Hej!
:D
No
i widzicie?! Jak Emiko mówi, że będzie Spadająca Gwiazda, to
kurcze tak będzie i tyle! XD Zaraz będzie: „Ale dlaczego tak
krótko?! ;-;” Tak, wiem, jestem niczym prorok xD Mam jednak
nadzieję, że spodoba się Wam to, co napisałam ;P Ogólnie, to w
tym rozdziale miałam zmieścić końcówkę, ale pewna osoba
sprowadziła mnie na ziemię i postanowiłam ciągnąć to dalej :D
Dawno
nie odpisywałam na Wasze komentarze, a powinnam w końcu trzeba
utrzymywać z Wami kontakt, nie? ;)
~Ami-chan
– Tutaj chyba stworzę list, a nie odpowiedź xD Kurcze,
skomentowałaś prawie każdy rozdział Gaijina xD Zacznę może od
pierwszego rozdziału. (co może jest totalnie bezsensu, zważywszy
na fakt, że opublikowałam już szósty xD) Takie osoby jak Sasuke,
które oceniają ludzi ze względu na ich pochodzenie, czy stan
majątku, w większości zostali tak wychowani xD Wina rodziców, nie
dzieci. I chyba nikt nie lubi takich skurwysynków xD Aghh…
„Przewidywalna fabuła”. Ranisz, okej? xD Ekhem… Co do Bocu
no Pico… Obejrzałam to dwa razy xD Przy pierwszym nie było tak
źle, ale przy drugim podejściu zrozumiałam, że starczy xDDD o,
widzisz, to mamy coś wspólnego ze sobą xD też mam uczucia, ale
ludzie o tym nie wiedzą xD W sumie nie obwiniam ich, w końcu sama
ich nie okazuję xD Ja teraz w sprawie Sasuke milczę xd Wszystko
wyjaśni się później :D Tak, Ami-chan, mogę Cię zapewnić, że
Sasuke poczuje wielki wstyd xD
~Kook
– To opo planuję na… 30 rozdziałów? xD O matko, to dużo xd Za
dużo xd Idę się pociąć łyżką, a co tam xD
~Etsuko
– dziękuję :d Moje łagodzenie sytuacji wygląda w ten sposób,
że się dre, aż przekrzycze ich wszystkich xD Zwykle, jak widać,
skutkuje xD
~Menma
Yui – kiedy koiec roku szkolnego to życie w ogóle nie idzie xd
nauczyciele mnie dobijają, ale niektórzy są po mojej stronie xD Co
nie zmienia faktu, że zdycham, ale już niedługo, o! xD
I
dziękuję za tyle wejść! ;*
Beta:
Mauvais Arcenciel :3
* * *
Doszli
w końcu pod rezydencję Sannina. Dom jak dom, nie różnił się
niczym szczególnym od tych klanowych. Duży, z jeszcze większym
ogrodem. W zasadzie to nie wiadomo po co go kupował. Przecież
Jiyraya mieszkał sam i nie był żonaty. A może Ero-Sannin wiedział co go czeka i postanowił nie szczędzić sobie bogactwa, nawet jeśli
brakowało osoby, z którą mógł to wszystko dzielić?
Naruto
spojrzał na Czcigodną. Jak silne uczucia łączyły ją z tym
starym zboczeńcem? Tsunade z pewnością nie raz odwiedzała
przyjaciela w tej posiadłości. Co do tego zapewne nikt z oddziału
ANBU, jak i Uzumaki nie miał wątpliwości. Shizune znała prawdę,
a Sasuke nigdy niczego nie był pewien.
Zdecydowanie
przekroczyli próg domu. Blondyna zdenerwował fakt, że drzwi nie
zostały zamknięte, ale wolał już się nie odzywać. Weszli z
przedsionka do korytarza, którego pierwsze drzwi prowadziły w
kierunku dużego salonu. Naruto znał każde pomieszczenie w tym
budynku. Zauważył nawet, że wszystkie przedmioty pozostały w tych
samych miejscach, w jakich zostawił je Jiyrayia. Uzumaki poczuł się
tak, jakby śmierć Ero-senina była tylko jednym z wielu koszmarów
sennych. To niesamowite złudzenie obudziło w nim nadzieję, która
szybko została rozwiana przez czysty rozsądek. Blondyn już nie raz
miał okazję przekonać się, że odejście bliskiej osoby jest jak
oderwanie kawałka duszy. On sam posiadał jej niewielką część po
wojnie, z którą musieli się zmierzyć.
*
* *
Złapał
mocniej Uchihę za rękę, gdy wspinali się po schodach. Już nie
potrafił poruszać się pewnie i swobodnie po tym miejscu. Ono dalej
żyło, jednak tylko wspomnieniami. I tak, jak w pierwszej chwili
czuł się dobrze, teraz jego nie najgorszy humor stopniowo
przygasał, a kolejna porcja wiary mąciła mu w głowie,
zapewniając, że Jiyrayia zaraz wyjdzie z łazienki, narzucą na
siebie szlafroki, usiądą w ogrodzie, zjedzą razem śniadanie i
wszystko będzie dobrze. Tak bardzo chciał, żeby w jakiś sposób
było to prawdą. Pragnął znów spędzać z nim czas na nauce
technik. Oddałby wszystko za te chwile, nawet jeśli miałyby one
trwać krótko. Nagle zdał sobie sprawę, że nie mógłby tak
postąpić, przecież miał Sasuke, Itachiego oraz dziecko. Nie
powinien o nich zapominać – dom Sannina źle wpływał na jego, i tak
skołatane, myśli.
— To
tutaj, Czcigodna — powiedział dowódca oddziału. — Stoi na
półce, my nie możemy tam podejść, ale Szanownej powinno się
udać.
Tsunade
omiotła uważnym spojrzeniem sypialnię, w której się znaleźli, a
przez jej twarz przebiegła cała gama uczuć. Była to jedynie
sekunda, niczym błysk pioruna podczas burzy. Westchnęła, a w jej
oczach zalśniły łzy. Była twardą kobietą, jednak to wszystko,
te wspomnienia… Nieczęsto płakała, teraz miała przynajmniej
powód. Widok miejsca, w którym wraz z Jiyrayią spędzili tyle
czasu… Potrząsnęła głową, to nie był dobry pomysł. Nie
powinna wspominać, chciałaby zapomnieć, ale wiedziała, że nie
mogła, w końcu mu to obiecała. Otrząsnęła się i spojrzała na
półkę, dostrzegając na niej zieloną szkatułkę. Przedmiot nie
wyglądał na niezwykły, przeciwnie, aż zadziwiająco normalnie.
Tsunade domyśliła się, że taki też miał być. Niecierpliwiąc
się, zaczęła iść w kierunku komody, jednak gdzieś w połowie
drogi coś ją zatrzymało. Tak jakby wokół szkatułki unosiła się
niewidzialna bariera. Wyciągnęła dłoń i poczuła zaporę, z
pewnością była jakąś rzadko spotykaną techniką.
—
Naruto
— wezwała go mocnym głosem, z powrotem odzyskując chłodną
postawę. — Chodź tu.
Uzumaki
uśmiechnął się blado do Uchihy, który był sceptycznie
nastawiony do wizyty w tym miejscu. Nie podobał mu się klimat
panujący w tym domu, który źle działał na blondyna, a Sasuke
czuł się bezsilny, gdy na twarzy ukochanego pojawiał się smutek.
— Tak?
— Chłopak wszedł do sypialni i podszedł do Hokage. — Co się
stało?
—
Podejdź
do tej szkatułki — powiedziała, wskazując na zielone pudełeczko.
Naruto wzruszył ramionami i bezproblemowo przekroczył dzielącą go
odległość od przedmiotu.
—
Cholerny
Jiyrayia — warknęła, zaciskając pięści. — Bierz to i idziemy
stąd — mruknęła z niechęcią w stronę blondyna, który w
skupieniu oglądał znalezisko. Jego wyraz twarzy mówił, że wie,
jak to otworzyć. Tsunade była jednak zbyt wkurzona na zmarłego
kochanka, żeby przejmować się Uzumakim. Wykluczył ją… Pozwolił
podejść do szkatułki tylko Naruto!
—
Wracamy
do wioski. Nie chcę już tu być — oznajmiła z zaciętą miną,
odwracając się zdecydowanie w stronę ANBU.
*
* *
Uzumaki
wiedział, że klucz do szkatułki znajdował się w domu. Blondyna
zdziwiło to, że akurat on mógł podejść do przedmiotu,
najwyraźniej w środku było coś, przeznaczonego wyłącznie dla
niego. Przez całą drogę gapił się na pudełeczko, kompletnie nie
słuchając Sasuke, który niemalże błagał go, żeby patrzył na
drogę. W końcu dał sobie spokój i wziął go na ręce. Blondyn
machając nogami i nie komentując zachowania Uchihy, starał się
otworzyć skrzyneczkę, aby dostać się do środka.
—
Zostaw
to — wywarczała Czcigodna, kiedy znaleźli się pod bramą wioski,
a słuchanie szamotania blondyna, stało się zbyt męczące. —
Poza tym idźcie normalnie, bo wyglądacie niczym dwaj idioci.
— Ej, Draniu, szkoda, że klucz został w domu — powiedział, ignorując
słowa Tsunade, która widząc, co się dzieje, miała ochotę
wdepnąć go w ziemię.
— Mam
go w kieszeni, Młotku. — Pocałował go w nos. — Chciałem
pokazać go Hokage, ale ta chyba nie jest skora do rozmowy… —
mruknął zirytowany zachowaniem kobiety.
Nagle
Piąta zatrzymała się, jakby i w lesie została użyta technika,
która chroniła szkatułkę. Reszta zrobiła to samo, patrząc z
zaciekawieniem na Sannina. Blondynka zacisnęła pięści, jak miała
w zwyczaju, Naruto podejrzewał nawet, że to tik nerwowy, i posłała
w ich stronę ogniste spojrzenie, które wyglądało naprawdę
groźnie.
—
Mieliście
klucz przez cały czas?! — wydarła się i podeszła do nich.
Uzumaki od razu odskoczył od bruneta, obawiając się uderzenia,
choć logiczne było, że kobieta go nie tknie. Nie w stanie, w
którym się znajdował. Hokage dopadła jednak Sasuke, łapiąc go
za poły koszuli. — Otwórz ją, do cholery!
Uchiha
spojrzał na Naruto i wyjął klucz z kieszeni, podając go swojemu
ukochanemu, który z cichym westchnieniem włożył kawałek brązu
do zamka. Wszyscy usłyszeli charakterystyczne pyknięcie i wieko
zwolniło. Blondyn drżącymi dłońmi pochwycił kartkę, która
znajdowała się w środku. Przełknął ślinę, rozpoznając pismo
swojego chrzestnego. Przeleciał wzrokiem po tekście, wyłapując
niektóre słowa.
— Co
tam jest? — zapytała Tsunade i podeszła do niego, zaglądając mu
przez ramię. Po chwili zaczęli czytać, mrucząc pod nosem.
„Dzieciaku,
Jeśli
to czytasz, to znaczy, że jednak poległem w starciu z Nagato. Może
nigdy nie dawałem tego po sobie poznać, ale wiedz, iż byłeś dla
mnie bardzo ważny. Nie zdążyłem Ci tego powiedzieć przed
śmiercią, czego bardzo żałuję. Ten list powstał jednak w celu
całkowicie innym, niż przypuszczasz. Nie mam zamiaru rozwodzić się
tu o Naszych relacjach, a o relacjach Twoich z Twoim najlepszym
przyjacielem.
Wiesz,
o czym piszę. Inaczej nie znalazłbyś tego listu. Zapewne
zastanawiasz się, jak to się stało? Dlaczego masz dziecko? W
dalszej części listu wszystko Ci wyjaśnię. Zasługujesz na
prawdę. Wiem, że jesteś szczęśliwy. Kochasz Sasuke, prawda?
Zauważyłem to dawno i dzięki temu mogłem zostawić Cię z tym
wszystkim. Minato nie chciał uwierzyć w takie przeznaczenie, tak
samo jak Fugaku Uchiha. Obaj mieli opory przed przyjęciem tego do
wiadomości, ale może opiszę to po kolei?
Kiedy
Kushina była w ciąży, ja i Minato dużo rozprawialiśmy o
porodzie. Jak wiesz, Twoja matka była jinchuriki , a z Kyuubim nie
było łatwo. Twój ojciec martwił się i próbował zrobić
wszystko jak najlepiej, aby nikt nie ucierpiał, a jednocześnie, w
głębi serca, wszyscy czworo, wraz z Trzecim, wiedzieliśmy, jak to
się skończy. Sarutobi oferował Twoim rodzicom pomoc. Mówił, że
się Tobą zajmie, ale Minato miał wciąż wątpliwości. Nie ufał
swojemu przeczuciu, a może i nie chciał ufać. Nie przyjmował tego
wszystkiego do wiadomości. Kiedy byłem na górze Myoboku, Shima
zaprowadziła mnie do ropuchy, która próbowała przepowiedzieć Ci
Twoje przeznaczenie, ale ty już je znałeś… Pamiętasz? Byłeś
taki silny, Naruto... Wracając do tematu, bo przecież nie piszę po
to, by wspominać. A więc ta stara, pomarszczona żaba kazała mi
przyprowadzić do siebie Minato i Fugaku. Niedorzeczność, nie
sądzisz? Nigdy nie lubiłem Uchihów. Kombinowali coś i miałem
rację. Kolejny raz zbaczam z tematu, przepraszam, ale nie mogę
znieść tego, że na tej kartce zostaną zapisane ostatnie moje
słowa do Ciebie. Wróćmy do historii... Fugaku oczywiście był
oburzony, ale zgodził się. Gdy usłyszeli przepowiednię, nie byli
zadowoleni. Uchiha nawet nie chciał w to wierzyć. A co powiedziała
ropucha? „Twój syn pokocha syna klanu Uzumaki.” Możesz sobie
tylko wyobrazić jego wściekłość. Minato dobrze wiedział, że
żaba nie kłamie. Że to się spełni, że prędzej, czy później
zejdziecie się i będziecie darzyć się miłością. I co?
Sprawdziło się. Jednak Fugaku wciąż był przeciwny. Po wielu
namowach Waszych rodziców, Minato postanowił Cię zabezpieczyć,
jakkolwiek absurdalnie to brzmi. We dwoje wynaleźliśmy technikę,
która miała za pomocą chakry ogoniastego chronić płód. Wszystko
poszło zgodnie z planem. Nawet Uchiha w końcu zgodził się na
Wasze zaręczyny. Jestem pewien, że zrobił to tylko dlatego,
ponieważ miał pewność, że Sasuke będzie mógł mieć potomków.
Nie oszukujmy się. Wiedział o planach Sarutobiego, a nie mógł
pozwolić na całkowite wyginięcie klanu. Wszystko zostało dopięte
na ostatni guzik. Nim jeszcze Twoje oczy ujrzały świat, Ty już
nosiłeś nazwisko Uchiha. Kiedy przyszło do porodu… Minato nie
pieczętował w Tobie Kuramy z entuzjazmem, jak możesz się
domyślić. Czuł się winny temu wszystkiemu, a ani ja, ani Kushina,
nie potrafiliśmy mu pomóc. Twoja matka też nie miała łatwo. Z
własnych doświadczeń wiedziała, co pakują w swoje dziecko.
Zdawała sobie sprawę, że będziesz cierpiał, jednak Twoja
przyszłość napawała ich spokojem. Robili to wszystko, byś był
szczęśliwy. I tak właśnie nosisz w sobie potomka klanu Uchiha. I
dopóki będziesz jinchuriki, dopóty Twój organizm przystosowany
będzie do porodów.
Poznałeś
już całą historię. Nie zapomnij nigdy o mnie, jak i o tych,
którzy stracili życie. I proszę, przekaż Tsunade, że zawsze ją
kochałem.
Jiyrayia”
W
ostatnich zdaniach listu, litery w niektórych miejscach były
rozmazane. On płakał, tak, jak Naruto i Tsunade, czytając jego
słowa. Wiedzieli już wszystko. Nic nie musieli sprawdzać. Po
prostu Jiyrayia zrobił to, co do niego należało. Uzumaki pociągnął
nosem i objął drżącą Hokage. Czy czuł się lepiej? Być może.
Przeszkadzały mu jedynie potoki łez, których nie potrafił
powstrzymać. Pieprzone
huśtawki nastroju, warknął
w myślach.
— Nigdy
mi nie powiedział… Nigdy nie wyznał swoich uczuć. Zawsze mówił,
że między nami jest tylko pożądanie — wyszeptała, a po jej
policzku spłynęła kolejna łza. — Stary zboczeniec. Ani razu nie
pozwolił mi zbliżyć się do siebie. Kiedyś się z nim spotkam, a
wtedy nogi mu z dupy powyrywam.
— I
będziecie szczęśliwi — szepnął blondyn z lekkim uśmiechem. —
Oczywiście, kiedy tylko skończysz go bić. — Spojrzał na Uchihę,
który stał ze zmarszczonymi brwiami.
— Mój
ojciec mnie dobija — oznajmił.
—
Sasuke!
— wydarł się. — Ty nieczuły dupku!
—
Przestańcie
już. – Tsunade rozpogodziła się trochę, ocierając łzy. —
Jiyraya zrobił dla nas wiele. Wspominajmy go jak najlepiej, wtedy
wszystko dobrze się ułoży.
A
ona dalej będzie go kochać. Aż do końca.
*
* *
Leżał
na kanapie z głową opartą o kolana bruneta, który czytał
książkę. Naruto uważał, że to głupie, skoro on trzymał w
dłoni coś znacznie ciekawszego. List od Jiyrayi szeleścił za
każdym razem, gdy blondyn składał go i rozkładał. Był mocno
podekscytowany. Jego chrzestny pomyślał o wszystkim. Uśmiechnął
się do siebie i przejechał palcem po kartce.
— Co
o tym myślisz, Sasuke? — zapytał, kiedy milczenie okazało się
zbyt trudne do wytrzymania. Uchiha westchnął cicho i zamknął
powieść, równocześnie przewracając oczami.
— A
co mam myśleć? — prychnął, pochylając się nad nim, aby go
pocałować. — Cieszę się, że nasi rodzice usłyszeli tę
przepowiednię. Nie chcę jednak o tym rozmawiać.
Blondyn
pokręcił głową. — Było minęło, Sasuke.
Brunet
uśmiechnął się smutno. — Nie można zapominać o przeszłości.
Dałbyś radę wymazać z pamięci Jiyrayię? — Posadził go na
swoich kolanach.
—
Oczywiście,
że nie! — oburzył się, odkładając ostrożnie list na ławę. —
To dobre wspomnienia.
— Złe
też trzeba pamiętać, młotku.
—
Wiesz…
— bąknął Naruto, rumieniąc się nagle. — Jeśli już
rozmawiamy o życiu… Ja… mogę przecież… um… znaczy my
możemy… — plątał się — ta technika…
Sasuke
zaśmiał się gardłowo i złapał go za policzki. Patrzył chwilę
w lazurowe oczy, po czym powiedział:
—
Zobaczysz,
jeszcze stworzymy rodzinę większą od klanu Hyuga. — Wyszczerzył
zęby, widząc sceptyczną minę blondyna.
— Nie
jestem maszyną do rodzenia! — wykrzyknął, a jego oczy zalśniły
ze złości.
—
Oczywiście,
ale też nie zamierzasz chodzić na misję — oznajmił,
wyprowadzając tym samym Naruto z równowagi.
— Nie
zabronisz mi — warknął, ściskając go mocno za koszulkę. — Moje
umiejętności są zbyt duże, żebym marnował się w domu.
— Nie
chcę, żebyś narażał życie — westchnął, tuląc go do siebie.
—
Narażał
życie! — powtórzył z pogardą — niby kto mi zagraża? Błagam
cię, Draniu. — Chwycił go za podbródek. — Jedyną osobą , która
może mnie skrzywdzić, jesteś ty.
— A
ja nie mam nic takiego w planach — wymruczał, kładąc dłonie na
brzuchu blondyna.
—
Widzisz?
Skoro tak, to jestem bezpieczny. — Wyszczerzył zęby. — Za ile
wraca Itachi? — zapytał szeptem, ocierając się lekko o niego.
— Nie
zdążymy. — Zaśmiał się, widząc zawód w oczach swojego…
właściwie kogo? — Jesteśmy małżeństwem, co nie?
—
Szybko
zmieniamy tematy rozmów. — Zachichotał. — Tak, Sasuke. To jest
dziwne. Nie żebym narzekał, jest wręcz przeciwnie, ale…
— Nie
mogę uwierzyć, że przez cały ten czas, kiedy uczęszczaliśmy do
akademii, kiedy podążałem w ślad za zemstą, kiedy próbowałem
cię zabić… — Przełknął ślinę. — Ty byłeś mi tak
bliski…. Przez cały ten czas, młotku, byłeś moją rodziną, a
ja wtedy myślałem, że… że zostałem sam. — Wtulił nos w jego
szyję.
Naruto
uśmiechnął się lekko i mocno go objął, wdychając jego
odurzający zapach. Był taki spokojny, trzymając go w
ramionach, a mając świadomość gorącego oddechu na skórze, czuł
cudowne mrowienie w podbrzuszu. Tak mógłby spędzić całą
wieczność, on i Sasuke. To wszystko było takie nieoczekiwane.
Nigdy nie pomyślałby, że dojdą do tego etapu znajomości. Jeszcze
parę lat temu brunet był zdrajcą wioski, ale Uzumaki nigdy nie
zapomniał, że także przyjacielem. Osobą, za którą podążał
mimo wszelkich przeciwności. Teraz widział w tym wszystkim sens.
Szedł za nim, przyjmował każde uderzenie wymierzone w twarz, nie
poddawał się, a robił to, żeby mogli znaleźć się właśnie
tutaj. Wypełnili przepowiednię.
—
Kochanie?
— mruknął czarnooki chłopak — może… może powiemy reszcie o tym, co
się ostatnio stało?
Zdziwiony
blondyn spojrzał na niego. Drań i spotkania ze znajomymi? Z jego
własnej woli? Świat zwariował! Nagle zdał sobie sprawę, że
brunet po prostu chciał pochwalić się obrączką. Nie,
to nie może o to chodzić, zaprzeczył
w myślach. Przecież
ten dupek ma w nosie, co myślą inni!
—
Naprawdę
chcesz to zrobić? — zapytał z lekkim uśmiechem, widząc jego zakłopotaną minę. Cholera,
zakłopotany Uchiha!
—
A
ty chcesz? — odpowiedział pytaniem na pytanie, a w jego oczach
czaiła się niepewność.
Co ten dupek sobie wyobraża? Gdzie jest Sasuke?, myślał Naruto, nie mogąc pojąć jego zachowania.
Co ten dupek sobie wyobraża? Gdzie jest Sasuke?, myślał Naruto, nie mogąc pojąć jego zachowania.
—
Oczywiście,
że chcę! — krzyknął i wskazał na niego oskarżycielsko palcem.
— A ty coś kombinujesz, panie Uchiha!
— Po
prostu pomyślałem, że będzie dobrze, jeśli wszyscy dowiedzą się
o naszym małżeństwie — bąknął pod nosem. — Wtedy już będą
wiedzieli, że jesteś tylko mój.
Blondyn
zaśmiał się cicho i złożył na bladych ustach długi, leniwy
pocałunek, ale zaraz odsunął się, zdając sobie sprawę, że
Itachi i Sakura mogą niebawem wrócić. — Zrobimy przyjęcie. —
Pogłaskał go po policzku. — Ale najpierw pójdziemy na górę —
wyszeptał wprost do jego ucha. — Niech tylko mały pójdzie spać.
Brunet
sapnął cicho. Od kiedy to Naruto go prowokował? Mały
diabeł, pomyślał,
nie mogąc doczekać się nocy.
Mhm... rozdział betowany. Pierwszy błąd, brak wiedzy jak się pisze ksywki bohaterów. Trzeba być niezłym ignorantem żeby Ero-sennin napisać z błędem. Ogólnie Sannin jest źle napisane, ale co tam. No nic, jestem pewny, że to nie koniec byków, więc jak torreador walczę dalej.
OdpowiedzUsuń"...przez czysty rozsądek" - nie chodziło czasem o zdrowy rozsądek? Co za sformułowanie? No i tak jakby urwałaś to zdanie bez wyjaśnień i pociągnięcia tego wątku. Cóż, bywa i tak. Chociaż może tam dalej jest wyjaśnienie, ale ja jestem za głupi żeby je zrozumieć? Tak, to pewnie to.
"Tsunade omiotła uważnym spojrzeniem sypialnię, w której się znaleźli, a przez jej twarz przebiegła cała gama uczuć, ale była to jedynie sekunda, niczym błysk pioruna podczas burzy." strasznie długie i męczące to zdanie, nie uważasz? Powinno być rozbite na dwa osobne. Jest takich więcej, ale nie chce mi się wyszukiwać, w końcu podobno masz betę.
Nie, jednak nie mam siły na przedzieranie się dalej przez tego fika. Jest stanowczo okropny. Postacie są tak straszne, że aż zęby bolą. Nie przetrwam tego. "Gaijin" jest znośny, i chociaż fabuła ciekawi, mimo słabego wykonania (kurde, chyba Ci walnąłem pochlebstwo, napisałem "słabe wykonanie", a nie do bani, tak Kurama, starzejesz się).
Krytyczny Kurama
"Czysty rozsądek" jest jak najbardziej poprawnym sformułowaniem ;) Poza tym, z tego co wiem to od autora zależy na ile posłucha bety.
UsuńAnonimek ;*
Jesli sanin ma tytul wladcy, piszemy z dużej. Tu raczej nie ma :(
UsuńAmi
Witaj Krytyczny Kuramo! Tak, to znowu ja. Tym razem nie po to zeby wytykac bledy, a zeby poprosic Cie o uzywanie mniejszej ilosci sarkazmu i komentarz bedzie bardziej kulturalny i bedzie sie go lepiej czytalo i Ty bedziesz wygladac na milsza osobe :)
UsuńPozdrawiam
~NekonoNeechan
Co do rozdziału, super, ale krótki ;-; Widać, że ktoś pomagał, duże zmiany na lepsze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anonimek :*
yoł, Emiko, nie mamy kontaktu, soł wrzucę Ci tutaj mojego maila, żebyś mogła mi wysyłać rozdziały do zbetowania. ;)
OdpowiedzUsuńelajsze@gmail.com
Super duper! Ale tak n serio, rozdzial bardzo fajny. Nie widze bledow, dobrze sie czytalo. DZIEKUJE CI BARDZO ze Spadajaca Gwiazda nie zostala zatrzymana! :3 Czekam na kolejne rozdzialy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam goraco ≧﹏≦
"Wielki wstyd" ;__; O matko, to mnie nastraszyłaś XD
OdpowiedzUsuńNo cóż ;-; Trochę ciężko mi się w tym połapać, bo dawno czytałam to opowiadanie, ale postaram się ogarnąć ten komentarz :D
Po pierwsze- O jejku ;_; Ten list od Ero-senina był taki wzruszający ;( Hahaha, ale dobre było, to oburzenie Tsunade, kiedy się dowiedziała, że oni cały czas mieli klucz XD Szkoda mi Tsunade... chociaż te teksty o wyrywaniu nóg trochę wyregulowały sytuacje xD A wracając do listu... No, wiedziałam, że Fugaku będzie się stawiał, ale Mineta?! (XD) Omg, normalnie szok :D I ta przepowiednia żabo-ropuchy -soo sweet xD
Heh, przerwane w takim momencie ;_; Sakura! Mogłaś zadzwonić i powiedziedź, że przenocujesz Itachi'ego, bo ogląda cbeebies, albo coś xD
Nie lubię 'niepotrzebnie' pierdolić o błędach (jest ich mało, ale są widoczne. Nie wspominając o tym, że masz betę x.x) więc przejdźmy dalej xD
No mam nadzieję (nadzieja matką głupich ;__;), że szybko dodasz rozdział S.G no i oczywiście Gaijin'a <3 :D Już nie mogę się doczekać tego "wstydu".
No i ciekawi mnie kiedy Sasycz osiągnie swój limit (biedny on ;_; Niczego nie świadomy) xD
I co do komentarza Krytycznego Kuramy... Kurwa! XD strach się bać, a co dopiero napisać jakiś błąd XD Mimo, że jestem tolerancyjna i jestem "chodzącą świątynią spokoju", to w mojej głowie pojawiło się "Od Gaijin'a, to ty się kurwa odpierdol ;_;" Niee, wcale nic nie sugeruje xD ;)
Pozdrawiam, Ami-chan :D
Hej.
OdpowiedzUsuńJa krotko dzisiaj. Rozdzial chwilami zabawny, chwilami slodki - do przeczytania. Noszenie na rekach - masakra, takie to niemeskie, ze nie wiem.
List Jirayi - wybacz, ale okropny. Wiem, ze chcialas, abym sie wzruszyla, ale się nie udało. Nie tak napisałby go Sannin. No Jiraya.
Pozdrawiam, I. S.
Kiedy następny rozdział ?????
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńi już wszystko wiadomo, jak to się stało, że Naruto jest w ciąży i powinien nosić nazwisko Uchiha, Sasuke jak nie on podoba mi się i to bardzo...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia