Tytuł


Jest to blog o tematyce yaoi - miłość męsko-męska.

Jeśli nie tolerujesz tego typu rzeczy po prostu wyjdź.

środa, 24 września 2014

Wieś z piekła rodem

Hej!

Dawno mnie nie było, ja wiem. No ale pojedynek skończył się, wygrałam i teraz mogę już Wam pokazać mojego fika, którego tak namiętnie męczyłam w wakacje. Dziękuję tym osobom, które podjęły się oceniania, z tego, co wiem, były takie dwie. Cieszę się, że mój tekst podobał Wam się najbardziej.
Teraz przejdę do kwestii rozdziałów opowiadań. Kminię nam Gaijinem, ale nie wiem, kiedy napiszę rozdział. Szkoła okazała się złem, mój profil okazał się złem, a będzie jeszcze gorzej. Także weekendy przeznaczam na umieranie, ale teraz, kiedy już nie będę miała co wstawić, zapewne zepnę poślady i napiszę. Noż ile można się opierdalać?! Także ten, zapraszam do czytania i komentowania, bo smutkuję :(
~maxii - No wiem, wiem, że 24 :D I jest :3

Tytuł: Wieś z piekła rodem
Długość: 5295 słów
Pairing: SasuNaru
Gatunek: humor
Ostrzeżenia: WIEŚ! xD a tak to brak :3
Beta: Arcenciel i Summon :D

***

Zadziwiające, ale pierwszym dźwiękiem, który dotarł do uszu Sasuke po przebudzeniu, było pianie koguta. Musiał przyznać, że nie spodziewał się takich rewelacji w samym centrum wielkiego miasta. Jego zdaniem winę za tę anomalię ponosił Naruto. Z pewnością ustawił taką melodyjkę na budzik w telefonie. Brunet, mimo irytującego jazgotu, nie otworzył oczu. Niezbyt często miał okazję się wyspać, dlatego chciał jak najlepiej skorzystać z urlopu.
Młocie — warknął, kiedy hałas stał się nie do zniesienia. — Wyłącz to, zanim ja to zrobię — mruknął groźnie i przykrył głowę poduszką, jednak niewiele to pomogło. Dźwięk był przytłumiony, lecz wciąż słyszalny. Policzył w myślach do dziesięciu. Po co ten idiota nastawiał budzik, skoro mamy wolne? Zrozumiałby, gdyby musieli jechać na lotnisko po południu, ale wylatywali na wakacje późno w nocy, więc wstawanie o świcie nie miało sensu.
Młotku — niechętnie powtórzył. — Ogłuchłeś? — Podniósł się, przez co poduszka spadła na ziemię. Gdy lustrował otoczenie w poszukiwaniu chłopaka, zauważył czarnego kota, który leżał zaraz obok niego. Uchiha przełknął ślinę, po czym kichnął. Na zawołanie, kurwa mać, sarknął w myślach. Kiedy szok minął, jak oparzony wyplątał się z pościeli i upadł na podłogę. Wstał, odchodząc od łóżka, ponieważ nie chciał wiedzieć, jakie skutki przyniesie tak bliski kontakt ze zwierzęciem. W końcu niecodziennie osoba uczulona na sierść budzi się z futrzakiem.
Zabiję tego idiotęrzucił głośno. Dlaczego ten debil przyprowadził do domu sierściucha?! Wkurzony zacisnął mocno pięści. Kichając i ocierając płynące z oczu łzy, zaczął szukać torby, w której były jego leki. Wtedy też zdał sobie sprawę z faktu, że nie znajdował się we własnej sypialni.
To także coś nowego — prychnął, czując narastające ciśnienie. Potrzebował wyładować emocje, dlatego gdy tylko dopadnie Naruto, obije mu tę bezczelnie roześmianą twarz, a dopiero później zacznie przesłuchanie. Bo co do winy blondyna nie posiadał żadnych wątpliwości. Odchrząknął nerwowo, kiedy kot poruszył się, zmieniając pozycje. Jednak poza futrzakiem, brunet miał jeszcze inny problem – nigdzie nie mógł znaleźć bagaży. Jeżeli Uzumaki przywiózł tutaj Sasuke bez żadnych lekarstw, Uchiha go zabije. Mimo wszystko żywił nadzieję, że nie będzie musiał aż tak krzywdzić chłopaka. Nieważne co mówił na temat Młotka tak czy inaczej go kochał. Wierzył też w inteligencję partnera, przynajmniej chciał wierzyć.
Zirytowany podszedł do okna, które dopiero zauważył. W sumie ciężko było je dostrzec, ponieważ zostało zasłonięte ciężkimi firankami, a te utrudniały przepływ światła. Odsunął na bok zasłony i wytrzeszczył oczy, zaskoczony widokiem, jaki zastał. Zacisnął zęby, starając się zachować spokój. Przecież nie miał zamiaru wariować w kompletnie nieznanym miejscu. Brał pod uwagę fakt, że niekoniecznie dom stał pusty, a ostatnim, czego potrzebował, było zrobienie z siebie idioty przed obcą osobą.
Odetchnął i wyjrzał przez szybę, rozglądając się po wielkim podwórku. Kilka nowoczesnych maszyn rolniczych zostało postawionych zaraz obok stodoły, która wyglądała na odnowioną. Wzdłuż gospodarstwa stały też mniejsze budowle. Z tego, co wiedział Uchiha, a wiedział niewiele, mogły być to stajnie lub chlewy, ewentualnie oba te obiekty.
Zasłonił dłonią oczy i westchnął. Bolała go głowa, a sytuacja, w jakiej się znalazł, tylko ten ból wzmacniała. Do tego alergia niczego nie ułatwiała. I na sam koniec najlepsze – nie pamiętał żadnych szczegółów z poprzedniego dnia. Sekundowe przebłyski wspomnień szklanki wypełnione czymś kolorowym oraz Młotek, siedzący obok Suigetsu przewijały się przez głowę bruneta.
W co ja się wpakowałem? — zapytał, dobrze wiedząc, że odpowiedź przyjdzie wraz ze znalezieniem Uzumakiego.
Jak na zawołanie Naruto pojawił się… w drzwiach stodoły, wyjeżdżając stamtąd kombajnem. Sasuke zazgrzytał zębami i w osłupieniu patrzył, jak jego na wpół rozebrany chłopak kierował maszyną. Scena była tak absurdalna, że Uchiha musiał uszczypnąć swoje ramię, by móc uwierzyć w realność tego wszystkiego. Jednak ból wcale go nie przekonał. Uważał, że znajdował się pod wpływem jakichś środków odurzających, innego wytłumaczenia nie uwzględniał.
Oprzytomniał w momencie, kiedy blondyn wyszczerzył się w jego stronę i pomachał energicznie, po czym skręcił, wjeżdżając na pole.
Kurwa mać — syknął, uderzając pięścią w ścianę, jednak to okazało się złym posunięciem. Odskoczył do tyłu, rozmasowując obolałe knykcie. — Naprawdę, zabiję go — mruknął pod nosem, podchodząc do otwartych drzwi.
Idąc korytarzem, potknął się o plecak, który leżał na samym środku przejścia. Z irytacją podniósł torbę, rozpoznając własność Młotka.
Syf jak zawsze — mruknął, przeszukując przedmiot. W najmniejszej kieszeni znalazł woreczek ze swoimi lekarstwami. Odetchnął i natychmiast zażył odpowiednią dawkę. Nie mógł powiedzieć, że poczuł się lepiej. Tak czy inaczej będzie kichał jeszcze przez co najmniej pół godziny, a teraz, kiedy bruneta otaczały zwierzęta, zużyje zapewne tony chusteczek higienicznych. Z westchnieniem podniósł się, po czym zszedł po krętych schodach. Kiedy dotarł do jasnego salonu, chciał jak najszybciej dostać się na zewnątrz, jednak zdjęcia, które wisiały nad kominkiem, przykuły jego uwagę. W jednej chwili przypomniał sobie rozmowę, jaką prowadził z Naruto dwa tygodnie temu.

***


Ze znudzeniem przewracał oferty wycieczek różnych biur podróży. Ziewał co raz, mając już dość ciągłego czytania głupich chwytów reklamowych. Nie rozumiał, jak dał namówić się Itachiemu na wakacje za granicą ani wypożyczenie bratu swojego mieszkania, gdy będzie przebywał w innym kraju. Wiedział, jakim idiotą był starszy, dlatego godzinę po wyjściu od mężczyzny, sprzedał sobie mentalnego kopa. Zawsze ulegał sugestiom tego bałwana i przeczuwał, że tym razem także pożałuje swojej decyzji. Urlop chciał spędzić w domu ze swoim chłopakiem, dlatego liczył na sprzeciw ze strony Naruto. Niestety Sasuke bardzo dobrze znał Uzumakiego, podejrzewał więc, jaka będzie odpowiedź. Ta jednak go zaskoczyła…
Nie, Draniu, nie jedziemy na żadne Karaiby, Hawaje, Haiti czy co tam sobie wymyśliłeś — powiedział, kręcąc głową.
Dlaczego? — Poderwał ze zdziwienia głowę, patrząc mu w oczy z irytacją. — Pół roku trąbiłeś, że masz dość miasta i najchętniej wyrwałbyś się stąd w jakieś spokojniejsze miejsce.
Po prostu… — mruknął i odwrócił wzrok, podchodząc do partnera. — Mamy inne plany — oznajmił z zaciętą miną, siadając obok chłopaka.
Plany, o których nie wiem kompletnie nic? — sarknął wkurzony. — Myślisz czasami, Młocie?
Chociaż raz się zamknij, Sasuke — warknął rozdrażniony. — Tu nie chodzi o mnie, rozumiesz? — Zlustrował go ostrym spojrzeniem.
Brunet wykrzywił wargi w półuśmiechu. Uwielbiał stanowczego Naruto, jednak nie zmieniało to faktu, że sam był zdenerwowany.
Więc co? Oświecisz mnie w końcu czy przesiedzimy wieczność gapiąc się na siebie?
Uzumaki westchnął z wyraźną niechęcią, opierając się o miękkie poduszki.
Jiraiya i Tsunade wyjeżdżają za kilka tygodni na jakąś wycieczkę, którą wygrali w konkursie… Nie pamiętam jakim. — Skrzywił się. — W każdym razie Jiraiya poprosił mnie, żebyśmy na czas ich nieobecności zajęli się gospodarstwem, a…
Zgłupiałeś — przerwał mu i prychnął. — Mam uczulenie na sierść, Młotku.
No tak, ale…
Nie ma żadnego „ale”, Naruto — powiedział stanowczo. — Albo jedziemy razem do Barcelony.Wziął jedną z ulotek i przeczytał. — Albo jedziesz sam na tę głupią wieś. Wybieraj.
Świetnie — warknął, wstając. — Bardzo ci dziękuję — burknął jeszcze na odchodnym i wszedł do sypialni, trzaskając drzwiami.
Sasuke wzruszył ramionami, po czym chwycił telefon, zamierzając zarezerwować miejsca.


***


Przyłożył palce do skroni, rozmasowując je lekko. Niesamowite, że pozwolił wykiwać się Naruto. Młotka znał przecież bardzo dobrze, więc powinien zorientować się, że chłopak coś kombinował, skoro nie wracał już do tematu wyjazdu. Wciąż zagadką było to, w jaki sposób został zaciągnięty na tę farmę. Jeśli Uzumaki go upił i bezczelnie przewiózł, Uchiha nie zamierzał mu tego darować. Nie sądził, by miał kaca, aczkolwiek głowa pulsowała tępym bólem, a taki stan rzeczy musiał co nieco znaczyć. Zresztą czuł się tak pierwszy raz, ponieważ zawsze unikał alkoholu – najwyraźniej wczoraj robił to bezskutecznie. Nigdy nie podejrzewałby, że mieszka pod jednym dachem z takim cwanym lisem. Cholerny idiota, prychnął w myślach. Ociągając się, ruszył do drzwi wyjściowych. Niezbyt wiedział, co powinien powiedzieć swojemu chłopakowi, gdy go znajdzie. W tamtym momencie żadne słowa nie wyrażały złości Sasuke. Wyszedł na zewnątrz, jednak i tam los podstawił mu nogę.
Przy zejściu z werandy stała krowa. Wielkie zwierzę przeżuwało leniwie trawę, obserwując beznamiętnie chłopaka. Sasuke z przerażeniem cofnął się do środka, z hukiem zatrzaskując drzwi. Oparł czoło o framugę i odetchnął głęboko, po czym parsknął śmiechem.
O kurwa — mruknął pod nosem, nie dowierzając. Chyba mam halucynacje. Spuścił głowę, wpatrując się w zakurzone panele. Przeniósł wzrok na bose stopy, a następnie zlustrował resztę ciała. Sam nie wiedział, jak mógł tego nie zauważyć, ale stał ubrany jedynie w bokserki, w dodatku bielizna należała do Naruto. Świetnie, pomyślał z irytacją. Jeszcze tego brakowało, żebym biegał po podwórku w samych gaciach. Wykrzywił wargi niezadowolony i wszedł szybko z powrotem na górę. Przynajmniej miał pewność, że w domu znajdował się tylko on – nie licząc kota, którego musiał unikać.
Kiedy tylko zdał sobie sprawę z tego, kim byli właściciele gospodarstwa, wnętrze posiadłości stało się znajome. Co prawda przyjechał tutaj tylko dwa razy w ciągu znajomości z Naruto, jednak znał rozmieszczenie pomieszczeń. Tsunade zapewne zmieniła wystrój, w innym wypadku zorientowałby się od razu, gdzie został przywieziony – tak sądził.
Gdy dotarł do pokoju, w którym obudził się zaledwie pół godziny wcześniej, spojrzał z ukosa w stronę łóżka. Nie chciał wierzyć, że spał tam, gdzie Jiraiyia wraz z żonąPotrząsnął głową. Zdecydowanie nie powinien kłaść się w tamtym miejscu. Naruto oberwie też za to, przecież mógł wybrać sypialnię dla gości. Zamknął na chwilę oczy, po czym sprężystym krokiem podszedł do ogromnej szafy, która zajmowała całą ścianę naprzeciwko okna. Otworzył garderobę i natychmiast zauważył dwie czarne walizki, oparte o jedną ze ścianek głębokiej szuflady. Chwycił bagaż, wyjmując go za pierwszym szarpnięciem. Musiał przyznać, że Uzumaki bardzo dobrze wszystko przemyślał. Dzięki temu, że Uchiha był spakowany do Barcelony, ten nie musiał się niczym martwić. Co za beznadziejny plan, prychnął w myślach, uśmiechając się kpiąco, chociaż wiedział, że blondyn postawił na swoim, robiąc to dość efektownie.
Dałem się złapać jak jakaś pieprzona mysz — powiedział niezadowolony, zakładając bluzkę.


***


Dziesięć minut po tym, jak założył ciuchy, zszedł po schodach do kuchni i usiadł przy stole. Obracając solniczkę między palcami, która kształtem przypominała kolbę kukurydzy, czekał, aż zagotuje się woda. W tamtym momencie kofeina była tym, czego potrzebował najbardziej, nie wliczając w to chusteczek.
Kot dopadł go, gdy schodził po schodach. Futrzak ocierał się o nogi bruneta, mrucząc przy tym z zadowoleniem. Zdaniem Sasuke zwierzę czerpało przyjemność z zatruwania mu życia, nie musiał długo czekać, żeby poczuć kręcenie w nosie. Taki był finał – on męczył się z katarem wywołanym przez alergię, a nieznośne stworzenie zostało wyrzucone z domu. Wykrzywił wargi w lekkim uśmiechu. Jeszcze tylko doprowadzi do końca sprawę z Młotkiem i będzie mógł spokojnie wyjechać. Nie chciał nawet myśleć, ile pieniędzy straci, jeśli nie wyleci dziś wieczorem do Barcelony.
Jego ponure rozmyślania przerwał odgłos otwieranych drzwi. Wygiął kpiąco usta, po czym spokojnie wstał, podchodząc do gwiżdżącego czajnika. Czekając na Naruto, zalał kawę, a następnie zamieszał napój łyżeczką. Gdy podnosił kubek do ust, Uzumaki wszedł do kuchni, drapiąc się nerwowo po karku.
Sasuke! — Wyszczerzył zęby, co wyszło mizernie w połączeniu ze spanikowaną nutą w głosie. — Jak się spało? — zapytał, siadając przy stole. Uchiha z zadowoleniem obserwował sztywne kroki Młotka. Boi się, słusznie, zaśmiał się w duchu i upił gorzki łyk napoju.
Całkiem przyjemnie — odpowiedział, próbując zachować kontakt wzrokowy, jednak blondyn uparcie obserwował ścianę przed sobą. — Byłoby wręcz cholernie idealnie, gdyby nie pieprzony fakt, że obudziłem się w obcym łóżku, obcym domu i, do kurwy nędzy, z kotem obok siebie! — krzyknął, wrzucając naczynie z kawą do zlewu. Czarna ciecz rozchlapała się na wszystkie strony, parząc dłoń Sasuke. Nie przejął się tym jednak i stanął przed Naruto, chwytając go za podbródek. — O czym ty, do cholery, myślałeś, przywożąc mnie tutaj, co?!
Uzumaki szarpnął głową, uciekając od dotyku.
Musiałem coś zrobić! Przecież nie przyjechałbyś tu sam! — Popchnął go lekko i podniósł się z krzesła. — I nie wspominaj mi znowu o tym, że masz uczulenie, Draniu! Od tego są leki, które zresztą posiadasz!
Uchiha nie wierzył w to, co słyszał. Czy Młot był naprawdę takim idiotą?
Myślisz, że wziąłem urlop po to, żeby łazić z tonami chusteczek i męczyć się z jebanym katarem? — Zacisnął pięści.
Przestań, Draniu, nie chcę się kłócić — mruknął zrezygnowany, opadając z powrotem na mebel.
Zdziwiony Sasuke usiadł obok chłopaka. Nie rozumiał blondyna, w końcu zawsze, kiedy się kłócili, trwało to dużo dłużej, do tego żaden z nich nie odpuszczał.
Nie możesz robić takich rzeczy, Młocie — warknął cicho. Mimo wszystko nie chciał podnosić głosu, skoro miała być to jednostronna walka. — Upiłeś mnie i bezczelnie przewiozłeś. To prawie jak porwanie!
Naruto spojrzał mu w oczy, zachichotał cicho, po czym uśmiechnął się szeroko.
Sam wsiadłeś do auta, a nawet wyszedłeś z domu, jeszcze zanim to zaproponowałem — powiedział, wybuchając śmiechem.
Jak to?
Byłeś tak zalany, że natychmiast chciałeś wrócić do domu — prychnął i zakrył dłonią usta, widząc komiczną minę swojego partnera. — Tak, kochanie, piliśmy u nas. Próbowałem cię zatrzymać, ale byłeś uparty. Za nic nie mogliśmy ci wytłumaczyć, że jesteśmy w domu.
Cholera — jęknął, łapiąc się za głowę. — Dolaliście mi wódki do soku? — bardziej stwierdził niż zapytał.
Smakowało ci. — Zagryzł wargę, by stłumić śmiech. — Później sam sobie wziąłeś.
Już lepiej się nie odzywaj, Uzumaki, bo za chwilę stracę cierpliwość — mruknął zirytowany.
Ten, o dziwo, posłuchał i zamilkł. Siedzieli w ciszy – każdy pogrążony we własnych myślach. Sasuke zastanawiał się, jak mógł pozwolić sobie na taką nieuwagę. Poza tym nie rozumiał, dlaczego jego własny chłopak dolał mu alkohol do soku. To było dość chamskie zagranie. Może jeszcze się popłaczę?, pomyślał wkurzony. Nie mógł robić z siebie ofiary losu. Młot zrobił co zrobił i poniesie konsekwencje. Jeszcze dzisiaj Uchiha zamierzał wyjechać. Poleci sam do Barcelony, a do Uzumakiego nie odezwie się słowem. Cały plan runął – a nawet nie wykonał pierwszego kroku – w chwili, gdy blondyn złapał go za rękę i wlepił swoje duże oczy w te czarne, zimne jak lód.
Przepraszam, Sasuke, ale chciałem w jakiś sposób pomóc Jiraiyi — szepnąłwiesz, że zrobił dla mnie bardzo wiele. Gdyby nie on, nie wyjechałbym na studia do miasta. Zapewne wylądowałbym gdzieś pod mostem. Jest dla mnie jak ojciec i kiedy w końcu dostał okazję do odpoczynku, nie miałem serca mu tego odmówić — wyznał, robiąc „tę”minę. Minę, przez którą Uchiha zawsze głupiał.
Brunet zacisnął wargi w wąską linię, po czym wypuścił powietrze z ust.
No dobrze — mruknął z niechęcią. — Ale wiesz, że stracimy kupę kasy?
No nie wiem. — Uśmiechnął się lekko. — Tak w sumie, to twoje bilety lotnicze są fałszywkami.
Co? — Uniósł brew. Czuł, że nie odkrył jeszcze wszystkich niespodzianek. I wcale nie twierdził, że tego chciał.
Mam znajomości! — Zaśmiał się z tajemniczym wyrazem twarzy. — Zostaniemy tutaj tylko kilka dni, Draniu, obiecuję — powiedział już z powagą. — Mamy jeszcze drugi tydzień urlopu, więc pojedziemy sobie nad jakieś jezioro. — Wyszczerzył się. Sasuke miał ochotę go uderzyć. Blondyn zrobił tak wiele głupot, a jeszcze śmiał nim manipulować. — Osobiście dopilnuję, żebyś nie napotkał na swojej drodze żadnego futrzaka, okej?
Dobra — westchnął, poddając się. Zagadką było to, dlaczego wyrażał na wszystko zgodę, mimo że wiedział, kiedy Naruto stosował swoje sztuczki. Przecież gdyby tylko chciał, zapewne potrafiłby powiedzieć „nie”. — Ale od teraz jesteś moim dłużnikiem — zaznaczył, grożąc mu efektownie palcem.
Nieraz to słyszałem — prychnął, machając lekceważąco ręką. — Niech ci będzie. — Schylił się i wyszeptał wprost do jego ucha: — A teraz… Teraz pokażę ci podwórko.
Cudownie. — Wstał, śmiejąc się ironicznie. — Co z tą krową? — zapytał niepewnie.
Z Franią? Spokojnie, jest niegroźna — zapewnił, ciągnąc bruneta w stronę wyjścia. Uchiha jednak szczerze wątpił w słowa swojego chłopaka – przecież on był kompletnie szalony!


***

Po kilku godzinach, spędzonych na świeżym powietrzu, Sasuke poczuł się źle. Nawet bardzo źle. Ewidentnie czymś śmierdział, mimo że unikał dotykania czegokolwiek. Nie rozumiał, dlaczego Naruto tryskał energią w takim miejscu. Osobiście nie dałby rady robić tych wszystkich rzeczy. Dlatego, kiedy zobaczył worek z paszą, nie był zadowolony. Uzumaki próbował nauczyć go karmienia koni – podobno banalne. Brunet odkrył jednak, że zwierzęta go nie lubią, a leki nie pomagają w obliczu bezpośredniego kontaktu. Wysypka na prawej dłoni pojawiła się bardzo szybko i to był koniec ich wycieczki. Chłopak pierwszy raz nie wpadł w złość na myśl o uczuleniu.
Kiedy siedzieli w kuchni, próbując każdej maści, jaką znaleźli, blondyn postanowił wynagrodzić Sasuke cierpienie. Podjął temat, gdy zawijał jego rękę bandażem.
Wiesz, Draniu, może pooglądamy sobie dzisiaj gwiazdy? — rzucił, po czym zagryzł wargę. Wiedział, że takie pomysły spotkają się z pogardą. Obaj nigdy nie potrafili mówić otwarcie o uczuciach. Bardzo trudno przychodziło im zrobienie czegoś romantycznego. Traktowali to jako powód do wstydu, jednak niezaprzeczalnie każdy czasem potrzebował intymnej atmosfery ze swoją drugą połówką.
Jaki ty romantyczny, Młocie — prychnął kpiąco.
Lepsze to niż siedzenie w domu — burknął i spuścił wzrok. — Bo wiesz… chciałem pokazać ci miejsce, w którym przesiadywałem, kiedy byłem nastolatkiem — powiedział nieśmiało.
Uchiha zamrugał, patrząc na niego sceptycznie. Nie należał do ckliwych osób, natomiast nie był dupkiem, a przynajmniej nie zawsze. Skoro Uzumaki chciał podzielić się z nim miejscem, z którym wiązał zapewne dużo wspomnień, brunet musiał wiele znaczyć dla blondyna. Kochał Młotka jak i on Sasuke, choć nie mówili sobie tego często. Sami nie wiedzieli z czego to wynikało. Może chodziło o męską dumę? Czy potrzebowali tych wszystkich zapewnień, słodkich słówek? Osobiście uważał, że deklaracje oraz wyznania to jedynie dodatek. Jemu wystarczało jedno spojrzenie w lazurowe tęczówki partnera, pocałunek lub inny drobny gest. Chociaż mówienie, że się kogoś kocha nie powinno nikogo zawstydzać, on miał z tym problem.
I nie będzie tam zwierząt? — zapytał, lustrując chłopaka badawczym spojrzeniem. Miał już serdecznie dosyć tych futrzaków. Ręka dalej swędziała, co okropnie go drażniło.
Nie. Będziemy tylko my i gwiazdy — wyszeptał kokieteryjnie.
Uważaj, bo jeszcze posikam się ze szczęścia — zakpił, przez co Naruto roześmiał się głośno. — Wiesz… — zaczął i objął blondyna w pasie, kiedy ten skończył zakładać opatrunek.W takich miejscach zwykle rozdziewicza się niewinne niewiasty.
Przykro mi, ale nie jestem w posiadaniu żadnej dziewicy oraz niewiasty, dzięki Bogu. — Parsknął śmiechem. — Ale możesz poudawać — wymruczał, przylegając do jego klatki piersiowej.
Hm, zapomnij — powiedział Uchiha, odsuwając się. — W takim razie pozostaje nam oglądanie gwiazd.
Uzumaki naburmuszył się, ale poprowadził bruneta do wyjścia. Na zewnątrz panował już mrok i tylko latarka, którą wzięli z domu, oświetlała im drogę. Szli wolno, uważając, by nie wejść w żaden dołek. Sasuke stawiał kroki po omacku, chociaż mógł dostrzec niewyraźny zarys swoich stóp. Kiedy dotarli do celu, Naruto otworzył stodołę, a powietrze przeciął przeraźliwy hałas.
Cholera — zaklął. — Stań obok mnie, bo zapomniałem schować narzędzia. — Podał mu bateryjkę, a następnie skinął głową w stronę kupki porozrzucanego metalu. — Poświeć mi, a ja przerzucę to na bok.
Uchiha wzruszył ramionami, ale wykonał polecenie. Stał z jedną ręką w kieszeni i ani myślał bardziej angażować się w pomaganie. Zresztą nie miał w czym, bo moment później wejście zostało uprzątnięte, a on sam wepchnięty do środka.
Musimy wejść po drabinie — uprzedził, stawiając nogę na pierwszym szczeblu. — Wejdę pierwszy. — Ruszył do góry, znikając w ciemnościach. Brunet westchnął cicho, czekając, aż Młotek się odezwie. Po krótkiej chwili usłyszał krzyk: — Teraz ty!
Skrzywił się, jednak posłusznie ruszył w ślady Uzumakiego i zaraz znalazł się obok uśmiechniętego chłopaka. Wywrócił oczami, widząc jego minę, ponieważ ten znów przeżywał niczym dziecko, które dostało swoją pierwszą zabawkę.
Więc prowadź — powiedział, nie mając pojęcia, gdzie miałby postawić krok. Wokół panował mrok, było gorąco, a przy tym ciasno. Naruto zaśmiał się, łapiąc partnera za rękę, całe szczęście tę bez wysypki.
Pochyl głowę, bo jeszcze uderzysz w jakąś belkę — oznajmił wesoło, otwierając klapę nad nimi. Drań poczuł jak coś lekkiego wysypało się wprost na jego włosy, jednak zostawił to bez komentarza. W końcu jako facet nie miał zamiaru marudzić na temat swojej fryzury. Mimo że było to irytujące – ale czy ktoś musiał o tym wiedzieć?
Złap się krawędzi i podciągnij. To już ostatnia wspinaczka.
Zamknij się, Młocie — warknął i zrobił co mu kazano bez żadnego wysiłku.
No tak, jak mógłbym zapomnieć, że pan Uchiha zawsze da radę? — zażartował, jednak dostał za to po głowie. — No wiesz, Draniu? Mógłbym cię pozwać. Przemoc w rodzinie i te sprawy. — Szturchnął go lekko w ramię. — No już nie bądź taki sztywny, to nadaje się jedynie do łóżka.
No co za idiota — mruknął, uśmiechając się lekko. Rozejrzał się dookoła, ale w ciemnościach niczego nie dostrzegł. — I to tutaj? Trochę tu ciemno, jesteś pewien, że znajdujemy się w odpowiednim miejscu?
Ty to chciałbyś od razu wszystko wiedzieć. Najpierw wstań i zamknij tę klapę.
Jeszcze będzie mi rozkazywał — westchnął.
Patrz, Draniu, i nie narzekaj.
Sasuke co prawda patrzeć nie mógł, ponieważ Naruto wspaniałomyślnie postanowił zgasić latarkę, choć mimo tego słyszał ciche kroki za plecami. Miał nadzieję, że Uzumaki zapali zaraz światło. Przez chwilę panowała cisza. Uchiha już chciał się odezwać, kiedy niespodziewanie do środka wpadł blask księżyca.
Co ty robisz, Młotku? — zapytał i odwrócił się w stronę chłopaka, dostrzegając niedaleko jego zarys. Podszedł do partnera, który ułożył się na kupce siana, obserwując niebo widoczne przez dziurę w dachu.
Połóż się obok mnie — powiedział. — Kiedyś przychodziłem tutaj codziennie.
I tak ci się nudziło, że wyciąłeś dziurę w dachu? — prychnął, siadając.
Ano nie. To już było, ale fajne, nie?
Oj, Młocie, nie widzę w tym nic fajnego. — Odgarnął włosy z czoła.
Naruto parsknął wymuszonym śmiechem, rozczarowany zachowaniem chłopaka. Rozumiał, Sasuke nie był typem romantyka, jednak liczył, że powie coś miłego. Z reguły milczał i nie narzekał, kiedy ten postępował jak dupek. W końcu to część jego charakteru, a blondyn kochał też wady bruneta. Jednakże czasami chciał przytulić się do tego drania, a także usłyszeć coś, co nie ociekało sarkazmem oraz kpiną.
Wiesz, Draniu, ty to jednak draniem jesteś — mruknął, zakładając ręce za głowę.
Ta? Pierwszy raz słyszę. — Zaśmiał się gardłowo. — Skąd ci to w ogóle do głowy przyszło, co?
Gwiazdy mi powiedziały — oznajmił z poważną miną. — Nie no, myślisz, że po co cię tutaj przyprowadziłem? Ja się tak staram, a do ciebie jak do ściany — fuknął, nadymając policzki.
Nie rozumiem.
Naruto wstał gwałtownie i z premedytacją przygniótł bruneta swoim ciałem, po czym zaczął wpychać mu słomę do spodni, nie zważając na krzyki sprzeciwu. Kiedy Sasuke otrząsnął się z szoku, zepchnął z siebie chłopaka, obejmując biodra partnera nogami. Chwycił garść siana, obsypując twarz blondyna, który przestał wrzeszczeć w obawie przed dostaniem się suchej trawy do buzi. Uchiha złapał go za ręce, skutecznie je unieruchamiając.
I co teraz? — Uśmiechnął się kpiąco.
Przynajmniej ci stanął. — Uniósł znacząco brew.
Po to mnie tu zaciągnąłeś? — zapytał ze zdziwieniem. — Jakbyśmy nie mogli zostać w domu.
Ale tutaj jest romantycznie, dupku! — warknął, spychając go z siebie. — Związałem się z bryłą lodu — burknął pod nosem, otrzepując koszulkę.
Naruto… Ręka mnie swędzi — powiedział, ignorując narzekania partnera. — I to cholernie.
Jeszcze chcesz mnie pobić, tak? — Popatrzył na niego ze złością.
Tutaj gdzieś jest sierść, idioto. — Przewrócił oczami. — Teraz obie swędzą. — Syknął z bólu i potarł dłoń o koszulkę. — Wracajmy do domu.
Obiecałeś, że zostaniemy!
Sasuke nabrał powietrza w płuca, po czym ciężko odetchnął. Uzumaki zdawał się palić głupa, chyba że naprawdę myślał w taki sposób.
Do domu twojego chrzestnego, baranie — powiedział, starając się zachować spokój.
Ach. — Zarumienił się. — No dobra.
I wyjmij mi tę cholerną słomę ze spodni!
Jej, spokojnie, bo jeszcze wyjdziesz z siebie. — Podszedł do niego i jednym ruchem rozpiął spodnie Sasuke. Z obrażoną miną wyjął tyle zboża, ile dostrzegł, a następnie zapiął niedbale pasek, patrząc brunetowi prosto w czarne tęczówki. — Proszę — oznajmił przesadnie miłym głosem.
Oj, Młotku — westchnął z rezygnacją. — Wiesz dobrze, że nie potrafię czytać w myślach. O co ci znowu chodzi?
Domyśl się, dupku — warknął, zakładając ręce na piersi.
Naruto…
No okej! — krzyknął. — Po prostu wkurza mnie, że jesteś taki zimny!
Jakoś wcześniej nic o tym nie mówiłeś. Zresztą, taki już jestem, nie widzę problemu. — Wzruszył ramionami.
Ugh… Z tobą nawet rozmawiać nie można! — Chwycił go za koszulkę. — Posłuchaj, nie chcę, żebyś się zmieniał, przecież nie o to chodzi. Bądź sobą, tym oschłym dupkiem, ale czasami… — Odsunął się. — Nie możemy zachowywać się jak normalna para? To dla ciebie takie trudne?
Uchiha odetchnął cicho i zagryzł wargę. Ich związek jedynie z pozoru wyglądał na udany. Stworzyli relację, która opierała się na wsparciu tylko ze strony blondyna. Sasuke nie raz dostrzegał sztuczny uśmiech na twarzy partnera, przez co czuł się jak śmieć. Wiedział, że powinien otworzyć się przed Naruto, dać mu całego siebie. Byli ze sobą od liceum, a ten wciąż nie potrafił okazywać uczuć. Takie zachowanie tylko oddalało go od Uzumakiego.
No chodź tu, Młotku — powiedział cicho, wyciągając przed siebie dłoń.
A tobie co? — Zdziwił się.
Nie utrudniaj tego — mruknął, a po chwili wahania podszedł do chłopaka.
Taa… Sasuke, uczulenie nie wywołuje urojeń ani nic z tych rzeczy, prawda? — zapytał, drapiąc się po karku. — Jakoś dziwnie się zachowujesz.
Brunet przewrócił oczami, zamykając chłopaka w uścisku. Blondyn spiął się nieznacznie, jednak objął Uchihę, wtulając nos w zagłębienie bladej szyi.
Kocham cię, Naruto — wyszeptał, całując go czule.
Hn… — sapnął, przylegając ściślej do drugiego ciała. — Ja ciebie też. — Drgnął, kiedy Drań złapał płatek ucha między zęby, a następnie mocno je przygryzł.
Nagle Uzumaki został pchnięty i upadł na dużą kupkę siana. Uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy Sasuke usiadł mu na kolanach, sięgając do zapięcia spodni.
A co z twoimi rękoma? — wysapał, rozpinając pośpiesznie guziki koszuli kochanka.
Będę żył — wymruczał, po czym wpił się zachłannie w usta chłopaka, wplatając palce wolnej ręki w blond włosy.
I właśnie wtedy zrozumiał, że urlop na wsi wcale nie musiał być koszmarem, póki miał przy sobie Naruto.


***


Chłopak podlewał kwiaty, kiedy na podwórko wjechała srebrna skoda. Poderwał głowę, obserwując samochód, który zatrzymał się parę metrów od niego. Blondyn postawił konewkę między roślinami i ruszył w stronę pojazdu. Nie pamiętał, żeby ktoś dzwonił z uprzedzeniem o przyjeździe, a wiedział, że niezapowiedziany gość wprawi Sasuke we wściekłość. Tak czy inaczej jego partner miał okropny humor, dlatego wolałby, aby nikt tego stanu nie pogarszał. Odkąd trzy dni temu przywiózł go ze szpitala z nogą w gipsie, ten zaszył się w domu, a najdłuższą podróż pokonywał z sypialni do łazienki. Uzumaki rozumiał takie zachowanie. Gdyby polecieli na wakacje za granicę, brunetowi zapewne nic by się nie stało.
Naruto!
Jiraiya? — Widząc ojca chrzestnego, opartego o lśniące drzwi auta, przeżył wyraźny szok. Był niemal pewien, że małżeństwo miało wrócić jutro, poza tym poprzedniego dnia rozmawiał z ciotką, a ta potwierdziła datę powrotu. Może Sasuke wyrwał dwie karteczki z kalendarza, zamiast jednej? — Co wy tutaj robicie?
Mężczyzna zaśmiał się, słysząc słowa chrześniaka, a kobieta, wychodząc z samochodu, rzuciła blondynowi politowane spojrzenie.
Mieszkamy, Naruto, zapomniałeś? — Tsunade zdjęła okulary przeciwsłoneczne.
A nie mieliście wrócić jutro? — zapytał zbity z tropu. — Okradliście kogoś?
Spokojnie! — Jiraiya wyciągnął przed siebie otwartą dłoń. — Zadajesz za dużo pytań!
Zadałem jedynie dwa — prychnął, mrużąc oczy. — Coście zrobili, hm?
Blondynka rzuciła mężowi znaczące spojrzenie. Naruto naprawdę zaczynał się martwić, oboje sprawiali wrażenie zbyt podekscytowanych. W dodatku zastanawiało go, skąd wzięli nowe auto. Z tego co pamiętał, na wycieczkę lecieli samolotem. Może przeżywają kryzys wieku średniego, pomyślał, jednak zaraz zrezygnował z takiej opcji. Raczej mają to już za sobą, chociaż kto ich tam wie… Wykrzywił usta w geście niezadowolenia.
Młocie, ile można cię wo…! — Brunet zamilkł, kiedy dostrzegł dwójkę właścicieli farmy. Chłopak stał na werandzie w samych bokserkach, opierając ciężar ciała na kulach. — Och, ja pierdolę — mruknął, zażenowany.
Nie pierdol, bo rodzinę powiększysz!
Jiraiya! — Upomniała go żona ostrym głosem. — Sasuke, włożyłbyś coś na siebie i co, do cholery, jest nie tak z twoją nogą?! Czekaj, nie odpowiadaj! Wolę nie wiedzieć, co wyprawialiście w moim domu. — Parsknęła śmiechem, widząc ich pobladłe miny.
My nic nie tego… To nie tak! — Blondyn wydarł się najgłośniej, jak potrafił. — I niczego wam nie powiem, dopóki sami nie wytłumaczycie się z tego samochodu!
A więc przedwczoraj wybraliśmy się do kasyna — powiedział mężczyzna, otwierając bagażnik samochodu. — I pewien facet chciał zagrać z twoją ciotką w pokera. — Wyjął jedną walizkę. — Moja ukochana żona oczywiście przyjęła wyzwanie…
Moment — przerwał mu Naruto. — W takim razie skąd samochód, nie powinniście mieć długu czy coś?
Ty gówniarzu! — Tsunade podeszła do Uzumakiego, a jej oczy ciskały gromami. — Wygrałam z nim!
A to coś nowego — przyznał, odsuwając się. — Czyżby twoja zła passa była przeszłością?
Lepiej tego nie sprawdzajmy — oznajmił Jiraiya, szczerząc zęby. — Prawie dostałem zawału, kiedy grała — wyznał, ignorując spojrzenie małżonki. — Naprawdę, stres jak cholera. No, a co z Sasuke?
Blondyn zagryzł wargę, próbując zachować powagę. Wiedział, że Uchiha wpadał w szał, gdy partner śmiał się z tamtej sytuacji. Były jednak momenty, kiedy nie potrafił się opanować. Wciąż miał przed oczami obraz uciekającego Drania przed wściekłą Franią. Naruto wiele razy próbował wyciągnąć od Sasuke, co takiego zrobił krowie, że ta goniła go po gospodarstwie. Niestety ten milczał jak zaklęty, a przy okazji gromił Uzumakiego wzrokiem.
Ze mną wszystko w porządku — powiedział brunet, zwracając na siebie uwagę.
Sasuke…
Długo zajęło ci dojście aż tutaj. — Zaśmiał się mężczyzna, przybijając piątkę z chrześniakiem.
Młocie, bierz walizki i wyjeżdżamy — rozkazał zimnym tonem, zaciskając dłonie na uchwytach kul.
No daj spokój, Uchiha, dopiero przyjechaliśmy — przypomniała Tsunade. — Wyluzuj i zjedz z nami obiad.
Naruto obrzucił chłopaka badawczym spojrzeniem, wzdychając cicho. To jasne, że chciałby spędzić trochę czasu z jedyną rodziną, jaką miał, jednak musiał liczyć się też z uczuciami Uchihy. Drań i tak zrobił wiele, znosząc pobyt na wsi oraz wszystkie niedogodności. Blondyn doceniał to, więc sam postanowił dać coś od siebie.
Nie no, będziemy się zbierać — mruknął, patrząc chrzestnemu w oczy. — Ale zapraszamy do siebie — dodał szybko. — Prawda, Sasuke?
Em, no — przytaknął dość niechętnie. — To jedziemy?
Uchiha jak zawsze miły. — Jiraiya pokręcił głową. — No dobrze, skoro tak, to może przejedziemy się do was naszym nowym cackiem.
Sasuke odchrząknął znacząco, odwracając się w stronę garażu. Kuśtykając, w dodatku klnąc pod nosem, pokonywał drogę dzielącą go od srebrnej skody do samochodu Młotka, którym został przywieziony. Zdecydował zaczekać w pojeździe, odpuszczając sobie ckliwe pożegnania. Po rozmowie z Uzumakim, naprawdę uważał, że może nie będzie najgorzej. Parę następnych dni faktycznie spędzili bez kłótni, a nawet wysypka zeszła. Cały ten spokój zaburzył incydent z krową. Brunet nie miał pojęcia, co zrobił źle. Przechodził obok Frani, patrząc przed siebie, a chwilę później uciekał. Momentu, kiedy wpadł do rowu, nie pamiętał.
Zaraz przyjdę, Draniu! — Usłyszał krzyk chłopaka, zanim zatrzasnął za sobą drzwi czarnej hondy. Wewnątrz auta poczuł, jak cała złość oraz napięcie z niego ulatują. Oparł głowę o zagłowię fotela, zamykając oczy.
Jakiś czas później Naruto pojawił się na miejscu kierowcy, szczerząc zęby.
Jedźmy już — mruknął Uchiha, zapinając pasy.
A nie chcesz, no nie wiem… koszulki? — Zaśmiał się, wkładając kluczyk do stacyjki.
Zamknij się i po prostu zawieź mnie do domu — westchnął. Chciał wrócić do miasta i zapomnieć, że kiedykolwiek przebywał na wsi.
A podobało ci się chociaż? — zapytał, uruchamiając silnik.
Piekielnie — prychnął.
Blondyn wybuchł śmiechem, słysząc tę odpowiedź.







10 komentarzy:

  1. Wow... naprawdę długo Cię nie było. Cieszę się, że wróciłaś.
    Ten one shot... nie jest w moim klimacie, ale i tak bardzo mi się podoba!
    Zwłaszcza alergia Saska ;)
    I te podstępy Naruciaka. Jaka z niego sprytna bestia^^
    Opowiadanie było słodkie :3
    Teraz czekam na kolejne rozdziały Gajina :D
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: opowiadania-slash-desire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanko ;] Lubię takie wiejskie klimaty. Najbardziej rozbroiło mnie wyobrażenie sobie krowy goniącej Sasuke XD Ciekawe co jej zrobił ;D Może ją obraził hehehe. Czekam na kolejne opowiadanko. Najbardziej bym chciała kolejny rozdział Gaijin'a :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie ^.^
    Teraz vzekam tylko na następny rozdział gwiazdy.
    A kiedy mniej więcej będzie ?????
    Pozdro i DÓŻO WENY

    Lana

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry wieczór! Piszesz wspaniałe opowiadania, a to jedno z nich. Bardzo mi się podobało zwłaszcza krowa goniąca Sasuke. ^ ^ dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny rozdział opowiadania ?????
    Ja tu czekam T-T

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, mam nadzieję, że nie porzuciłaś bloga, bo to byłaby naprawdę zbyt wielka strata. Proszę odezwij się

    OdpowiedzUsuń
  7. Hyuga starzejesz się....2 miesiące!!?? Kim ty jesteś i co zrobiłaś z Emiko? Cały czas widze cie na gg, a rozdziału jak nie widać, tak nie widać...
    Wiem, że masz dużo nauki, bo taki profil (i po co rozszerzałaś te przedmioty!?) No ale nic nie poradzimy, dlatego ja, z nowym kontem na google, poganiam cię oficjalnie. No to tyle... pamiętaj, żeby nie chorować, bo to złe, i żeby ci się znowu wena wlała do głowy...najlepiej tak jak Pepsi co się w te święta nie kończy, a że imieniny też święta :3 (boże jaki suchar -,-) tak czy siak weny, czasu, zdrowia i powodzenia ogólnie, no!

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    tekst bardzo wspaniały czytało się lekko i przyjemnie, a sama historia rewelacyjna...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    och cóż za podstępny Naruto, i wściekły Sasuke, mógł się domyślać, że ten coś kombinuje jak już więcej nic nie wspominał na temat tej farmy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy