozmawiać i mając totalną pustkę w głowię, ruszył
w jego stronę. Cała szkoła będzie świadkiem zderzenia dwóch różnych światów. Odetchnął jeszcze raz i kiedy już
był trzy metry od niego, ktoś rzucił w chłopaka balonem z wodą. Uzumaki
podskoczył ze zdziwienia, zaklął i ociekając wodą, zaczął iść w kierunku
wejścia do szkoły.
- Hej! – krzyknął. – Naruto! – imię
ledwo przeszło mu przez gardło. Nagle wszystkie śmiechy, wywołane napaścią na blondyna,
ucichły. Uzumaki zatrzymał się, ale zaraz ponowił wędrówkę. – Zaczekaj! –
zaczął biec w jego stronę. Dogonił go dopiero przy drzwiach do szkoły. Położył
dłoń na jego ramieniu i zatrzymał go. Uzumaki skulił się, jakby oczekując
uderzenia. Uchiha zdziwiła ta reakcja, ale po chwili przypomniał sobie, co
Uzumaki przeżywał w szkole. – Nie bój się, nic ci nie zrobię –powiedział i
zabrał rękę. Starał się być uprzejmy i o dziwo, wychodziło mu to.
Naruto
odwrócił się, ukazując swoje oblicze. Sasuke był dość zaskoczony jego widokiem.
Spodziewał się pulchnego kolesia, ukrywającego masę ciała pod luźnymi,
powyciąganymi ciuchami, jednak twarz blondyna była smukła i długa. Uchihę
zdziwiły też jego oczy, ukryte pod szkłami niedbale sklejonych okularów. Duże i
czyste, niesamowicie lazurowe. Sasuke tak naprawdę nigdy takich nie widział.
Gęste i długie rzęsy tworzyły wachlarz dookoła nich, a pełne usta dodawały mu
seksapilu, choć Uchiha i tak niezbyt mógł go ocenić, posiadając niemalże
znikomą wiedzę na temat urody ze wschodu. Styczność z ludźmi pokroju Naruto,
miał jedynie w filmach i na tym starał się wzorować. Poza
tym blizny na policzkach, były dość podejrzane. Niby nie wyglądały źle, ale
pytanie, skąd się wzięły? Sasori nie miał więc racji. Uzumaki, mimo swojego
wzrostu, wyglądał, jak zwyczajny Amerykanin, nawet widać, że pochodził z tych
bardziej słonecznych stron. Może i był przystojniejszy od reszty facetów z ich
szkoły, ale tutaj już tylko gust mógł rozstrzygnąć ten spór.
- Czego ode mnie chcesz? –
zapytał niemalże szeptem i zadrżał. Wyraźnie marzł na tym wietrze.
- Em… Chodź, porozmawiamy w
środku. – Otworzył mu drzwi i przepuścił go, samemu wchodząc do budynku.
Ich
szkoła nie była jakoś specjalnie urokliwa. Ogólnie dyrektorzy skupiali się na
tradycji, dlatego budynek był stary. Wyglądał w zasadzie
jak zamek i tyle. Odpadający tynk sprawiał dziwne wrażenie. Może chcieli
osiągnąć inny efekt, ale dla Sasuke była to rozpadająca się rudera.
Sasuke
zamknął za sobą drzwi, ale spodziewał się, że i tak zaraz cała szkoła się tu
zleci. Zapewne mieli nadzieję na nową sensację i bójkę, jednak on nie mógł go
uderzyć, a może nawet nie chciał. Ten dzieciak wycierpiał dużo, poza tym Sasuke
tak czy inaczej w przyszłości miał mu porządnie dać w kość. Raczej nie chciałby
być na jego miejscu.
- Jesteś mi winien przysługę –
powiedział i pochylił się lekko nad nim, kładąc rękę na ścianie za jego głową.
– Gdyby nie ja, tamci nieźle by się tobą pobawili.
Naruto
milczał uparcie, nie patrząc mu w oczy. Trzymał swoją niewielką, jak na
chłopaka, dłoń na swetrze, który ściskał z całej siły.
- Słyszysz? – warknął, łapiąc
go mocno za podbródek, przez co zmusił go do spojrzenia sobie w oczy.
- Ja… Nie wiem, co mogę zrobić –
szepnął. – Nie mam pieniędzy.
- Tu nie chodzi o pieniądze. –
Puścił go. – Po prostu pomóż mi w angielskim.
Naruto
niepewnie pokiwał głową.
Za
to Sasuke… Sasuke nie wiedział dlaczego to powiedział. Ten pomysł wpadł mu do
głowy w jednej sekundzie i w zasadzie co innego miał wymyślić? Nie mógłby się z
nim tak po prostu umówić. Chciał, by to wyszło od Naruto. By to jego uznano za
geja. On miał go jedynie przelecieć, potraktować jak szmatę, wyśmiać i żyć z
czystym sumieniem –przynajmniej w jego mniemaniu.
- J-jasne – mruknął Naruto. –
Jeśli chce-esz – zagryzł wargę.
Sasuke
zaśmiał się gardłowo. Miał go w garści. Poza tym chłopak był uległy. Ten zakład
z pewnością będzie prosty jak drut. Odsunął się od niego i bez słowa ruszył
korytarzem do sali, w której miał mieć zajęcia. Widział po minie blondyna, że
ten zrozumiał, gdzie ma czekać po lekcjach.
* * *
Sasuke
był dumny ze swojego osiągnięcia. Nawet bardzo. Zdążył już pochwalić się bratu,
który śmiał się z niego, będąc ciekawym, gdzie oni się będą uczyć? Bo na pewno
nie u nich w domu. Gdyby ojciec przyjechał, to byłoby straszne. Od razu
połapałby się, że Naruto nie jest Japończykiem. Fugaku wyczuwał takich na
kilometr, a na dwa unikał. Nawet, gdy trzeba było zawrzeć umowę z inną firmą,
która nie była z Japonii, ich ojciec się w to nie mieszał. Wszystko robił za
niego asystent, a i tak Uchiha chodził wściekły z tego powodu.
Szedł
spokojnie, nie spiesząc się. Uzumaki musiał na niego czekać. Raczej nie
sprzeciwiłby się mu, szczególnie, że to, dla blondyna, okazja na pobycie trochę
czasu z elitą, a nie każdy miał taką przyjemność. Wydawało mu się nawet, że
Naruto powinien być szczęśliwy. To zaszczyt zostać pierwszą osobą takiego kogoś
jak on. Uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił, widząc Uzumakiego przy
swojej szafce. Podszedł do blondyna, a ten spojrzał na niego z wahaniem w
oczach.
- To… Co teraz? – zapytał,
odwracając wzrok.
- Będziesz mnie uczył, Młocie.
Nie myśl, że jesteś w jakiś sposób lepszy, po prostu skoro urodziłeś się w
Ameryce… Czaisz, o co mi chodzi? – Trzasnął szafką, którą otworzył, by zabrać
resztę książek.
Naruto
pokiwał bezmyślnie głową i pociągnął nosem. Wyglądało na to, że się przeziębił.
- Trzymaj swoje zarazki przy
sobie – powiedział Sasuke z obrzydzeniem.
- Nie jestem chory –
wybełkotał. – Mam uczulenie na pyłki, a w tej szkole…
- Nie obchodzi mnie to –
przerwał mu. – Idziemy się uczyć i tyle.
- A-ale gdzie? – mruknął,
patrząc na niego… ze złością?
Sasuke
obrzucił go pogardliwym spojrzeniem i westchnął, bez słowa ruszając przed
siebie. Pójdzie z tym frajerem do biblioteki. Tak będzie najlepiej, bo w
zasadzie do bidula nie miał zamiaru wchodzić. Naruto, chcąc nie chcąc, zaczął
iść za nim. Szli w milczeniu, a ten stan rzeczy przerywała jedynie czyjaś
rozmowa. Co raz mijali jakiegoś ucznia, który w pojedynkę chyba nie był w
stanie dokuczać blondynowi. Tak już jest… Tchórzostwo ludzi nie zna granic.
Doszli
w końcu do biblioteki, która okazała się być otwarta jeszcze przez trzy godziny.
Zajęli miejsce przy stoliku na końcu. Nawet bibliotekarkę zdziwiło towarzystwo
Uzumakiego przy Sasuke. I Uchiha wcale jej, jak i innym, się nie dziwił, jednak
wygrać musiał, a potrzebował do tego własnego poświęcenia.
- Em… - zaczął Naruto, kolejny
raz unikając jego wzroku. Jakby coś ukrywał… - Od czego chcesz zacząć?
Sasuke
zmrużył seksownie oczy i wyjął zeszyt.
- A ja wiem? – wzruszył
ramionami. – To ty jesteś korepetytorem – spojrzał na niego ponaglająco.
Uzumaki
westchnął i opróżnił swój plecak z książek. Zagryzł ołówek zębami i zaczął
przeglądać strony, po czym chwycił następny podręcznik, najwyraźniej nic w
poprzednim nie znajdując.
- Ale ja nie wiem, czego nie
rozumiesz. Jakiegoś czasu? Tworzenia zdań? – pytał, wgapiając dalej oczy w
kartki.
- Mhm – mruknął, patrząc na
niego w skupieniu. Zastanawiał się, czy to, jak Naruto zachowywał się na co
dzień, to nie maska? Może był inny? Może bał się otworzyć przed światem, tak,
jak on sam? Zresztą, co go to obchodziło? – Nie rozumiem łączenia tego
wszystkiego. Macie pojebany język.
- To prawda. Wolę japoński –
szepnął i przewrócił szybko strony na właściwym temacie. – Ale jednak angielski
jest prosty. Wystarczy poświęcić mu odrobinę czasu.
- Jaja sobie robisz? –
prychnął. – Łatwo ci mówić, bo jesteś rodowitym Amerykaninem.
- Źle myślisz. – wybełkotał. –
Japoński jest jednym z najtrudniejszych języków świata i ja jakoś się go
nauczyłem. Nie uważasz, że to argument nie do podważenia?
- Zamknij się i tłumacz –
warknął, zabijając go wzrokiem. Ten gnojek za dużo sobie pozwalał.– Nie byłeś
taki pyskaty, jak ratowałem twoją dupę – uśmiechnął się chamsko.
Naruto
wzruszył ramionami i sprawiał wrażenie, jakby jego słowa go nie dotknęły.
- Nie potrafię się bić, ani
bronić –powiedział cicho. Wyglądał na przestraszonego, a jednocześnie pewnego
siebie. Co ukrywał? – Używam mózgu, przeciwnie do was, mięśniaków – spojrzał na
niego przelotnie.
Sasuke
parsknął śmiechem, ale zaraz spoważniał.
– Mogę ci skopać dupę w każdej
chwili, więc hamuj się ze swoimi nic nie wartymi słowami - zagroził mu,
ignorując fakt, że powinien być miły.
Uzumaki
wlepił w niego swoje lazurowe tęczówki. Mierzyli się wzrokiem. Sasuke miał
ochotę odwrócić spojrzenie. Oczy blondyna go dekoncentrowały, jak i irytowały.
Skubany miał w nich coś tak dziwnego, a jednocześnie ciekawego. Jakąś
tajemnicę. Do tego wcale nie obawiał się mrożących krew w żyłach tęczówek
Uchihy. Patrzył na niego pewnie, mimo tego, że nie miał z nim szans. Sasuke
skupił się więc na jego słowach.
Naruto
zaczął tłumaczyć. Chyba naprawdę chciał się odwdzięczyć Sasuke, ale mimo to,
brunet mu przecież nie odpuści. Wszystko teraz musiało pójść gładko. Za miesiąc
miał zaciągnąć go do łóżka, więc postanowił zmienić taktykę. Spojrzał na dłoń
Naruto, która obejmowała ołówek, wyrysowując schemat zdania w czasie przeszłym.
Niesamowite, ale rozumiał, o czym on do niego mówił. Uzumaki potrafił
tłumaczyć.
Po
dwóch godzinach, z których Sasuke skorzystał bardziej, niż z trzech lat nauki,
wyszli ze szkoły. Naruto od razu ruszył w przeciwnym kierunku do Sasuke, a ten
walczył chwilę ze sobą aż w końcu postanowił chwytać okazję. Podbiegł do niego
i zrównał się z jego krokiem.
- Odprowadzę cię – oznajmił i
już więcej nic się nie odezwał.
Naruto
także nie był skory do rozmowy. Po prostu szli tak we dwóch ciemną ulicą,
oświetloną jedynie przez blask latarni. Sasuke zastanawiał się, czy może nie
zacząć jakiejś rozmowy, która z pewnością okazałaby się bezsensowną paplaniną.
Na pewno mieli odmienne zainteresowania, a nie miał zamiaru słuchać o tych
Uzumakiego. Przynajmniej na razie nie. Nie interesowało go to.
- To tutaj – mruknął Naruto w
pewnym momencie i zatrzymał się.
Sasuke
spojrzał na duży dom, różniący się od innych jedynie wielkością. Właściwie, to
czego się spodziewał? Opuszczonego zamku na wzgórzu? Zadziwiła go jego własna
głupota.
- Spoko – wzruszył ramionami,
zaciskając wargi, by nie palnąć jakiejś gafy. Miał być miły, nie mógł sobie
pozwolić na takie sytuacje, jak w bibliotece.
Naruto
spojrzał na niego dziwnie, bo w sumie, jak miał się patrzeć? Cały czas Sasuke
go olewał, aż nagle mu się odwidziało i go odprowadza.
- Em… Może spotkamy się jutro
po szkole, hm? – zapytał niepewnie. Cóż, chwytał byka za rogi.
- Ta – mruknął bez przekonania.
– To cześć. – Odwrócił się i zniknął w bramie.
Sasuke
stał chwilę w miejscu. Tak, zdecydowanie dobrze się dzisiaj spisał.
Omg, omg, omg, OMG! Sasek wreszcie do niego zagadał po ludzku (nie licząc tego tam szarpanka za bródkę xD) Korepetycje w bibliotece mrr! Świetny rozdzialik! Mam nadzieję, że na nastepny nie będziemy musieli długo czekać ;) a tak btw... świetnie piszesz, podoba mi się Twój styl :D
OdpowiedzUsuńweny, weny i jeszcze raz weny!
Pzdr, Toruś <3
Uchiha - chamski dupek z krwi i kości. Kiedy czytam jaki jest pusty i płytki to aż mnie mdli. I tacy ludzie na poważnie chodzą po świecie? Czasami wstyd mi za mój gatunek -.-
OdpowiedzUsuńAle bosko go wykreowałaś skoro wzbudził we mnie taką reakcję xD Albo taki Naru, co niby cicha woda ale się stawia, ma stalowe, głębokie i przepiękne spojrzenie oraz charakterek ;3 Tylko błagam nie zrób z niego cherlaka z samej skóry i kości, może nie umieć się bić ani bronić, ale żeby miał chociaż trochę ciałka ;p Nie znoszę kiedy robią z niego chudą szczapę.
Wszystko ogółem było okey, tylko jakieś taki krótkie się wydawało ;p
Pozdrawiam i życzę weny =3
Jest! Moja reakcja na ten rozdzial, i zdziwienie moich znajomych w momecie kiedy w ogóle ich nie slucham, a oni zastanawiają się co ja robię. xD
OdpowiedzUsuńWyczekiwalam tego rozdzialu już od dawna, dlatego jestem nim bardzo usatyswakcjonowana. :3
Podoba mi się taki Naruto, jak to mówią cicha woda brzegi rwie. ^ ^
Czekam na więcej i życzę dużo weny. :»
Kilkusekundowy przejaw empatii w wykonaniu Saske...jestem pod wrażeniem xDD
OdpowiedzUsuńnie no, naprawdę mnie on irytuje w tym opowiadaniu. W sensie jego sposób myślenia. Idealnie wykreowałaś jego postać.
Szkoda mi Naruto...ta szkoła jest pojebana.
hmm...ujrzymy Gaarę w tym opku?
jeśli chodzi o błędy to rzuciły mi się w oczy tylko przecinki i powtórzenia, na które musisz zwrócić uwagę. Piszesz coraz lepiej ;)
pozdrawiam ;)
Wspaniale, boskie i genialne....ta hejciki, no niby gdzie!?
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie, i to bardzo pozniej jak wejd na komputer napisze jeszcze jeden komentarz, ale teraz mnie wyganiaja
Jakie hejty? Kobito! Jeden z lepszych rozdziałów!
OdpowiedzUsuńAle teraz tak na serio. Nie było słodzenia i innych takich, i za to masz ode mnie duży plus. Baaaardzo się cieszę, że nie zakochali się w sobie przez jedno spojrzenie w oczy, nie było rzygania tęczą, a w szkole (zapewne) zachowali się jacyś hetero itp. Świetnie to zaczęłaś - nienawidzą się i tak na razie ma być xD. Ciekawi mnie jak rozwiniesz akcję...
Sasuke to taaaki skurwysyn... no i bardzo dobrze! Taki Sasek jest najlepszy. Jak Sasuke nie jest draniem, to... po prostu nie może nazywać się Uchiha :D
No i Itacz. GEJ XD
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Nie wiem co mam powiedzieć, bo nie mam pojęcia, co siedzi Ci w głowie. Niemniej wydaje mi się, że akcja dzieje się za szybko, oczekiwałabym dogłębniejszych opisów..
OdpowiedzUsuńOgólnie, rozdział mi się naprawdę podobał, ale proszę dodaj opisy sytuacji, bardziej rozwijaj te opisy. Z utęsknieniem będę czekała na coś nowego, ale proszę, nie pędź tak ;)
Całuję, Inata
P. S. Sasuke nadal mi odpowiada.
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jak i samo opowiadanie mi się bardzo podoba... Sasuke mnie wkurza, to jego myślenie, nie znoszę takich ludzi, no i Naruto niby cicha woda, a jednak... oby Naruto tak łatwo się jednak nie dał...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Faktycznie rozdział jeszcze krótki, wydaje mi się nawet, że jest krótszy od poprzednich. xD Ale to przez to, że mi się tak dobrze i przyjemnie ten tekst czyta! W końcu długo wyczekiwane opko. <3
OdpowiedzUsuńJedyne, co mam ochotę powiedzieć (napisać), to mój Naru! <3 Wielbię go w tym opku i z każdym rozdziałem moje uwielbienie do niego wzrasta. No jest po prostu cudowny! I trzymam za niego kciuki, żeby się nie dał oszukać! Sasu za to wzbudza we mnie jedynie złość. Niech w końcu chłopak zmądrzeje i przestanie myśleć kartą kredytową.
Także no, nie wiem, co by tu jeszcze powiedzieć. xD Nie mogę doczekać się ciągu dalszego oraz tego, jak chłopcy przekonają się do siebie, a to chyba będzie najtrudniejsze do zrobienia.
Życzę weny oraz czasu na pisanie. :*
Hmm, w pewnym sensie się cieszę z przebiegu akcji. Da się zauważyć, że brunetowi trochę jest szkoda blondyna? Coś w tym stylu, ale nie ma zamiaru tego pokazywać. Z drugiej strony, szkoda mi Naruto...znowu.
OdpowiedzUsuńPo prostu On jest okropnie traktowany. Nawet Uchiha Go tak traktuje, a nawet pomimo tego zakładu. Ech bibliotekarka? Serio? Nawet ona się zdziwiła ._.
Normalnie bym zapytała "Czo tu się kurde dzieję?" Ale teraz uznajmy, że nic tu takiego nie napisałam. Bez sensu, nee?
Głupi Uchiha, głupi zakład, głupi (ale zabawny) Itachi... (Nawet nie wie kogo przeleciał xD).
Czytam dalej.
Pozdrawiam, Ami-chan.