Tytuł


Jest to blog o tematyce yaoi - miłość męsko-męska.

Jeśli nie tolerujesz tego typu rzeczy po prostu wyjdź.

wtorek, 30 czerwca 2015

Spadająca Gwiazda XXII END

Hej!

Patrzcie co napisałam! Miało być Drarry, ale po co Drarry, jak jest Spadająca XD Teraz wszyscy mają się cieszyć, rozumiemy się? Pisałam to z cztery dni pod rząd. Nie spałam po nocach, a wszystko dla Was ;-; Jestem taka dobra, o rany :>
I w ogóle to tak odniosę się do tekstu, który za chwilę przeczytacie. No, zapewne polecą hejty, liczę się z tym. Z drugiej też strony przyznam, że miało być gorzej. Możecie podziękować więc mojej becie, która podrasowała mój pomysł, taka jest genialna :D
To jeszcze nie jest epilog, ale obiecuję, że już następna część tego opowiadania nim będzie. Koniec Spadającej, litości.
Liczę na komentarze, naprawdę chciałabym poznawać Wasze opinie i odczucia. No i co, no, wakacje się zaczęły. Jak nic się ze mną nie stanie, to będę pisać, ile będę mogła.
I ktoś tam kiedyś powiedział, że zmieniam bety jak rękawiczki :( Wcale tak nie jest, to bety ode mnie uciekają, bo mają mnie dosyć. Serio. Nie kłamię. Naprawdę.
Nooo, to miłego czytania XD
Do następnego :D

Beta:Arcenciel
PS Kradnę pomysły swojej becie, bo jestem złą blondyneczką :]


Wieści o małżeństwie Naruto i Sasuke rozeszły się po Konosze w dość szybkim tempie. Niesamowite było z jaką prędkością działał przekaz informacji od ust do ust. Obaj myśleli, że rozmowy na ten temat błyskawicznie ucichną (nie dostrzegali sensu tego roztrząsać). Ludzie jednak widzieli wszystko po swojemu — zaczęli tworzyć plotki, domagali się wesela. Uchiha nienawidził, gdy ktoś wtrącał nos w jego prywatne życie, dlatego utrzymywanie nerwów na wodzy wymagało wiele cierpliwości. Bójki z mieszkańcami nie mogły mieć miejsca, dobrze o tym wiedział. Naruto miał niedługo zostać Hokage, a niezrównoważony mąż to ostatnie, czego potrzebował, aby dobrze wypaść jako głowa wioski.
Najwięcej czasu spędzali w rezydencji, którą powoli przygotowywali na przyjście dziecka. Uzumaki trzymał się z dala od ciężkich prac, co niezbyt go cieszyło. Wiedział jednak, że dla dobra malucha musi dbać także o swoje zdrowie. Poza tym miał dosyć słuchania narzekań Sasuke — obsesyjnie czuwał nad samopoczuciem męża, jak i rozwojem ciąży. Naruto był pewien, że gdyby nie ingerencja Sakury, oraz jej rady, straciłby formę, bezczynnie siedząc. Haruno sporządziła listę ćwiczeń, które nie powinny zaszkodzić, a okazały się wręcz zalecane. Z początku nowy rodzaj treningu żenował chłopaka, czuł się słaby, jakby pozbawiony swojej męskości. Samo to, że był w ciąży wpływało negatywnie na postrzeganie siebie jako stuprocentowego mężczyzny. Cała sytuacja wynikała z techniki, jednak kto kiedykolwiek słyszał o ciężarnym facecie? Był niemożliwie szczęśliwy z powodu możliwości stworzenia rodziny, ale miewał chwile załamania, w których to pragnął rzucić wszystko i stać się z powrotem dawnym Naruto.
O czym myślisz? — Jego rozmyślenia zostały przerwane przez zachrypnięty głos Sasuke. Chłopak od kilku dni remontował pokój na piętrze, więc kiedy wieczorem kładł się zmęczony do łóżka, Uzumaki dołączał, po czym leżeli razem w ciszy.
O niczym szczególnym — odpowiedział, skubiąc opuszkami palców brzeg koca.
Uchiha rzadko przerywał milczenie w takich chwilach. Jednak tamtego dnia Naruto wydawał się dziwnie nieobecny, był myślami zbyt daleko.
Przecież widzę, że coś cię dręczy. — Westchnął zrezygnowany.
Śpij, Draniu, nic mi nie jest. — Chwycił go za rękę, odwracając wzrok.
Przecież widzę, dlaczego unikasz…
Chodźmy spać — uciął temat, układając głowę na klatce piersiowej Sasuke. — Po prostu chcę się przespać. — Objął chłopaka, domagając się tego samego. Kiedy poczuł ciepłą dłoń w okolicach bioder, odprężony zamknął oczy.
W pomieszczeniu znów zapanowała cisza, zakłócana jedynie ich oddechami. Latarnia uliczna oświetlała okno sypialni, dzięki czemu nawałnica panująca na zewnątrz była idealnie widoczna. Uchiha obserwował krople spływające po szybie. Od kilku dni w Konosze padał gęsty deszcz. Lubił taką pogodę, szum mżawki relaksował i wyciszał. W pewnym momencie poczuł dziwną lekkość, jakby unosił się w powietrzu. Zarys okna oraz księżyca stawał się mniej wyraźny z każdą kolejną sekundą. Jego powieki powoli opadały, ciemność, jaką został otoczony, spowodowała lekki zawrót głowy. Miał wrażenie, że spada w otchłań. Przestał odczuwać obecność Naruto, nie rejestrował już ciepłej skóry pod palcami. Jednak mimo wrażenia opadania, z jakiegoś niezrozumiałego powodu, zachował spokój. Być może brak jakiegokolwiek lęku wynikał z przekonania, że śnił.
Niemniej beztroska nie trwała długo, niespodziewanie poczuł pod sobą twarde podłoże, a wraz z nim niewyobrażalny ból pleców, który promieniował do klatki piersiowej. Miał trudności ze złapaniem głębszego oddechu, każda próba przynosiła mu cierpienie. Spanikowany otworzył szeroko oczy, napotykając wzrokiem jedynie nieprzeniknioną ciemność.
Sam nie wiedział, ile czasu minęło, gdy jedynie leżał, próbując zapomnieć o nieznośnym rwaniu w plecach. Momentalnie doszedł do niego zapach krwi, drażniący nozdrza. Próbował zlokalizować źródło ów woni, aczkolwiek ciemność uniemożliwiała wykonanie takiego działania.
Czuł nudności, powietrze wokół stawało się coraz gęstsze. Nagle duszności nabrały na sile. Już i tak płytki oddech przestał wystarczać. Pragnął wybudzić się ze snu, nie wiedział jednak jak. Jakakolwiek forma ruchu przynosiła jeszcze większy ból.
Sasuke, dasz radę, oddychaj!
Odniósł wrażenie, że słyszał głos Sakury. Sposób w jaki mówiła nie podobał mu się. Każde wypowiedziane przez nią słowo niosło ze sobą dozę przerażenia. Zaczął odczuwać paraliżujący lęk.
Ino, do cholery, gdzie jest Tsunade?!
Przyjemny chłód rozlał się po jego piersi, dzięki czemu ból złagodniał. Łykał łapczywie powietrze, kaszląc co jakiś czas. Był pewien, że miał usta pełne krwi — tego metalicznego posmaku nie mógł pomylić z niczym innym. Musiał przyznać, że tak realistycznego snu doświadczył po raz pierwszy.
Wróć do nas, Sasuke…
Szloch Sakury stał się ledwo słyszalny. We wszechogarniającym mroku zamajaczyło światło. Zmrużył oczy, chociaż blask wcale nie raził. Jasny punkt rósł z każdą kolejną sekundą, zwalczając swoją objętością ciemność. Wraz ze zbliżającym się błyskiem, znikał ból, zastępowany ciepłem. Kiedy wszystkie dolegliwości ustąpiły, a otoczenie utonęło w bieli, stracił przytomność.
Sasuke!

*


Obudził się oparty o pień wielkiego dębu, rosnącego na środku polany, którą widział pierwszy raz w życiu. Przed nim, aż po horyzont, rozciągała się łąka pełna niebieskich kwiatów. Czuł przyjemny zapach trawy i świeżego powietrza. Słońce mocno świeciło, jednak przed promieniami chronił go cień ogromnych gałęzi. Wiedział, że musiał wstać, kolor płatków przypominał mu o czymś ważnym. Podniósł się z ziemi i rozejrzał dookoła. Drzewo, pod którym leżał, okazało się jedynym, jakie rosło w zasięgu wzroku Sasuke. Wiedziony przeczuciem zaczął iść w kierunku, skąd dobiegał szum wody. Stawiając kolejne kroki, zdawał sobie sprawę, że wszystkie jego myśli były jasne, nie potrafił przywołać żadnego przykrego wspomnienia.
Wędrując w pełnym słońcu, czuł przyjemne podmuchy chłodnego wiatru. Miejsce, choć nieznane, sprawiało wrażenie bezpiecznego. Uchiha uważał tę krainę za raj, to określenie pasowało idealnie. W pewnym momencie doszedł nad rzekę, lśniąca woda zdawała się być krystalicznie czysta. Z jakiegoś powodu cała sceneria sprawiała, że przepełniało go szczęście, nie widział jednak potrzeby rozmyślania na temat przyczyny takiego stanu. Czując mokrą ziemię pod stopami, odkrył brak jakiegokolwiek ubrania. Stał nagi, niemniej nie był skrępowany tym faktem.
Słysząc plusk wody, poderwał wzrok. Na brzegu siedział Naruto i wrzucał kamienie do rzeki. Skupiony, wyglądał, jakby nie zauważył przybycia Sasuke, który pojawił się za jego plecami.
Usiądź. — Usłyszał. Uzumaki wciąż patrzył przed siebie. — Czekałem na ciebie.
Uchiha zdziwił się, skąd wiedział, kto za nim stał? Po krótkiej chwili wykonał polecenie. Spojrzał na mężczyznę, siedzącego obok — także był nagi. Najwięcej uwagi przykuł płaski brzuch Naruto. Gdzie było ich dziecko?
Umierasz, Sasuke — powiedział, wykrzywiając usta w delikatnym uśmiechu, tym razem zwracając wzrok ku niebu.
Naprawdę, Młotku? — Zaśmiał się. — Nie czuję się, jakbym miał umrzeć.
Niesamowite, prawda? Pamiętasz naszą walkę w Dolinie Końca?
Sasuke odruchowo przyłożył dłoń do miejsca, gdzie Naruto pozostawił po sobie bliznę. Lubił ją, przypominała o przeszłości, której mimo wszystko zapomnieć nie chciał. Często dotykał szramy bez powodu, dlatego uczucie gładkiej skóry pod palcami zakłóciło spokój, jaki jeszcze chwilę temu go ogarniał.
Denerwujesz się? — zapytał, spoglądając na reakcję Uchihy. — To dobrze, to znaczy, że wszystko będzie dobrze, Sasuke.
Nie rozumiem, ja…
Nigdy bym nie przypuszczał, nawet nie śmiałbym marzyć, że mnie kochasz, Draniu — przerwał chłopakowi, wrzucając kolejny kamień do wody. — Widziałem wszystko, to było naprawdę piękne, chciałbym, żebyśmy dostali taką szansę.
O czym ty mówisz?
W życiu nigdy nie jest tak, jakbyśmy tego chcieli — kontynuował, ignorując pytanie. — Jednak jeżeli będziesz chciał, ja poczekam. Powiedz tylko słowo. Teraz odejdziesz, ale cieszę się, że to zrobisz, zasługujesz na to. Nie martw się o mnie, tutaj jest dobrze, bez ciebie nie pójdę dalej.
Nigdzie nie idę, Naruto, o co tu chodzi? — Słuchając wypowiedzi mężczyzny zaczął zdawać sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazł. Aczkolwiek nie chciał dopuścić myśli, że to prawda. — Gdzie jest Itachi i dziecko?
Tutaj. — Dotknął palcem jego skroni. — I tutaj. — Wskazał na miejsce, gdzie znajdowało się serce Sasuke. Uzumaki nie reagował, słysząc przyśpieszony oddech przyjaciela. Zachował spokój, jakby wszystko było w porządku. — Proszę cię tylko o jedno, nie wracaj szybciej, niż powinieneś. Chcę zobaczyć cię ponownie, gdy nadejdzie odpowiedni czas, rozumiesz? To jedyne, czego pragnę.
Więc to… My, Itachi, ciąża… To było tylko moim wymysłem?! — Spojrzał na Naruto wzrokiem pełnym bólu. Nie rozumiał, wszystko wydawało się takie realistyczne.
Wymysłem, marzeniem, definicją nieba. Widocznie tego pragnąłeś całym sercem. — Splótł ich palce razem. — Przepełnia cię smutek, emanujesz nim. Zostało nam niewiele czasu, tutaj nie ma miejsca na takie emocje.
Nie chcę wracać, chcę zostać z tobą — powiedział, przełykając gulę w gardle.
Nie rozumiesz, że tutaj nie chodzi o to, czego chcemy? — Pokręcił głową. — Takie jest przeznaczenie, a nam pozostało jedynie je zaakceptować. No, Sasuke, nie chcę widzieć, jak się łamiesz, gdzie się podział prawdziwy Drań? — Uśmiechnął się szeroko.
To ma być pożegnanie? — warknął, wstając gwałtownie, lecz nie puścił jego ręki. — Z uśmiechem na ustach mówisz mi, że mam wrócić bez ciebie? Popełniłem w życiu wiele błędów, nie popełnię kolejnego.
Oczywiście, że nie popełnisz, ponieważ teraz nic nie zależy od ciebie. — Przechylił głowię, mrużąc jedno oko. — Zostań Hokage, Sasuke.
Zwariowałeś?! — krzyknął. — Wracaj ze mną, do cholery.
Mnie już nie ma — powiedział spokojnie. — Pora na ciebie.
Sasuke poczuł jak grunt osuwa mu się spod nóg. Ból fizyczny, jakiego wcześniej doznał, był niczym w porównaniu z tym. Miał wrażenie, że on sam rozpada się na kawałki. Uścisk dłoni Naruto z każdą chwilą był mniej odczuwalny. Postać mężczyzny przed nim rozmywała się, Uchiha ze wszystkich sił próbował zostać, jednak otoczenie bezpowrotnie znikało. Wraz z ostatnim uśmiechem Uzumakiego nastała ciemność.

*

Kiedy pożegnał Sasuke, poczuł ulgę. Niesamowite, że w tym miejscu niegroźne były mu przykre emocje. Na Ziemi cierpienie prześladowało Naruto niemalże przez cały czas, dlatego chwilę, gdy trafił do raju, uważał za zbawienną. Teraz pozostało jedynie poczekać, aż Uchiha zjawi się ponownie, tym razem w odpowiednim czasie.
Odchylił głowę ku słońcu. Przyjemne promienie oświetliły jego twarz. Odetchnął świeżym powietrzem, przypominając sobie wizję Sasuke. Cieszył się, że mógł ją zobaczyć. Było to tak realistyczne, jakby żyli w lepszej rzeczywistości. Wiedział, co przynosiła wojna, jak wiele odbierała. Świat po jej zakończeniu nigdy by nie zapomniał. W dodatku ta ciąża… Uśmiechnął się. Wyobrażenie dziecka we własnym brzuchu wywołało w nim uczucie zakłopotania.
Nie sądziłem, że cię tu spotkam. W sumie jesteś ostatnią osobą, o jakiej bym pomyślał w takim miejscu. — Usłyszał nad sobą znajomy głos. Odwrócił się, napotykając wzrok mlecznobiałych oczu. — Zdziwiony? Muszę przyznać, że ja także.
Neji — wypowiedział jego imię, nie dowierzając.
Rozumiem, że twoja obecność tutaj świadczy o końcu tego całego piekła. — Spojrzał na Naruto z góry, unosząc brew.
Skąd mam wiedzieć, przecież nie żyję. — Zaśmiał się, wstając.
Nie sądzę, żebyś umarł na darmo, no i był tu Uchiha — powiedział, lekko popychając ramię Uzumakiego. — Przejdźmy się.
Ruszyli wolnym krokiem wzdłuż rzeki. Hyuga wyglądał, jakby nad czymś intensywnie myślał. Nie zwracał uwagi na towarzysza. Naruto jednak to nie przeszkadzało. Fakt, że Neji wiedział o wcześniejszej obecności Sasuke, wzbudzał w nim uczucie zażenowania. W końcu mężczyzna mógł słyszeć ich rozmowę, a ta należała do tych, które powinny zostawać jedynie między samymi zainteresowanymi. Z drugiej strony obaj byli martwi, więc nie musiał przejmować się takimi sprawami.
O jakim dziecku mówił Uchiha?
Naruto słysząc pytanie, zatrzymał się zakłopotany. Dostrzegając niecierpliwy wzrok mężczyzny, ponowił chód.
Sasuke stracił przytomność, dziecko było jedynie wyobrażeniem — mruknął, odwracając wzrok.
Hm, myślę, że to coś innego, tak samo jak myślę, że ty uważasz podobnie, ale nie chcesz o tym rozmawiać — oznajmił, kątem oka obserwując reakcję Uzumakiego. — Wiesz, przeżyłem coś takiego chwilę przed śmiercią. Moim zdaniem to, co wtedy widziałem znajdę tam. — Wskazał na jasny punkt po drugiej stronie rzeki.
Szczęście? W sumie mamy jego przedsmak już tutaj.
Jednak tutaj pamiętamy wciąż o życiu, a po drugiej stronie być może zapominamy o tym, co było. To tak, jak zacząć z czystą kartą, ale ze świadomością, że wszystko będzie dobrze. — Uśmiechnął się delikatnie. — Teraz jesteśmy pomiędzy, jakby zawieszeni. Powinniśmy pójść dalej, Naruto.
Więc idź, ja poczekam na Sasuke — powiedział z przekonaniem, aczkolwiek odczuwał potrzebę przejścia przez światło. Jakaś cząstka niego wiedziała, że tak powinno być, że nadszedł czas. On sam zdecydował inaczej i postanowił postawić się instynktowi. Wkrótce, tak czy inaczej, miała nadejść ta chwila.
Jeśli taka jest twoja wola. — Westchnął. — Na mnie jednak już pora. Mam nadzieję, że jeszcze będzie dane nam się spotkać.
Naruto nie miał zamiaru żegnać Nejiego, dlatego w milczeniu obserwował, jak Hyuga przechodzi przez rzekę. Chciał zobaczyć moment, kiedy mężczyzna wejdzie w światło. Będąc tutaj, myślał już o tym, co mogłoby być po drugiej stronie. Duży, jasny punkt widniejący na tyle krajobrazu przyciągał uwagę, ignorowanie go graniczyło z cudem.
Neji zatrzymał się chwilę przed wejściem i skinął Uzumakiemu głową. Naruto wyszczerzył zęby, machając mu. Wiedział, że za chwilę sylwetka przyjaciela bezpowrotnie zniknie w bieli. Nie umiał jednakże smucić się z tego powodu, nie tutaj.
Hyuga odwzajemnił uśmiech, po czym zrobił kilka kroków do przodu. Jego ciało otoczone zostało ciepłym światłem. Polana dookoła zniknęła, jak i widok roześmianej twarzy jinchuurikiego.

*

Odzyskaliśmy go?
Krążenie zostało przywrócone, następne godziny zdecydują o jego stanie.
A co z Naruto?

*

Pierwszym, co zobaczył po otworzeniu oczu, było rażące światło. Skrzywił się, podnosząc dłoń, by zasłonić twarz. Czuł ból w mięśniach, paliła go skóra. Miał ochotę umrzeć, lecz choć cierpiał, wiedział, że musiał wstać i sprawdzić co z Naruto. Stopniowo wzrok przyzwyczajał się do jasności, panującej wokół. Już po chwili dostrzegł błękit nieba oraz pochylającą się nad nim Sakurę. Zamrugał zdezorientowany, widząc jej zapłakaną twarz.
Sasuke, słyszysz mnie? — zaszlochała, kładąc dłoń na policzku Uchihy.
Skinął lekko głową, przełykając ślinę.
Naruto… — wychrypiał. Sposób, w jaki zmieniła się mimika twarzy Haruno, przeraziła go. — Gdzie…
Tak bardzo cię przepraszam, Sasuke — płakała, zasłaniając usta.
Usiadł powoli, rozglądając się. Był zdezorientowany widokiem setek rannych shinobi, opatrywanych przez medycznych ninja. Powoli dochodziło do niego, że jest na wojnie, która wcale nie zakończy się szczęśliwie.
Gdzie on jest? — zapytał już wyraźnie, stając na nogi. W powietrzu unosił się zapach krwi i potu, jednak chłopak nie przykuł do tego uwagi, bardziej zainteresowany szukaniem Naruto.
Nie powinieneś wstawać — powiedziała, podrywając się z miejsca. — Jesteś za słaby…
Zaprowadź mnie do Naruto — przerwał jej stanowczo.
Haruno przez chwilę próbowała zatrzymać Uchihę, aczkolwiek w końcu ugięła się pod jego twardym spojrzeniem. Z westchnieniem ruszyła przodem, wiedząc, że Sasuke podąży za nią. Mijali rannych bez słowa, ona przywykła już do takiego widoku, a on skupiony był jedynie na ogromnym zielonym namiocie, do którego wyraźnie zmierzali. Przy wejściu Sakura zawahała się, zagryzając wargę.
Po prostu daj mi tam wejść — warknął. Czemu ta kobieta wszystko utrudniała?
Dobrze — powiedziała słabo, odsuwając się.
Sasuke wszedł do środka, jednak drogę zaszedł mu jakiś shinobi.
Zakaz wstępu — oznajmił grubym głosem.
Pierdoli mnie twój zakaz wstępu — syknął, popychając mężczyznę, a w jego oczach, na krótką chwilę, błysnął sharingan. — Piąta! — krzyknął, zauważając kobietę przy stole, otoczonym innymi medykami.
Hokage odwróciła się, ukazując zmęczoną twarz.
Jesteś w tym momencie najmniej potrzebną tu osobą.
Gdzie jest Naruto? — Powtarzanie tego samego pytania już któryś raz z rzędu, zaczynało doprowadzać Uchihę do szału.
Naprawdę chcesz wiedzieć?
Zaprowadź mnie do Naruto…
Tsunade wypuściła powietrze z płuc, dając znak innym, aby odsunęli się od stołu.
Widok, jaki ukazał się oczom Sasuke, usunął stały grunt spod jego nóg. Chwiejnym krokiem podszedł do ciała Uzumakiego, które leżało bez ruchu na metalowym blacie. Kiedy znalazł się wystarczająco blisko, chwycił Naruto za dłoń. Czując chłód pod palcami, coś zmroziło serce Uchihy. Próbował odnaleźć puls, jednak bezskutecznie. Spojrzał zeszklonym wzrokiem w kierunku twarzy Uzumakiego. Nie dostrzegając żadnych emocji, żadnego uśmiechu, pękł. Po policzkach zaczęły płynąć mu łzy. Pochylając się, przyłożył czoło do zimnego przedramienia jedynej osoby, którą tak mocno kochał.
Naruto...
KONIEC


16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie w 100%
      FOCH
      Jak mogłaś to tak zakończyć ?!?!?!?!?!?!
      FOCH

      Usuń
    2. Ej zrob jeszcze 1 rozdział, gdzie sie okarze, że to co jest w tym rozdziale bylo snem
      Plose bajdzo plose

      Usuń
    3. O rany, przepraszam James Kleptomaniac, ale przez przypadek usunęłam Twój komentarz x))) No wklejam go tutaj, żeby nie było i jeszcze raz przepraszam ;-;
      ______________________
      Ale, że co? że jak?! ej no nie. tak nie może być. Naruciak, cholero wracaj! Sasek nie może sam teges. No... I jak to ciaża nie jest prawdziwa? Nie... : < T^T i w ogóle... Nie. Tyle pierdzielenia się z nadopiekuńczym saskiem i tak dalej a tu nagle zmiana, że niby senne mary i inne bzdury... nie. wychodzę, zamykam drzwi i idę się schować

      Usuń
  2. Że cooooo?! ;-; Ale ŻE COOOO?! .-. Jak to?! Że ta ciąża i wszystkie te wydarzenia to było tylko wyobrażenie?! X.x Ale nieeeeeee :'( Nie zgadzam się! T.T I ten Sasek taki kochany... I dziecko.... No nieeeeeee ;__; Czemu to tak zakończyłaś?? :cccc /~Hania

    OdpowiedzUsuń
  3. Okey. */*
    Mam nadzieję że to nie koniec, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaprzeczenie:
    Orientujesz się, że Prima Aprilis było 3 miesiące temu, prawda? Nieładnie robić nam takie żarty!
    Wyparcie:
    Nieee! To nie może być prawda! ;-; Okłamujesz mnie i wszystkich innych! .-.
    Częściowa akceptacja:
    No okey, to może być prawda, ale ja w nią nie wierzę...
    Zrozumienie:
    Czyli... Że Sasuke po prostu miał taką wizję przed śmiertelną!? ;-; A Naru nie żyje!? Młody Itachi nigdy nie istniał?! Dlaczego nam to robisz? ;-;
    Depresja:
    Idę się pociąć watą cukrową! ;-;
    Złość:
    Żądam nowego rozdziału. W trybie natychmiastowym! >.<

    No, to tyle XD Bardzo emocjonujący rozdział! xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ja sie NIE ZGADZAM! :cc To sie tak skończyć nie może! Nie, nie, nie, nie i jeszcze raz NIE! :cc Jak to ta ciąża i to wszystko to tylko wyobrażenie?! :v Ja sie NIE ZGADZAM! T^T

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemu ty mi zabiłaś Narusia ?! :c Zła kobieto ;o; T^T....
    Ehh.. to jest zbyt cudowne żeby być złą ;--; TO NIE FER ! xD

    OdpowiedzUsuń
  7. dziekuje za zjebanie tak dobrego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podpisuję się pod ty, co napisano wyżej... Ostatni rozdział taki jakiś ni z gruszki ni z pietruszki. Nie klei się do całości opowiadania. Wygląda jak sztucznie przyklejony. Myślę, że wymaga poprawy! Szkoda, że skończyłaś już pisanie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Płaczę, tak mocno płaczę!!
    Chociaż miałam wrażenie, że w tym opowiadaniu każdy rozdział jest troszku naderwany. Jakbym coś ominęła.
    Ale przez to było napięcie. Co mnie cieszy.
    Końcówka mega sad. Płakałam na niej co pisałam tam u góry.
    Nie pozostało mi nic innego jak dążyć dalej w twoje opowiadania!
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  10. No chyba se jaja robisz! Zmieniaj mi to i to jusz >.< ale ja chce wiedzieć co z Saskiem sie stanie wiec plisss dodaj epilog xd i wyjaśnij o co do kurwy nędzy chodzi z tym snem :## Tak w ogóle to super piszesz słonko i w ogóle (-///-) Ale teraz mam ochote cie zabic kochana <3
    Naśle na Cb Saska! I Naruciaka *~* niech sie zemszczą x)
    I jak do glutów w nosie i na beret mojej babci oni umarli??! !!
    Jakaś Bomba ;0 Szok my nygges -.-''
    Ale i tak cie lubie ^^
    Pisz dalej i życze weny =]
    ~~Mrina88~~

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurna Belek jak to?! To wszystko to nie była prawda? Aż się popłakałam kurde przez to. Nyhyhy. Już nigdy nie wyjdę z mojego łóżka. W ryło ode mnie powinnaś dostać za takie zakończenie. (Przepraszam Cię ♥)

    OdpowiedzUsuń
  12. A coś mnie tknęło by tego nie czytać....

    OdpowiedzUsuń
  13. Takie zakończenia są w pewnien sposób niesamowite i bardzo uświadamiające. Dziękuję za taki koniec. Jest piękny.
    W takich chwilach uświadamiamy sobie, że powinniśmy myśleć o konsekwencjach swoich czynów. Jeszcze raz dziękuję.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy