Hej!
;*
No
i jestem z miniaturką xD Może krótkie, ale naprawdę się starałam
xD Ogólnie fik miał być lekki i przyjemny, mam nadzieję, że taki
mi wyszedł :D No, a teraz biorę się za pisanie czegoś innego, nie
mam pojęcia czego xD I nie wiem też, kiedy skończę x.x Niby
wakacje, ale bolą mnie oczy od monitora xD Nie mogę wiecznie
pisać(chociaż pogoda nie sprzyja wyjściom xD). Koczuję w nocy,
ale to też nie jest dobre, bo wtedy zdania nie są zbyt sensowne xD
No nic...
Do
napisania! ;*
Beta:
Arcenciel ;*
*
* *
Urodziny
Sasuke były dla Naruto bardzo ważnym wydarzeniem. W zasadzie
przeżywał wszytko bardziej od Uchihy, który nie okazywał
entuzjazmu na widok kartki z kalendarza. Poza tym brunet uważał
dzień swoich narodzin, za dzień pechowy, a fatum miało ciągnąć
się za nim do końca życia. Każdego roku jego teza potwierdzała
się, kiedy tylko Uzumaki dawał mu prezent. Paczka badziewi z
nieodłącznym kuponem na ramen, od którego dostawał zgagi, była
już tradycją. Ukrywał swoje rozczarowanie podarunkiem, ponieważ
wiedział, jak chłopak na to zareaguje. Udawał więc zadowolonego,
bo jasne było, że blondyn starał się sprawić mu przyjemność.
Tego
lata miało być inaczej. Sasuke zaplanował wszystko w taki sposób,
aby Uzumaki nie miał dostępu do żadnych podejrzanych paczek.
Osobiście spakował mu torbę, dyskretnie przeszukał jego kieszenie
przed wyjazdem i wynajął domek nad morzem z dala od cywilizacji.
Miał nadzieję, że kroki które podjął, uchronią go przed
kolejnym dzbankiem czy sokowirówką, których miał już trzy.
— Ale
tutaj pięknie! — krzyknął zachwycony Naruto, wybiegając na
zewnątrz kiedy tylko samochód został zaparkowany na podjeździe
niewielkiego, drewnianego domku. Już po chwili niebieskie tęczówki
lustrowały otoczenie z zachwytem, a brunet wypakowywał bagaże.
— Może
byś mi pomógł? — zasugerował, patrząc wymownie na Uzumakiego,
który rozłożył ręce, jakby w próbie objęcia całej polany.
Chłopak odwrócił się w stronę Sasuke, obdarowując go wesołym
uśmiechem. Podszedł do samochodu i odebrał od partnera jedną
walizkę, parskając. Uchiha uniósł brwi, kiedy Młotek rzucił
torbą o ziemię, a następnie zatrzasnął bagażnik.
—
Możesz
mnie oświecić, co chcesz tym osiągnąć? — zapytał poirytowany
zachowaniem blondyna.
— Mamy
wakacje — stwierdził, jednak niczego to nie wyjaśniało. Naruto
widząc wzrok Drania, przewrócił oczami i wyjaśnił dokładniej:
— Nie
mam zamiaru pracować.
—
Rozumiem,
że twoim marzeniem jest to, żeby nasze ciuchy zostały na zewnątrz,
wśród zwierząt, które z chęcią zrobią z nich gniazdo lub coś
równie nam niepotrzebnego do szczęścia? — zironizował i
podniósł leżącą na ziemi walizkę. — Wyobraź sobie, że w
wyposażeniu tego domku brakuje pralki. Nie wiem jak ty, ale ja
przyjechałem tutaj, żeby odpocząć, a pranie w rzece czy morzu do
odpoczynku nie zalicza się w żadnym stopniu.
Naruto
zmrużył oczy, po czym zaplótł dłonie na piersi. — Jesteś
dupkiem — oznajmił, z rezygnacją otwierając bagażnik samochodu.
— Też
mi nowość — prychnął i wyminął go, kierując się na dużą
werandę.
Jasnowłosy
chłopak podążył za nim, ciągnąc za sobą największą torbę.
Nie uśmiechało mu się wkurzać partnera, szczególnie dlatego, że
planowali odpocząć. W środku lasu byli z dala od ludzi, co
ułatwiało brunetowi zachowanie humoru na znośnym poziomie, a taki
stan rzeczy uszczęśliwiał Uzumakiego. Przecież mimo wszystko
kochał tego drania.
—
Pójdziemy
teraz na plażę? — spytał blondyn, kiedy godzinę później
siedzieli w ciemnej kuchni.
Duża
ilość drzew otaczających domek, pozwalała tylko nielicznym
promieniom słońca przedostać się do środka, przez co Naruto czuł
się dość niekomfortowo. Ostatnie, czego potrzebował, to spędzenie
urlopu w ponurym miejscu.
Uchiha
obrzucił go uważnym spojrzeniem znad kubka z parującą kawą.
Uważał, że wyprawa do miasteczka może nieść za sobą
konsekwencje w postaci kolejnego prezentu. Nie mógł przewidzieć
czy zdoła upilnować Młotka. Zmrużył oczy, starając się
wyglądać groźnie.
— Czy
ty nie możesz wysiedzieć minuty w spokoju? — zapytał po chwili
milczenia, chociaż znał odpowiedź na to pytanie.
—
Draniu!
Mamy morze pod nosem, a ty byś tylko siedział na tyłku! —
krzyknął z pretensją. — Nie pójdziesz ze mną, to pójdę sam.
— Wzruszył ramionami. W tamtym momencie Sasuke musiał zgodzić
się na wszystko…
*
* *
Nad
wodą był tak wielki tłum, że nie potrafili dostrzec piasku. Ku
zgrozie bruneta Uzumaki zignorował ten stan rzeczy i parł przed
siebie, ciągnąc go za rękę. Po półgodzinie kręcenia się w
kółko oraz ciągłego wysłuchiwania okrzyków pełnych zachwytu,
znaleźli kawałek miejsca, na którym mogli rozłożyć ręczniki.
— Jak
tutaj pięknie! — stwierdził po raz setny tego dnia, co było
przesadą, jednak Uchiha grzecznie milczał, swoją irytację
ukazując jedynie poprzez zaciśnięte pięści, a Naruto
kontynuował: — Chodźmy do wody! — Szczerzył się, zdejmując
spodnie i koszulkę.
Sasuke
nie miał ochoty nigdzie iść. W końcu ktoś musiał pilnować ich
rzeczy, poza tym blondyn oddał mu wszystkie pieniądze, więc nie
musiał martwić się o jego pomysły związane z prezentem.
Ależ
to ułatwiło sprawę,
pomyślał z zadowoleniem, bezwstydnie podziwiając walory chłopaka.
— To
idziesz? — mruknął, patrząc na niego z góry.
— Idź
sam, Młotku, ja popilnuję naszych rzeczy — oznajmił, wiedząc,
że znalazł się na wygranej pozycji.
Uzumaki
prychnął wściekle i odwrócił się, idąc w stronę wody. A
Uchiha, jako że był totalnym dupkiem, w ogóle nie zwrócił uwagi
na zachowanie partnera. Bardziej skupiony był na znalezieniu cienia,
który z pewnością uchroniłby jego skórę przed niechcianą
opalenizną. Z doświadczenia wiedział, że kremy z filtrem nie
pomagały w żadnym stopniu. Skrzywił się z irytacją, kiedy
przechodzień, umyślnie lub nie, sypnął mu piaskiem prosto w
twarz. Jedyną dobrą rzeczą było to, że posiadał okulary
przeciwsłoneczne. Przeczesał dłonią włosy i wypluł drobne
ziarenka na piasek koło ręcznika. Starał się oczyścić usta,
które ucierpiały najbardziej. Może wejście do wody nie było
wcale takim złym posunięciem? Uśmiechnął się ironicznie, w
końcu kto powiedział, że Naruto zawsze miał głupie pomysły? Z
westchnieniem podniósł się do pozycji siedzącej, lustrując
otoczenie dookoła. Poza kolorowymi parasolami, kocami i bikini, nie
dostrzegał zbyt wiele. W sytuacji, gdy wszystko zlewało się w
jedno, mógł jedynie nabawić się bólu głowy albo zeza. Zacisnął
wargi i wstał nieco chwiejnie. Nigdy nie tolerował upału, lato
kojarzyło mu się z zawrotami głowy i, odkąd poznał Młotka…
sokowirówkami.
—
Przyniosłem
nam lody! — Zaśmiał się Uzumaki, idąc z uśmiechem w jego
stronę. Sasuke szybko wstał, otrzepując spodnie i patrząc ze
zgrozą na dwa wafelki, które blondyn trzymał w dłoniach. Skąd,
do ciężkiej cholery, miał na to pieniądze?!,
zastanawiał się, przygryzając wargę.
— Czy
możesz mi wyjaśnić, w jaki sposób znalazłeś się w posiadaniu
tego jedzenia? — zapytał niebezpiecznie niskim tonem.
— Neji
mi postawił. — Wzruszył ramionami.
Uchiha
uniósł brew, zakładając dłonie na piersi.
— Neji.
Ci. Postawił — wycedził powoli każde słowo. — Pytanie tylko
czy jedynie lody, czy może coś jeszcze? — Zmrużył oczy, w duchu
zadowolony ze zdezorientowanej miny Naruto. — Powiedz mi chociaż,
kim, do kurwy nędzy, jest Neji, hm?
—
Sprzedaje
przekąski, jakieś dwadzieścia metrów od nas. — Kiwnął głową
w stronę kolorowej budki. — Daj spokój, Draniu. Po prostu
wykorzystałem fakt, że mu się podobam i załatwiłem nam darmowe
lody, co w tym złego? — Wyszczerzył zęby.
—
Jesteś
po prostu niemożliwy — prychnął w końcu, wykrzywiając usta w
parodii uśmiechu.
— To
ty posądzasz mnie o zdradę — mruknął z pretensją i spojrzał
na topiące się lody. — Cholera jasna — burknął, zlizując
śmietankową ciecz z palców.
Robi
to nieświadomie,
upewniał sam siebie, lustrując poczynania blondyna, przez co jego
spodenki z każdą chwilą stawały się ciaśniejsze. A to nie było
dobre, zważywszy na fakt, że znajdowali się w otoczeniu
przynajmniej setki ludzi. Sasuke przełknął ślinę, wyrywając mu
deser z ręki.
—
Idziemy
do domu — wysyczał, łapiąc go za ramię, a w konsekwencji
Uzumaki upuścił drugiego loda na ziemię. Uchiha zignorował jęk
protestu ze strony chłopaka i sięgnął po ręczniki, leżące na
piasku. Sprawdził jeszcze stan swoich kieszeni, a kiedy upewnił
się, że posiadał portfel, telefon oraz klucze, pociągnął
blondyna w stronę schodów prowadzących na parking.
— Ej,
Sasuke, przecież my nie…
—
Wrócimy
taksówką — mruknął, przyśpieszając.
—
Jaki
ty niecierpliwy — powiedział i to były jego ostatnie słowa,
ponieważ zboczyli ze ścieżki, lądując w przebieralni.
I
tyle by było z podróży do domku,
pomyślał Naruto z rozbawieniem, zasuwając zamek kabiny.
*
* *
Od
samego początku, kiedy plan wyperswadowania myśli Naruto o
prezencie zakiełkował w jego głowie, wiedział, że nie będzie
łatwo. Oczywiście znał pewne sposoby na odwrócenie uwagi
blondyna, jednak nie mógł być pewien czy jakikolwiek z nich
zadziała. Zwykle wszystko załatwiała miska ramenu, jednak gdy
wrócili do domku, okazało się, że Sasuke zapomniał o spakowaniu
zupy. Wszystko skończyłoby się kłótnią, gdyby nie dar, który
posiadał Uchiha. Potrafił tak dobrać słowa, by jakikolwiek
konflikt został zażegnany. W tym wypadku kilka celnie wymierzonych
komplementów powstrzymało nadciągającą awanturę.
Resztę
nocy brunet spędził na czuwaniu nad snem Naruto, nie ufając
chłopakowi, który mógł wymknąć się z pokoju. Gdy na dworze
zaczęło świtać, Sasuke z trudnością powstrzymywał opadające
powieki, w końcu zasnął.
Obudził
go swąd spalenizny. Zmarszczył lekko nos i zakrył głowę kołdrą,
izolując się od nieprzyjemnego zapachu. Westchnął cicho, ponownie
czując nadpływający sen. Przesunął dłonią po prześcieradle w
miejsce, gdzie powinien spać Uzumaki. Chwilę zajęło mu
zorientowanie się w sytuacji. Usiadł gwałtownie i rozejrzał się
po pokoju, przełknął ślinę, kiedy do jego nozdrzy dotarła
cuchnąca woń. Gdzie
jest ten Młot?!,
zastanawiał się.
—
Naruto!?
— krzyknął niepewnie, a jedyne co otrzymał w odpowiedzi, to
trudny do zidentyfikowania huk. Skrzywił się lekko, nie zdołał
przypilnować tego durnia, przez co mógł ponieść konsekwencje.
Może i chłopak posiadał swój rozum, ale kiedy w grę wchodził
ten jeden konkretny dzień w roku, blondyn zachowywał się tak,
jakby jego szare komórki przestały pracować.
—
Młocie?
— mruknął pod nosem, gdy drzwi od sypialni zostały uchylone z
cichym skrzypnięciem.
— Nic
się nie martw, Draniu. — Naruto postawił jedną nogę w sypialni,
popychając drzwi biodrem. Wsunął się do środka i stanął przed
Uchihą z szerokim uśmiechem. Sasuke z początku nie skojarzył
faktów, a przecież widząc tacę w rękach blondyna, powinien
zrobić to bardzo szybko. Co prawda ze swojego położenia, gdzie
Uzumaki nad nim górował, nie dostrzegał zawartości patery.
— Czy
ty... — zaczął z niewyraźną miną, jednak Młotek nie pozwolił
mu dokończyć, krzycząc:
—
Wszystkiego
Najlepszego, Draniu!
Brunet
jęknął w duchu. Jak mógł kiedykolwiek pomyśleć, że byłby w
stanie
powstrzymać
Naruto przed zrobieniem urodzinowej niespodzianki? Będąc z nim w
związku od tylu lat, powinien zacząć tolerować jego pomysły i za
żadne skarby nie starać się ich powstrzymywać. Jakiekolwiek próby
wybicia mu z głowy durnych zamiarów przynosiły dokładnie odwrotny
skutek od zamierzonego.
—
Możesz
mi powiedzieć, co tak…
Blondwłosy
chłopak położył tacę na kołdrę.
—
Zrobiłem
ci jajka na twardo, tosty z serem, tutaj jest trochę dżemu. —
Wskazał na żółto-czerwoną marmoladę, która znajdowała się
obok kubka z mlekiem. — Bo słoik wyleciał mi z rąk, kiedy
chciałem posmarować naleśniki i…
—
Naleśniki?
— przerwał mu ze zdziwieniem, szukając owego jedzenia wśród
tego, co Naruto przyniósł.
— No
co ty, Draniu, ślepy? — Zaśmiał się i dziabnął widelcem coś
czarnego z niewielką ilością bitej śmietany.
A
więc wiadomo już, co tak śmierdziało,
pomyślał Sasuke, krzywiąc się prawie niezauważalnie. W końcu
Uzumaki zrobił dla niego coś naprawdę od serca i to pierwszy raz.
W tamtym momencie nieważne było jaki rezultat otrzymał blondyn,
liczyło się to, że odważył się wejść do kuchni. Zwykle unikał
tego pomieszczenia jak ognia, co Uchiha milcząco popierał. Naruto
był beztalenciem kulinarnym.
— To
bardzo, hm… miłe, Młotku — powiedział, a grymas na jego twarzy
zmienił się w lekki uśmiech. Spojrzał na partnera, którego
niebieskie oczy lśniły z ekscytacji i cmoknął go szybko w usta,
obejmując ręką w pasie. — No to jemy? — Parsknął śmiechem,
kiedy Uzumaki pokiwał entuzjastycznie głową.
Brunet
sięgnął po jajko i małą łyżeczkę, by rozbić skorupkę. Kiedy
tylko metal uderzył o twardą powłokę, po jego ręce wprost na
pościel wylało się białko z żółtkiem.
— Ou
— mruknął Naruto i zaśmiał się nerwowo. — Chyba za krótko
trzymałem w wodzie.
Na
usta Sasuke już cisnął się ironiczny komentarz, jednak
zrezygnował z ośmieszania chłopaka. W końcu ten prezent naprawdę
mu się spodobał. Widząc zażenowanie blondyna, poczuł ciepło w
sercu. Odkąd pamiętał na urodziny dostawał rzeczy kupione. Jego
rodzice wykładali dużo pieniędzy, by dana rzecz przypadła do
gustu ich synowi. Jednak nikt nigdy nie pomyślał, żeby zrobić coś
własnoręcznie.
—
Nic
się nie stało, zjem tosta — zapewnił go, biorąc z talerza
podgrzany chleb z dużą ilością rozpuszczonego sera. Z wahaniem
włożył pieczywo do ust i ugryzł. Czyli
nie tylko naleśniki się spaliły,
pomyślał, czując na języku gorzki posmak. — Wiesz co? —
Odłożył nadgryzione pieczywo na miejsce. — Dziękuję, ale teraz
mam ochotę na coś innego — powiedział z figlarnym uśmiechem i
odstawił tacę na szafkę obok.
Naruto
patrzył na poczynania swojego chłopaka z rumieńcami na policzkach.
Było mu wstyd, że zawalił z prezentem. Przynajmniej nie przypalił
czajnika, kiedy gotował herbatę, co zdarzyło mu się już dwa
razy. Jednak gorący napój nie ratował reszty śniadania, dlatego
bardzo ucieszył się, że Sasuke go nie wyśmiał. Nie mógł jednak
pozostawić Drania bez prezentu, ponieważ uwielbiał dawać mu coś
od siebie. W ten sposób chciał pokazać, jak wiele brunet dla niego
znaczył, a czego słowa nie mogły oddać.
— No
chodź tutaj — wymruczał Uchiha, klękając przed nim na materacu,
po czym chwycił go za rękę.
Uzumaki
zagryzł wargę i przełknął ślinę.
— Em,
Draniu… klęczysz w jajku — wydusił, odwracając wzrok. Ku
zdziwieniu blondyna, chłopak jedynie zaśmiał się gardłowo i
wstał z łóżka.
— W
takim razie proponuję prysznic — oznajmił i przyciągnął Naruto
do siebie, uspokajająco głaszcząc go po plecach. Spojrzał w
niebieskie oczy i ponownie złączył ich usta. — Bardzo dziękuję,
Młotku, to był najlepszy prezent jaki w życiu dostałem — wyznał
szczerze.
— Mhm,
tylko tak mówisz, ale nie martw się, w domu dostaniesz prawdziwy —
obiecał z uśmiechem i otworzył drzwi.
Uchiha
zbladł nieznacznie. Tamtego dnia nauczył się jednego — pewnych
rzeczy nie da się zmienić.
FIN
Świetne.^ ^
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej. :3
Powiem tak - przeczytałam wszystko co masz na swoim blogu. Dokładnie wszystko. I zakochałam się...Dosłownie. Piszesz cudownie, masz wspaniały talent jak na tak młodą osóbkę. Niektóre Twoje prace podobały mi się bardziej, inne troszkę mniej (według mnie za bardzo się w nich pospieszyłaś) ale to normalne ( przy niektórych ludzie się zaczynali na mnie dziwnie patrzeć kiedy ni stąd ni zowąd wybuchałam śmiechem na środku miasta :) W każdym razie od teraz jestem Twoją stałą czytelniczką i na pewno będę tu regularnie zaglądać po nowe wpisy ;) Gratuluje dostania się do tej szkoły co chciałaś i duużo weny życzę.
OdpowiedzUsuńNo i pisz dalej te swoje opowiadania bo się nie mogę doczekać tego co będzie dalej ;p
Pozdrawiam
~~ Gabi
Aww <3 Wprawdzie liczyłam na kolejny rozdział Gaijin'a, ale to było boskie. Śmiałam się co chwile np jak Sasu dostał piaskiem po twarzy (Wielki Pan Uchiha XD), albo te śniadanie lub te prezenty od Naru i skojarzenia Sasuke z latem (sokowirówka XD).
OdpowiedzUsuńWięc wdg Naruto prezent od serca, to...sokowirówka?! Ahahahaha XD okej fajnie masz Naru XD
Taki słodki blondynek x3
Trochę niekompletny komentarz, ale jestem śpiąca (nowość XD), ale wiedz, że mi się podobało i nie jestem rozczarowana, że nie ma Gaijin'a :) Mimo wszystko; napisalłam komentarz, żebyś wiedziała, że tekst jest fajny i nie szkoda mi czasu, aby napisać pod nim komentarz :)
Pozdrawiam, życzę weny c:
Ja naprawdę kocham Twoje opowiadania. Są takie urocze i ciekawe. Też chcę pisać tak świetnie jak Ty, ale mi jeszcze dużo brakuję, to aż tak wysokiego poziomu. W tym oneshocie rozwaliło mnie to, że Sasuke "klękał w jajku". Wtedy myślałam, że zejdę ze śmiechu. I "Neji. Ci. Postawił."
OdpowiedzUsuńZ moich 2-letnich potyczek z opowiadaniami Yaoi wywnioskowałam, iż dobry post to taki, który ma w komentarzach te słowa:
Cud, miód i orzeszki.
O! Ubóstwiam "Zwalczając światłem mrok", więc automatycznie ubolewam, że już zostało zakończone. Naprawdę kawał dobrej roboty.
Pozdrawiam i życzę duuużo weny, do tak pięknych shotów.
Emiko! Kocham to co piszesz! Zakochuje się w każdej linijce tego tekstu! <3 Ja jestem nowa w blogowaniu, ale marzę, że któregoś dnia będę chociaż w połowie tak dobra jak ty!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i duuuużo weny ;3
Witam,
OdpowiedzUsuńten tekst jest rewelacyjny, mimo usilnych starań Sasuke nie udało się powstrzymać Naruto.... i jak widać taki prezent w postaci śniadania bardzo się Sasuke spodobał...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńjak zwykle bosko :) wybacz idiotyczny komentarz ale nie mam weny na elaboraty na temat wspaniałości twoich opowiadań i one-shotów :D
chciałam bardzo, bardzo prosić o nowy rozdział "SG" i/lub "Gaijina".
Pozdrawiam i życzę weny, Prymat